#5 Śledztwo na zamku

10 4 2
                                    

Śliczna polna łąka rozświetlona jasnym słońcem. Widok ten rozpościerał się niedaleko Wrelphii. Miejsce to dalej wlicza się w granice królestwa, jednak jest rzadko odwiedzane przez ludzi. Dziki teren porośnięty trawą, kwiatami oraz różnego rodzaju roślinnością był domem dla wielu zwierząt, owadów i innych stworzonek. Rozpościerające się morze zieleni przyciągało oko oraz upajało swoim pięknem. Istny raj dla miłośników natury. Niestety jednak tym razem na środku tej łąki wyrosła ogromna, magiczna tarcza siłowa w kształcie półokręgu. Lekko przezroczysta w kolorze szmaragdowym przypominała bańkę, która po paru sekundach pękła i rozsypała się przypominając kawałki delikatnego szkła. Resztki osłony wyparowały podczas spadania, a ja usiadłam na ziemi zmęczona tym wszystkim.
- Brawo! Brawo! Niebywale masz talent!

Cieszył się chłopiec w kostiumie żółwia bijąc mi brawo i uśmiechając się szeroko. Ciężko oddychając wytarłam pot z czoła, a Hogo zbliżył się do mnie powoli.
- Więc...?

Zapytałam spoglądając na niego z dołu. Cała byłam mokra przez to że z samego rana wyciągnął mnie w to miejsce aby trenować. Nie zdążyłam nawet nałożyć swojej białej zbroi ozdobionej symbolem zakonu, ale to nawet i lepiej. Gdybym miała na sobie pancerz, ugotowała bym się w nim jak w piecu.
- Chujowo, ale stabilnie.

Oznajmił chłopiec wyciągając zza skorupy papierową torbę. Zmarszczyłam brwi słysząc to, po czym wstałam zdenerwowana.
- Jak chujowo?! To była największa tarcza ochronna jaką byłam w stanie stworzyć!

Wrzasnęłam z irytacji tym małym człowiekiem. Od początku każe mi abym pokazała swoje umiejętności związane z magią obronną. Gdy ja wstałam, Hogo usiadł wygodnie na trawce obok.
- To podstawowa umiejętność. Nic specjalnego.

Odpowiedział młody mężczyzna w stroju gada wyciągając z papierowej torby wielką kanapkę. Nawet nie zastanawiałam się nad tym jak zmieściła się w tym małym opakowaniu. Byłam zbyt podirytowana swoim nowym towarzyszem.
- J-jak? To jest wszystko czego nauczyli mnie w zakonie przez trzy lata!

Dalej krzyczałam ze złości, jednak ta powoli zmieniała się w lekki smutek. Powstrzymywałam się jednocześnie od płaczu gdy chłopiec przekrajał swoją kanapkę na pół.
- Zamknij się i siadaj. Masz, jedz.

Stwierdził z pogodnym uśmiechem na twarzy, ale mimo pozytywnej aury jego słowa ani trochę takie nie były. Powoli usiadłam obok niego biorąc połowę kanapki w ręce. Nie wiedziałam, z której strony ugryźć tego potwora. Dopiero zwróciłam uwagę że kanapka ta zrobiona jest z całego bochenka chleba, wypchanego wędlinami, serem oraz posiekanymi warzywami.
- I wypij to.

Rzucił Hogo stawiając obok mnie szklaną butelkę z błękitnym napojem w środku. Powoli przyłożyłam szyjkę naczynie do nosa, chcąc powąchać. Pachniało to jak owoce, bardzo słodkie, leśne owoce z dodatkiem czegoś mniej znajomego.
- Jedzenie pozwoli ci zregenerować siły, a ta mikstura wspomaga trawienie i przyspiesza ten proces.

Dodał widząc moją ciekawość oraz zainteresowanie. Słysząc to pokiwałam głową i westchnęłam. Zaczęłam jeść swoją część kanapki, popijając jednocześnie napojem. Był słodki, lekko kwaśny, ale orzeźwiający. Zajęło nam to moment, ale w końcu wstaliśmy z ziemi pełni i gotowi do działania.
- Dobra. Pokazałaś mi że potrafisz stworzyć kilka tarcz jednocześnie oraz że umiesz stworzyć bańkę ochronną. A teraz... Połącz to!

Stwierdził Hogo unosząc ręce ku górze i z uśmiechem na twarzy dając mi nowe zadanie. Chwilę podrapałam się po głowie, a następnie za pomocą swojego kryształu elementarnego stworzyłam trzy stojące obok siebie bańki ochronne.
- Co. Co to ma być?

Zadał pytanie chłopak spoglądając na mój wytwór, jednak nie wyglądał na zadowolonego. W stworzonych przeze mnie bańkach zmieściła by się conajmniej jedna osoba, no ale było ich trzy.
- No kazałeś mi zrobić coś takiego to masz.

The Boys Vicious CrusadeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz