#16 Samuraj nie ma celu, ma tylko drogę

9 3 0
                                    

Skakałam i biegałam między gałęziami drzew, rozglądając się za tajemniczą postacią śledzącą naszą trójkę. Okrążyłam dziewczyny parę razy, zajrzałam w każdy krzak oraz za każdy kamień w odległości kilkunastu metrów. Przeczesałam korony drzew, a następnie zapuściłam się trochę dalej aby mieć pewność czy to coś nie uciekło. W końcu znalazłam małą polankę, jakąś większą odległość od moich przyjaciółek. Schowałam się w wysokiej trawie, kucając i nasłuchując. W dłoni mocno trzymałam łuk, a na cięciwie już czekała świeża, ostra jak nóż strzała. Moje pół elfie uszy spostrzegły szelest wokół mnie. Coś bardzo szybko próbowało mnie okrążyć, aby po chwili wyłonić się z polany. Osoba ta wyskoczyła niezwykle wysoko, prawie ponad korony drzew, a następnie leciała w moją stronę kierując się swoimi nogami niczym żywy pocisk. Zacisnęłam zęby i posłałam w jej stronę grot, jednak przeciwnik zrobił unik w locie, a strzała przeleciała między jego długimi uszami wyrastającymi z czubka głowy. Wyciągnęłam z ziemi kolejne strzały i zrobiłam unik, gdy mój napastnik wbił się z buta w glebę. Miałam wrażenie jakby ziemia pode mną się zatrzęsła, a trawa wokół poruszyła od fali wiatru. Uśmiechnęłam się szeroko pod nosem widząc, że ta walka na pewno będzie ciekawa. Mój wróg stanął na przeciwko mnie, wyciągając nogę ze zrobionej przez siebie dziury. Oczy młodej kobiety w kolorze bursztynowym zwróciły się w moim kierunku z widocznym zamiarem skopania mi tyłka. Naciągnęłam więc kolejną strzałę na cięciwę i obie rzuciłyśmy się na siebie...

----------------

Razem z Makoto szłyśmy dalej w stronę naszego celu. Przechadzając się między drzewami nawet nie zauważyłyśmy kiedy Hanako zniknęła, ale za to w końcu obie stanęłyśmy na pokrytej krwią oraz ciałami arenie. Wyglądało to przerażająco. Nikt nie powiedział nam w jakich okolicznościach zmierzymy się z tym potworem, ale widząc taką masę zwłok wróciłam biegiem do lasu. Opierając się o drzewo zwymiotowałam, a moją głowę wypełnił widok zmiażdżonych i rozerwanych rycerzy zakonu. Ich białe pancerze są charakterystyczne, ale nie sądziłam, że zobaczę ich tutaj, aż tyle. Gdy już się ogarnęłam, wróciłam do Makoto, która spokojnie stała i spoglądała na Niego. Nie przeszkadzał jej smród rozkładających się ciał, ani robaki, które latały wszędzie. Była wpatrzona w wielkiego mężczyznę siedzącego na żelaznym tronie, na samym środku pola walki. Jego siedzisko zrobione było z broni poległych wojowników, a on sam wyglądał na martwego.
- Dobrze senpai... Z raportu wynikało, że jedynie udaje martwego. Prawdopodobnie skoro weszłyśmy na jego terytorium, to już wie, że tutaj jesteśmy. Masz jakiś plan?

Zapytałam spoglądając na moją straszą koleżankę, a ta jedynie wyciągnęła swoją katanę z rękawa.
- Planem jest zabicie go zanim on zabije nas. Nie mamy czasu na zabawę z jakimś wielkoludem.

Odpowiedziała zdeterminowana kobieta, a następnie zrobiła krok do przodu. Nagle jednak mężczyzna wstał z tronu, a ten się rozsypał. Mający prawie trzy metry facet z długimi do kolan, ciemnymi włosami oraz brodą stał naprzeciw nas gotowy do walki. Wyglądał jakby czekał na nasz kolejny ruch, aż Makoto wykonała następny, spokojny krok.
- Senpai! On wygląda jakby dawał nam szansę aby się wycofać.

Stwierdziłam, gdy po drugim kroku mojej partnerki nasz cel zaczął się powoli poruszać. Cały czas swój wzrok utrzymywał na naszej dwójce, chodząc po arenie jak gdyby nigdy nic i sprawdzając naszą redakcję. Czarne kudły zasłaniały jego oczy, ale dało się doskonale wyczuć wzrok tej kreatury na nas.
- To nieważne Noela. Nie możemy teraz uciec. Pamiętaj, że to zadanie powierzyła nam sama Gabriel. Chyba nie chcesz jej zawieść?

Po tych słowach młoda kobieta o długich, blond włosach złapała swój miecz w obie dłonie, a następnie ruszyła na przeciwnika. Zaciskając zęby biegłam za nią, tworząc sobie metalową tarczę. Makoto podskoczyła celując w szyję wielkiego gościa, ale ten prawie zmiotl ją jak muchę jedną ręką. Zrobiła unik odbijając się od jego klaty, w której tkwiło ostrze miecza. Dziewczyna wylądowała obok mnie, a ja klepnęłam ją w bark, nakładając na nią tarczę. A nawet parę warstw, ponieważ nawet bez wzroku pół elfki widać, że ten osobnik jest potężny. Gdy to się stało, brutalny gigant ruszył na nas podnosząc wysoko pięści, chcąc wbić nas w ziemię. Moja partnerka kopnęła mnie jednak nagle, po czym sama zrobiła unik. Gdyby nie odepchnęła mnie w ten sposób, mogła bym się nie obronić ponieważ całą swoją manę przetworzyłam na tarczę w kolorze czerwonym dla niej. Przerażona jedyne czym mogę się bronić to moja mała, metalowa tarcza. Zacisnęłam ze strachu zęby gdy pot spływał mi po czole. Nasz cel uderzając w ziemię zrobił w niej potężną wyrwę, a podłoże zatrzęsło się. Nie był to żaden żart, a fakt, który zmroził mi krew w żyłach tak samo mocno jak przy pierwszym spotkaniu z Eroiko. W tym momencie gdy ja stałam jak słup soli, Makoto zaczęła uderzać i ciąć nogi giganta, lecz jej katana nie zadawała mu żadnych obrażeń. Ostrze odbijało się po prostu od muskularnych łydek i ud przeciwnika. Widząc to moja starsza koleżanka odskoczyła ponownie, gdyż ten wydawał się wyprowadzać cios nogą. Zrobił to z taką precyzją, jakby trenował sztuki walki od wielu lat. Makoto podbiegła do mnie, co lekko mnie uspokoiło, a następnie obie odeszłyśmy od niego na jakąś odległość, aby obmyśleć plan. Widząc to, nasz cel ponownie zaczął krążyć wokół nas powoli się zbliżając.
- Miecz nic mu nie zrobił. Ale może to coś da.

The Boys Vicious CrusadeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz