Rozdział 11.

1K 81 5
                                    

Tata spojrzał na mnie z zabójczym wzrokiem i odpowiedział, że nie ma nic przeciwko. 

Pojechaliśmy więc po mamę, która zostala na imprezie. Musiałam się przesiąść do tyłu. To było nawet lepsze rozwiązanie, bo całą drogę do hotelu przegadałam ze Skatem i zapomniałam o bólu. 

Kiedy wysiedliśmy Skate znowu wziąłmnie na ręce i zaniósł do windy, cały czas mnie trzymał. Wszyscy wyjechaliśmy na 8 piętro i weszliśmy do pokoju numer 406. 

Skate w końcu mnie postawił i położyłam się na łóżku. 

- Nie wygląda to za dobrze - powiedziała mama przyglądając się mojemu kolanu (?) - przyniosę coś do odkarzenia i lód - powiedziała po czym poszła szukać czegoś w apteczce, którą wzięliśmy ze sobą. - No tak nie mamy lodu. Przecież nikt nie bierze lodu na wyjazd. Wiecie co, przejziemy się z Theo do jakiejś najblizej apteki i kupimy ci lód. Ty w tym czasie zostaniesz ze Skatem. Myślę, ze można ci ufać/ - zwróciła się do bruneta. 

- Oczywiście - odpowiedział z uśmiechem. 

Zostaliśmy sami w pokoju. 

 - Nie masz nic przeciwko, jeśli zadzwonię teraz do mojej przyjaciółki? - zapytałam go. 

- Nie, no pewnie, że nie. Przecież jesteśmy w twojej "posiadłości' ty tu rządzisz.  - odpowiedział, a ja szturchnęłam go łokciem w bok. 

Włączyłam laptopa i uruchomiłam skype'a.  Beth była dostępna, więc od razu się z nią połączyłam. Odebrała po pierwszym sygnale. 

- Hejka! - pomachchałam do kamerki. 

- Cześć misia - usłyszałam głos z drugiej strony. 

- Słuchaj, nie uwierzysz, kto ze mną jest. 

- No nie uwierzę, kto? Nie mów, że kogoś wyrwałaś. - Beth uniosła jedną brew w znaczacy sposób. 

- Ej, no wiesz, hahaha, chociaż w sumie było tam kilku ładnych gości. Nie wiesz? Więc patrz. - w tym momencie przyciągnęłam Nate'a za rękaw, aby było go widać w kamerce. 

- No cześć - przywitał się. 

Mina Beth, kiedy go zobaczyła była mniej wiecej taka, jakby zobaczyła ducha.  Nate tylko się uśmiechnął i poczekał, aż Beth zacznie coś mówić. 

- C - co? Ale jak? Wut? W ogóle ej właśnie czemu ty nie jesteś na imprezie, przecież się jeszcze nie skończyła! - zmieniła temat, próbując ukryć swoje zaskoczenie. 

- No cóż, Kylie nie potrafi chodzić i no cóż, miała wypadek. - zaśmiał się Skate. 

- Hej, to nie prawda, umiem chodzić, a to, że się wywróciłam to jeszcze nie znaczy, że nie umiem chodzić, wypraszam sobie. - powiedziałam, lekko szturchając go w bok. 

- Czyli coś ci się stało? - zapytała zaniepokojona Beth. 

- Wywróciła się i musiałem ją nieść na rękach, bo sama nie dała rady - wtrącił się brunet, zanim jeszcze zdążyłam coś powiedzieć. 

- Hej! Dlaczego mówisz za mnie, przecież boli mnie kolano, nie twarz i myślałam, że ja tu rządzę - krzyknęłam do chłopaka. 

Beth cały czas nas obserwowała. 

- No więc, wywróciłam i się i uderzyłam się w kolano, nie mogłam iść dalej, więc Nate mnie poniósł, ale zadzwoniłam po mojego tatę i on odwiózł nas do hotelu. - w końcu wytłumaczyłam przyjaciółce co mi się stało. 

- Oj, musi boleć. - syknęła Beth. - Ale tak w ogóle to co on robi tu z tobą, że tak zapytam? 

- Zaprosiła mnie - znowu wyprzedził mnie w odpowiedzi na pytanie.  Posłałam mu zabójcze spojrzenie. 

- Zaprosiłam go, bo niby czemu nie, ma czas, więc sobie ze mną posiedzi - zaśmiałam się. 

- No okej, nie wnikam - odparła Beth - a właśnie, dziękuję ci Skate za follow. 

- Nie ma sprawy ziomuś - odpowiedział. 

- Ziomuś? - spytała ironicznie Beth. 

- No laska - poprawił się. 

- No, tak lepiej. Kyls opowiadaj jak było na tej uroczystości. - powiedziała niecierpliwie. 

- Szczerze, to nie było aż tak fajnie. Zwykłe sztywne przyjęcie, myślałam, ze będzie lepiej. Ale nie było tak źle, bo poznałam Skate'a. No i dostałam iPhone'a. To było fajne. 

- Oh, no ale i tak mi opowiedz - nalegała Beth. 

Opowiedziałam jej wszystko ze szczegółami, tak jak chciała. Nawet o moim upadku. 

Później już się rozgadaliśmy na całego. Z apteki wrócili moi rodzice i mama obłożyła mi kolano lodem. Szybko się ściemniło. Czas leciał bardzo szybko.  W pewnej chwili do Nate'a zadzwonił telefon. 

- Przepraszam, ale musze już iść - odpowiedział kiedy odłożył słuchawkę. 

- Nic nie szkodzi, i tak ci dziękuję, że ze mną zostałeś i pomogłeś mi. 

- Nie ma sprawy. - odpowiedział.  - Mam jescze jedno pytanie. Czy mogłabyś mi dać swój numer telefonu?  

- Jasne. 666 624 333. 

- Ok. Dziękuję, napewno do ciebie zadzwonię - odpowiedział mi Maloley a na jego twarzy pojawiły się dołeczki. 

- Jeszcze raz ci dziękuję, za wszystko. 

- Trzymaj się mała. - puścił do mnie oczko i wyszedł z pokoju hotelowego. 

*SKATE* 

 Wyszedłem z jej pokoju.

Kylie wydawała sie naprawdę spoko. Bardzo miła dziewczyna. Myślałem, ze to będzie jakaś pusta lalka, która nawet nie będzie wiedziała kim jestem. A tu proszę. A jeszcze ten sposób, w którym opowiadała o Nashu. Mimo, ze tak naprawdę go nie zna, kocha go i to szczerze. Dałbym wszystko, żeby jakaś dziewczyna tak mnie kochała. Muszę zrobić coś, żeby ona go poznała. 

______________________________________________________________________________________________

I jest kolejny rozdział!

Jak myślicie co wymyśli Skate? 

Dziękuję wam za każdy komentarz i gwiazdkę, to bardzo motywuje. 

do następnego xx

Him.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz