8. Ręczna Suszarka

429 37 7
                                    


Zielonoskóry czarownik z rogami popatrzył na Magnusa jak na idiotę.

- Że na co mam uważać? - dopytał skrzywiony Ragnor. - Na rude dziecko?

- Na rudą nastolatkę - sprecyzował Magnus, popijając cappuccino. - Bo nie wiadomo, jakie ma intencje.

Fell zmierzył azjatę niemiłym, dziwnym wzrokiem.

- Znowu zostałeś niańką, Bane? Jakieś rude dziecko cię prześladuje i dlatego szukasz u mnie schronienia?

Magnus uniósł brwi, tak jak wysoko unosił mały palec, gustownie trzymając filiżankę.

- Nie boję się dzieci.

- Catarina ostatnio dzwoniła i mi powiedziała, że bachor ze śnieżką chciał cię zabić - oznajmił Ragnor, wrednie uśmiechnięty. - Może jednak się boisz?

Magnus zrobił smutną minę.

- Nie dodała, że ulepiłem wielkiego, kociego bałwana?

- Nie, bo gdy wspomniała o bałwanie, od razu pomyślałem o tobie jako tym bałwanie.

Magnus nieufnie zmrużył oczy. Ragnor roześmiał się, uderzając dłonią w kolano. Niemiły osobnik, zawsze wredny. Bane odstawił cappuccino na mały stoliczek przy swym fotelu i spojrzał na Fella poważniej.

- Ta mała ruda to córka Farichild.

Ragnor przestał się śmiać jak po kuble zimnej wody. Dlatego wtedy Magnus parsknął głośnym rechotem, zadowolony, że nie tylko Ragnor się śmieje.

- Aha... - Fell marszczył brwi, obserwując dywan pod nogami jak wybitny obraz w galerii. - Czyli mówisz mi, że bajki, które opowiadano dzieciom, są prawdziwe.

- Tak jakby - Magnus wzruszył ramionami. - Jocelyn równie dobrze może mieć nowego Łowcę, z którym się potajemnie spotyka, i to z nim mieć dziecko. Może Valentine wcale nie wstał z grobu?

Ragnor prychnął głośno.

- Clave zawsze robi nas w bambuko - wymamrotał. Posłał Bane'owi twardy wzrok wypełniony horrorem. - Nigdy nie powiedzieli, jak Morgenstern zginął. Dlatego powstały u nas te wszystkie plotki. Może oni sami gdzieś go ukrywają? - parsknął ze wściekłością Ragnor. - Nefilim może i są wobec siebie okrutni, ale głaszczą się po główkach i zwalają wszystko na Podziemnych. Nie wiem, Magnusie, jak mam myśleć o córce Fairchild, i czy Morgenstern rzeczywiście żyje. Nie wiem.

Magnus skinął głową, zgadzając się z przyjacielem. W całym tym nadchodzącym czarno-białym scenariuszu znajdował się przynajmniej jeden plusik... Trochę śmieszny, ale cóż poradzić, skoro Bane uwielbiał żartować?

A mianowicie, zamiast przejmować się swoją nadchodzącą śmiercią, był spokojny, że przynajmniej Alec Lightwood był bezpieczny. Nocnym Łowcom w takiej sytuacji nic nie groziło.

- Cóż, bądź co bądź... - zaczął z westchnieniem Magnus. - Odwiedziłem cię, żeby cię ostrzec. Ostatnio pogoniłem małego rudzielca spod moich drzwi, a że ty też jesteś Wysokim Czarownikiem, przewiduję, że młoda będzie kontaktować się także z tobą. Oraz innymi ważniejszymi Podziemnymi, oczywiście... - dodał Bane. - Dlatego pomóż mi i też porozsyłaj wiadomość, że należy strzec się rudej gówniary.

Ragnor znowu przybrał pozę myśliciela, zwłaszcza po pierwszych zdaniach Bane'a. Oparł łokcie na podłokietniku swojego fotela i splótł palce dłoni pod brodą. Wbił w Magnusa surowe spojrzenie.

- Mówisz, że była u ciebie?

- Tiaa... - przyznał lekko azjata. - Bo obecnie jest na Brooklynie.

𝔾𝕣𝕠𝕨𝕚𝕟𝕘 𝕃𝕠𝕧𝕖Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz