Zielonoskóry czarownik z rogami popatrzył na Magnusa jak na idiotę.- Że na co mam uważać? - dopytał skrzywiony Ragnor. - Na rude dziecko?
- Na rudą nastolatkę - sprecyzował Magnus, popijając cappuccino. - Bo nie wiadomo, jakie ma intencje.
Fell zmierzył azjatę niemiłym, dziwnym wzrokiem.
- Znowu zostałeś niańką, Bane? Jakieś rude dziecko cię prześladuje i dlatego szukasz u mnie schronienia?
Magnus uniósł brwi, tak jak wysoko unosił mały palec, gustownie trzymając filiżankę.
- Nie boję się dzieci.
- Catarina ostatnio dzwoniła i mi powiedziała, że bachor ze śnieżką chciał cię zabić - oznajmił Ragnor, wrednie uśmiechnięty. - Może jednak się boisz?
Magnus zrobił smutną minę.
- Nie dodała, że ulepiłem wielkiego, kociego bałwana?
- Nie, bo gdy wspomniała o bałwanie, od razu pomyślałem o tobie jako tym bałwanie.
Magnus nieufnie zmrużył oczy. Ragnor roześmiał się, uderzając dłonią w kolano. Niemiły osobnik, zawsze wredny. Bane odstawił cappuccino na mały stoliczek przy swym fotelu i spojrzał na Fella poważniej.
- Ta mała ruda to córka Farichild.
Ragnor przestał się śmiać jak po kuble zimnej wody. Dlatego wtedy Magnus parsknął głośnym rechotem, zadowolony, że nie tylko Ragnor się śmieje.
- Aha... - Fell marszczył brwi, obserwując dywan pod nogami jak wybitny obraz w galerii. - Czyli mówisz mi, że bajki, które opowiadano dzieciom, są prawdziwe.
- Tak jakby - Magnus wzruszył ramionami. - Jocelyn równie dobrze może mieć nowego Łowcę, z którym się potajemnie spotyka, i to z nim mieć dziecko. Może Valentine wcale nie wstał z grobu?
Ragnor prychnął głośno.
- Clave zawsze robi nas w bambuko - wymamrotał. Posłał Bane'owi twardy wzrok wypełniony horrorem. - Nigdy nie powiedzieli, jak Morgenstern zginął. Dlatego powstały u nas te wszystkie plotki. Może oni sami gdzieś go ukrywają? - parsknął ze wściekłością Ragnor. - Nefilim może i są wobec siebie okrutni, ale głaszczą się po główkach i zwalają wszystko na Podziemnych. Nie wiem, Magnusie, jak mam myśleć o córce Fairchild, i czy Morgenstern rzeczywiście żyje. Nie wiem.
Magnus skinął głową, zgadzając się z przyjacielem. W całym tym nadchodzącym czarno-białym scenariuszu znajdował się przynajmniej jeden plusik... Trochę śmieszny, ale cóż poradzić, skoro Bane uwielbiał żartować?
A mianowicie, zamiast przejmować się swoją nadchodzącą śmiercią, był spokojny, że przynajmniej Alec Lightwood był bezpieczny. Nocnym Łowcom w takiej sytuacji nic nie groziło.
- Cóż, bądź co bądź... - zaczął z westchnieniem Magnus. - Odwiedziłem cię, żeby cię ostrzec. Ostatnio pogoniłem małego rudzielca spod moich drzwi, a że ty też jesteś Wysokim Czarownikiem, przewiduję, że młoda będzie kontaktować się także z tobą. Oraz innymi ważniejszymi Podziemnymi, oczywiście... - dodał Bane. - Dlatego pomóż mi i też porozsyłaj wiadomość, że należy strzec się rudej gówniary.
Ragnor znowu przybrał pozę myśliciela, zwłaszcza po pierwszych zdaniach Bane'a. Oparł łokcie na podłokietniku swojego fotela i splótł palce dłoni pod brodą. Wbił w Magnusa surowe spojrzenie.
- Mówisz, że była u ciebie?
- Tiaa... - przyznał lekko azjata. - Bo obecnie jest na Brooklynie.
CZYTASZ
𝔾𝕣𝕠𝕨𝕚𝕟𝕘 𝕃𝕠𝕧𝕖
Hayran Kurgu🄼🄰🄻🄴🄲 🄵🄰🄽🄵🄸🄲 Magnus Bane podczas pobytu w Idrisie (gdzie tylko odwiedzał swojego dobrego przyjaciela) pełnił bardzo ważną funkcję. Został niańką małych Nocnych Łowców, dwójki rodzeństwa Lightwood. Ta służba nie przeszkadzała czarownikowi...