Rozdział 13

1.2K 158 157
                                    

Hej Wam ❤️
Dzisiaj trochę więcej o przeszłości Frei 🥺
~~~

Phemie z okna w kuchni obserwowała swoją siostrę i Figasyjczyka, który jej towarzyszył. Wysoki Xavier, ubrany w jakiś ciemnozielony cienki płaszcz i czarne spodnie zupełnie nie pasował do niskiej, drobnej Frei, która w dżinsach i jasnej bluzie szła obok niego. Pomijając już to, że Xavier był wyższy od jej siostry o głowę, wyglądali jak swoje przeciwieństwa. Ona z jasnym warkoczem, drobna i ubrana zwyczajnie, i on ze swoimi ciemnobrązowymi włosami, postawny, silny i noszący się jak książę. Jego ubrania właściwie dla Phemie przypominały jeden ze strojów wojowników, które pokazywała jej Freya w podręcznikach dziadka. No a Xavier wyglądał na kogoś, kto miecz nosił nie dla ozdoby.

Tyle że Phemie znała swoją siostrę i wiedziała, jak Freya potrafi sobie radzić z bronią. Może i ona nie uważała się za świetną wojowniczkę, ale gdy walczyła z Anatolijem, Phemie dostrzegała, jakich kłopotów czasami dostarczała jej siostra mężczyźnie. Naprawdę była dobra, zwinna, szybka i silna. A Anatolij twierdził, że gdyby w końcu przemieniła się po raz pierwszy, jej moc mogłaby być niewyobrażalna.

Dziewczynka obserwowała, jak dołącza do nich Iona, ale nie widziała, by którekolwiek się odzywało. Zastanawiało ją to, że obcy tak łatwo się tutaj zaadaptowali i że właściwie wioska ich przyjęła. Nie miała pojęcia dlaczego, Freya twierdziła, że Finola musi mieć w tym jakiś interes, oprócz tych monet, które już skasowała, ale na razie nie wiedziała jaki. A Phemie nauczyła się wierzyć w przeczucia siostry i teraz też ciekawiło ją, czego właściwie chcą Figasyjczycy oraz czego oczekuje od nich Finola.

Po chwili odwróciła się od okna i zerknęła na Pana Rabusia. Kot ułożył się tuż przy wózku taty i chrapał jeszcze głośniej niż on. Dziewczynka z westchnieniem pochyliła się nad płótnem, które miała oddać na ocenę po wakacjach. Może naprawdę ukończy porządnie ten kurs szycia i chociaż w tym będzie mogła ulżyć siostrze? Taką miała nadzieję

*

Freya lubiła, gdy targ w wiosce miał więcej niż cztery stoiska, ale do tego trzeba było handlarzy zza granicy. Melifejczycy mogli wymieniać się jedynie towarami, które byli w stanie otrzymać w nadmiarze i zwykle oznaczało to po prostu warzywa, owoce, ziarna lub różnego rodzaju produkty spożywcze, ale nic więcej. Dlatego gdy handlarze z innych krajów byli wpuszczani do środka, targ tętnił życiem jeszcze bardziej, bo chociaż ludzie nie lubili obcych, lubili przywożone przez nich produkty. Tony i kilkoro innych sprzedawców bywało w tych rejonach od wielu lat, dlatego dostąpili tego zaszczytu, że nie musieli rozkładać kramików na zewnątrz wioski, ale oni odjechali już kilka dni temu. Na szczęście pojawili się inni kupcy mający pozwolenie na handel wewnątrz Melifey.

Freya prowadziła Ionę i Xaviera między straganami i jak zwykle ignorowała zachowanie ludzi, którzy na jej widok milkli nagle albo odwracali spojrzenia. Jedynie mina Xaviera posępniała z każdą kolejną minutą, gdy dostrzegał te dziwaczne sytuacje. W końcu jednak Freya dotarła z nimi do domu syna Finoli, gdzie chcieli dotrzeć i tam ich zostawiła, a sama, po zrobieniu kolejnych zapasów, tym razem też dla gości, ruszyła w stronę domu.

Starała się też nie zauważać wzroku Xaviera, który próbował, odkąd tylko wyszedł rankiem z domu Rosharda, nawiązać z Freyą rozmowę, ale dziewczyna starannie go ignorowała. Zdążyła przez noc przemyśleć jak wielkim błędem było to, co się wczoraj stało. Nie mogła dopuścić do kolejnej takiej sytuacji, bo przecież zbliżanie się do Xaviera nie miało sensu. Zupełnie. Nawet, jeśli sprawiał, że po raz pierwszy od bardzo dawna czuła się zupełnie inaczej, czuła się swobodniej i... bezpieczniej, gdy był w pobliżu, nawet, jeśli znała go tak krótko. Lubiła przebywać w jego towarzystwie, słuchać jego śmiechu, jego głosu, nawet podczas kłótni. Zresztą to chyba były najlepsze chwile, gdy doprowadzała go do wściekłości, a jego oczy błyszczały z irytacji.

Międzyświat. Więzy magii ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz