Hi! ♥️
~~Iona i Xavier usiedli w namalowanym pośrodku pomieszczenia kręgu. Freya po chwili wahania dołączyła do nich i zamknęła oczy. Wiedziała już, jak wygląda takie zaklęcie, ale nigdy nie brała w nim bezpośrednio udziału, więc to miała być nowość. Xavier i Iona zapewniali ją, że nic jej nie będzie i że nie wykorzystają ani grama jej magii, a ona, chociaż nie do końca ufna, w końcu po prostu postanowiła odpuścić i obserwować przebieg zdarzeń.
Iona zmieszała przyniesione przez wnuka Finoli zioła, później dodała do nich kilka kropli jakiegoś wywaru z fiolki, którą nosiła w torbie przy pasie. Przez chwilę mamrotała pod nosem jakieś nieznane Frei formuły, aż w końcu upiła łyk powstałego napoju i podała miseczkę Xavierowi. Freya była wdzięczna, że nie musiała pić tego świństwa, bo na myśl o tym, jakich składników musiała użyć Figasyjka, robiło jej się niedobrze. Ona miała tylko w odpowiednim momencie podać dłonie Ionie i Xavierowi, a potem zobaczyć obrazy, które powinny się pojawić. Nic więcej.
Po kilkunastu sekundach Freya poczuła, jak w całym pomieszczeniu zmienia się atmosfera. Czuć było emanującą z Figasyjczyków magię, która powoli wypełniała każdą wolną cząstkę przestrzeni. Bogowie, oni naprawdę byli potężni. Otworzyła jedno oko, by spojrzeć, czy ktoś inny też to wyczuwa, ale Finola i William patrzyli na nich bez żadnego zdziwienia czy strachu. Nie, jak widać magia wypełniała jedynie okrąg, w którym się znajdowali i to w tej chwili tak bardzo, że Freya zaczęła z trudem łapać oddech.
W końcu to napięcie zelżało, chociaż Freya miała wrażenie, że minęły godziny, a nie zaledwie minuty. Miała znów zamknięte oczy, więc tylko wyczuła, że Xavier i Iona wyciągnęli w jej kierunku dłonie, a więc musiało im się powieść. Chwyciła ciepłą, delikatną dłoń kobiety i dużą, szorstką Xaviera. Oboje zacisnęli palce na jej nadgarstkach i wtedy we Freyę uderzyły obrazy.
Zobaczyła blondwłosego mężczyznę, który z długą, metalową laską stał przed jej domkiem przy jeziorze. Był odwrócony tyłem, więc mogła dostrzec jedynie jego długie do ramion włosy oraz to, że był wysoki i postawny. Nawet stąd potrafiła jednak ocenić, że nie był jakimś zwykłym rzezimieszkiem czy uciekinierem – nie, ten mężczyzna roztaczał wokół siebie aurę mocy i dostojeństwa, jakby... jakby był arystokratą z czterech królestw. Co, do cholery?
Obrazy zaczęły się zmieniać. W następnej chwili dostrzegła błysk zielonych oczu i obcy stał na granicy wyspy, w rzadko odwiedzanej przez nią części, tuż przy Wodnej Pustyni, jednym z najdziwniejszych miejsc w Międzyświecie. Potem przeskoczył na drugą stronę, ku drewnianemu mostowi obok Solfer. Następnie znalazł się przy północnym szlaku. Obok małej doliny. Tuż przy czarnym stawie. Pojawiał się szybko i znikał, jakby cały czas próbował umknąć przed jej spojrzeniem. Ale przecież niemożliwe było, żeby był w tylu miejscach jednocześnie. Ani w tylu miejscach w tak krótkim czasie. Frei od tego wszystkiego zaczęło kręcić się w głowie, musiała się skupiać, żeby utrzymać koncentrację i czuła, że chociaż Iona i Xavier nie korzystali z jej mocy, to magia i tak uciekała z niej jakimś sposobem. Nie wiedziała czemu, ale czuła się, jakby przez kilka godzin próbowała nakarmić swoją mocą kohaxy.
W końcu, po czasie zdaje się trwającym wieczność, Xavier i Iona puścili jej dłonie. Freya otworzyła ciężkie powieki i zerknęła w kierunku mężczyzny, ale to Iona odezwała się pierwsza:
– Jest na wyspie, to wiemy na pewno.
Freya się skrzywiła.
– Tak. Ale... mam wrażenie, że jest wszędzie. – Bogowie, mówienie też bolało. – Widziałam go przy jeziorze, przy drewnianej kładce po wschodniej stronie, na granicy z Wodną Pustynią... Jakby był w każdym z tych miejsc jednocześnie, a to niemożliwe.
CZYTASZ
Międzyświat. Więzy magii ✔️
FantasyNa styku czterech światów. Gdy Freya była mała, dowiedziała się, że istnieje coś poza jej małym domkiem przy lesie. Wielu podróżnych przecinających szlaki obok domu podpowiadało, że na świat składa się więcej, niż tylko trzy wioski w pobliżu jej cha...