Hi! 😊
~~~– Freya...
Dziewczyna pokręciła głową, gdy Xavier wyciągnął dłoń w jej stronę. W jej oczach zapałała furia, ale szybko starała się ją zgasić. Dotarła do leżącego najbliżej Brullia i z ulgą odkryła, że oddycha, tak samo jak pozostała czwórka. Obcy po prostu ich uśpił. Ułożyła ich więc w ciszy na trawie, na szczęście znajdowali się w pewnej odległości od zabitych i arrittu, więc na razie mogła skupić się na czymś innym. Odwróciła się do stojących niedaleko Figasyjczyków, którzy przypatrywali jej się uważnie.
– Okłamaliście mnie.
– Ty znasz figasyjski – mruknęła cicho Iona.
Freya odwróciła się w jej stronę i dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że nadal mówiła w ich języku. Ale to nie miało znaczenia. Złość i strach rozsadzały ją od środka. Przede wszystkim nie miała pojęcia, kim był obcy, ale najwyraźniej Figasyjczycy to wiedzieli. Znali go. Jak to powiedział? Że trenowali w tym samym miejscu? Do Frei powoli docierało znaczenie tych słów, gdy przypominała sobie ogrom mocy Xaviera i Iony, ale nie potrafiła tego najpierw zaakceptować. Poza tym... ta cała historia ze ślubem księcia, z byciem nic nieznaczącymi Figasyjczykami... Okłamali ją i całą wioskę. Oni mieli inny cel. A teraz... cholera, Freya zdała sobie sprawę, że od początku po prostu ją wykorzystywali.
– A wy mnie okłamaliście. Znacie tego Maga, wiecie...
– On nie jest Magiem – przerwał jej Xavier. – I nie jest stąd. Basyl uciekł z więzienia Białego Legionu.
Zamarła i otworzyła szeroko oczy, gdy usłyszała wreszcie nazwę, o której bała się pomyśleć. To nie było możliwe, przecież Biały Legion miał zbyt silne osłony, nie dało mu się uciec. Jako mała dziewczynka nasłuchała się historii o tym, jak potężna to formacja, jak nieustraszona. I że równać jej się mogli tylko członkowie Rodu z Ivarry, którzy byli po prostu odpowiednikiem Legionu.
Ale... patrzyła na Xaviera i Raula, na moc wylewającą się z ich postaci, na ich mocne sylwetki i chłodne, zdaje się przez cały czas szukające zagrożenia, oczy. Pamiętała, jak Xavier walczył z arrittu, jak ją wyleczył i jak się poruszał. Czy naprawdę to było takie dziwne, gdyby byli członkami Białego Legionu? Mogła się domyślić. Te ich ruchy, ta moc, siła... Powinna wiedzieć, że byli agentami jednej z najbardziej elitarnych jednostek Figasji.
Tylko nie podejrzewała, że ktoś taki zapuści się w te tereny, nie wierzyła w to przez cały czas. Przecież Biały Legion był formacją, do której wstępowali jedynie najpotężniejsi i najsilniejsi. Miał bronić królestwa, był właściwie jednocześnie wojskiem i policją. Składały się na niego cztery osobne jednostki: Straż Królewska, która broniła rodziny królewskiej oraz pałacu, Strażnicy Miast, pilnujący porządku, Zbrojni, czyli odpowiednik policjantów, którzy ścigali przestępców oraz ci, których nazywano Białymi Płomieniami, czyli żołnierze i agenci do zadań specjalnych. Którymi z nich mieliby być Xavier i Raul? A Iona i reszta, czy oni też należeli do Białego Legionu?
– I wysłano po niego dwóch Białych Płomieni? – powiedziała Freya z kpiną w głosie. Gdy Xavier nie zareagował na tę nazwę, przymknęła oczy. Do cholery, czyli byli właśnie Białymi Płomieniami. Dodała więc: – Czym sobie zasłużyliście na zesłanie do Międzyświata?
Wiedziała, że z byle powodu ktoś rangi wojownika Białego Płomienia nie zostałby tu przysłany dobrowolnie. No chyba że się myliła, może Xavier i Raul wcale jednak nie musieli jakoś odkupić błędów, tylko sami zgłosili się do wyprawy. Ale teraz już niczego nie była pewna. Niech to szlag, myślała. A ona dała się oszukać i to tak łatwo. Jasne, wiedziała że coś ukrywają, ale nie sądziła...
CZYTASZ
Międzyświat. Więzy magii ✔️
FantasyNa styku czterech światów. Gdy Freya była mała, dowiedziała się, że istnieje coś poza jej małym domkiem przy lesie. Wielu podróżnych przecinających szlaki obok domu podpowiadało, że na świat składa się więcej, niż tylko trzy wioski w pobliżu jej cha...