3.

260 18 3
                                    

Diabeł zeskoczył z drzewa po czym wylądował miękko na trawie. Odważnym, sprężystym krokiem szedł ku mnie, a ja stałam w miejscu jak wrośnięta w ziemię. Mój oddech stał się urywany.  Jego zielone oczy emanowały zapierającym dech blaskiem. Ze skrępowania przygryzałam dolną wargę do momentu, aż poczułam metaliczny smak krwi.

-Jak widać nie możesz się ode mnie odczepić- zaczął stając przede mną, ciężar ciała opierając na prawej nodze.

-Nie ujęłabym tak tego- zaoponowałam trzepocząc skrzydłami- nie ja wybrałam sobie przeciwnika. Zrobiła to za nas główna Trójca.

-Może było to jakieś przeznaczenie- Harry przebiegł ręką po rogach w rozbawieniu.

Miałam już coś dodać, gdy nasza podopieczna wstała i skierowała się do domu wraz ze swoim bratem. W milczeniu szliśmy za nią, co chwilę wymieniając ukradkowe spojrzenia. Nie wiedziałam jaki jest mój stosunek do tego Diabła.  Rodzice uczyli mnie, że jako Anioł nie powinnam nikogo odtrącać,  lecz piekielne istoty miały być wyjątkiem. Jednak od pewnego czasu czułam dziwne przyciąganie do Harrego,  jednak mógł to sprawić jego zwykły czarci urok, więc nie przejmowałam się tym zbytnio. Siedzieliśmy przy dziewczynie do wieczora. Kilka sytuacji doprowadziło do starcia między mną,  a Harry'm. Rola kuszenia diabłów i pomagania aniołów polega na mówieniu do ucha delikwenta czynności, które twoim zdaniem należą do dobrych wyjść z sytuacji. U ludzi to nazywa się podobno "głos sumienia", ale akurat nie uważałam na tej lekcji. Byłam z siebie dumna, gdyż jak na razie wygrywałam z przeciwnikiem 3:1.

Niebo stało się granatowe, a gwiazdy i księżyc mieniły się srebrem i platyną.  Mogłoby się wydawać, że owe ciała niebieskie mogą oślepić swoim blaskiem. Powietrze było ciepłe, lekki wiatr smagał nasze twarze. Razem z chłopakiem lecieliśmy nad migoczącym miastem w ciszy podziwiając ten cudowny widok. W ciągu dnia nie rozmawialiśmy za dużo. Myślę, że to wszystko było spowodowane uprzedzeniami, ale i także odrazą,  którą nawzajem w sobie wzbudzaliśmi.  W jednej chwili niebo przysłoniły czarne chmury a z nich zaczął padać mocny deszcz. Zaczęliśmy lecieć szybciej gdy błyskawice niczym sztylety zaczęły przecinać niebo. Nie zdążyłam mrugnąć okiem, a Harry leciał już w dół, przebity jednym z ostrych końców pioruna. Oczy miał zamknięte, a włosy prostowały się pod wpływem wiatru. Nic nie dało krzyczenie jego imienia. Musiałam coś zrobić. Puściłam się w jego kierunku i mogłoby wydawać się, że jestem tak szybka, iż bez problemu  mogłabym swobodnie manewrować między kroplami deszczu. W przypływie emocji, gdy ciało chłopaka miało już zderzać się z ziemią, ja... złapałam go za rękę chroniąc od upadku.

Dziękuję za gwiazdki i wyświetlenia! <3
Przepraszam, że rozdział krótki, ale wolałam wstawić taki niż żaden :*

DevilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz