5.

245 18 1
                                    

Diabły usiadły na przeciwko, po stronie przeznaczonej dla nich. Harry cały czas lustrował mnie swoim spojrzeniem. Nasze oczy spotykały sie co chwile, więc moje policzki pokrywał ciemny odcień szkarłatu. Czułam sie naga przy jego świdrujących, zielonych oczach. Brzuch bolał mnie tak, jakby ktoś wbił w niego setki gwoździ. Zimny pot pokrywał moje czoło i naprawdę ostatnią rzeczą jakiej w tamtym momencie pragnęłam, było grzanie plastikowego krzesełka w izbie przyjęć. Ukradkiem zaczęłam przyglądać się jego towarzyszce. Czarne włosy okalały jej bladą twarz. Duże, granatowe oczy przyglądały się z uwagą krogulcowatym paznokciom, a czerwone, pełne usta wykrzywiały się w uśmiechu. Na pewno była ode mnie o wiele wyższa. W chwili, gdy zarejestrowałam bliznę o nieregularnym kształcie w kąciku jej oka, ona podniosła na mnie wzrok. Spłoszona podskoczyłam na siedzeniu, czerwieniąc się jeszcze bardziej po same cebulki włosów. Drzwi po obu stronach korytarza otworzyły się z hukiem. Z pomieszczeń wyszli dwaj doktorzy. Jeden z nich, stojący obok mnie ubrany był w biały kitel. Z pewnością był już po trzydziestce, ponieważ końcówki jego skrzydeł były przypruszone srebrem. Jego włosy były prawie białe, a na twarzy gościł chłopięcy uśmiech. Drugi  był jego przeciwieństwem. W czarnym kitlu, z czarnymi jak smoła skrzydłami i czerwonymi rogami nie prezentował się zbyt przyjaźnie. W jego szarych oczach czaiły sie ogniki, a twarz była wykrzywiona w grymasie.
-Proszę do gabinetu- powiedzieli w tym samym czasie.

Harry

Doktor kazał mi ściągnąć koszule za parawanem i poczekać na niego. Musiał załatwić pewne formalności z Luiz - moją opiekunką. Splatając ze sobą palce, podniosłem ręce do góry i wygiąłem ciało w łuk. Mój kręgosłup strzelił przyjemnie, przez co na chwile mogłem zapomnieć o bólu. Całe moje ciało mrowiło. Wziąłem kilka głębokich oddechów. Czułem się słabo, przez co nie mogłem wykonywać codziennych czynności. Zastanawiało mnie, dlaczego Rosalinda zjawiła się tu w tym samym czasie co ja? Może to ten dotyk miał jakieś negatywne skutki? Dobrze wiedziałem, że złamaliśmy kodeks. Tak naprawdę miałem to głeboko w dupie, ale gdzieś tam w środku bałem sie konsekwencji. Najdziwniejsze było to, że od pewnego czasu zacząłem coraz więcej myśleć o moim Aniołku. Wyobrażałem ją sobie w różnych sytuacjach, co mnie przerażało. Starałem się nie dopuszczać tych myśli do siebie, ale to było trudniejsze niż myślałem. Parawan został odsunięty. Przede mną stanęła Luiz, ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
-Czego?- mruknąłem opierając swoje dłonie na kozetce.
-Chciałam tylko powiedzieć, że lekarz zaraz przyjdzie, więc nie musisz się gorączkować- odparła, siadając obok mnie. Jej dłoń spoczęła na moim kolanie.
-Czyżbyś znał tego brzydala?- szepnęła, sunąc ręką w górę mojego uda. Szybko ją strąciłem.
-Myślę, że ta informacja nie jest ci potrzebna. I ona nie jest brzydalem.
Diablica wstrzymała oddech.
-Czyżbyście złamali kodeks?!- warknęła, stając na równe nogi.
-Co ty bredzisz, idiotko? - prawie krzyknąłem, przełykając nerwowo śline.
-Mnie nie okłamiesz! Każdy normalny Diabeł, nie obroniłby swojego przeciwnika, więc to jedyne logiczne wytłumaczenie twojego zachowania!- wbiła mi jeden ze swoich paznokci w ramię, na co się skrzywiłem.
-Będę robił co mi się żywnie podoba. A co? Może jesteś zazdrosna?- wysyczałem zgarniając koszulę i wychodząc z gabinetu.

Rosalinda

Przepisano mi jakieś tabletki i zalecono leżeć w łóżku, dopóki ból nie minie. Zadowolona przemierzałam szpitalny korytarz do czasu, gdy nie zobaczyłam półnagiego Harry'ego idącego w moją stronę.
-Musimy pogadać- warknął wpychając mnie do pierwszego lepszego pomieszczenia i przekręcając klucz w zamku.

OBRAZEK Z DUPY, CAŁY CZAS SIĘ Z NIEGO ŚMIEJE! KOCHAM WAS!!! :***

DevilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz