Rosalinda
Nasze wargi ocierały się o siebie szybko i namiętnie. Dłonie Harry'ego spoczywały na moich biodrach, delikatnie je masując. Przesunęłam się na jego kolanach chcąc zmniejszyć odległość między naszymi klatkami piersiowymi. Diabeł zamruczał głośno, wyrażając aprobate. Jego ciepły język zaczął drażnić moje podniebienie. Przesuwał nim powoli, jakby z namaszczeniem. Podobało mi się to, więc próbowałam mu dorównać. Nieumiejętnie przejechałam swoim językiem po jego dolnej wardze.
-Powoli...- wyszeptał chłopak rozłanczając nasze opuchnięte usta.
-Nie wiem czy to był dobry pomysł.
-Przed chwilą jakoś cię to nie obchodziło- zaśmiał się słodko patrząc prosto w moje oczy.Noc była chłodna, gdy razem wracaliśmy do naszych Akademii. Harry był cichy, co chwilę spoglądał na mnie kątem oka. Chciałam wiedzieć o czym tak naprawdę myśli.
-Czy... czy coś się stało?- spytałam niepewnie, wyznaczając linię palcem od swojej skroni do brody.
-Wszystko jest okej- westchnął unikając mojego wzroku.
Nie chciałam dalej wiercić mu dziury w brzuchu. Przyłożyłam czubek języka do wnętrza policzka i skulona podążałam za Diabłem. Wcześniej całował mnie jakby miał to być nasza ostatnia chwila razem. Teraz jest oschły i przygaszony. Gdy w oddali mogłam już zauważyć pojedyncze okna, w których zapalone było światło, przyśpieszyłam. Jego ignorancja mnie smuciła, więc chciałam jak najdzybciej znaleźć się w swoim łóżku. Trzepotałam skrzydłami z całych sił, aż zaczęły wypadać z nich pojedyncze pióra. Łzy cisnęły mi się do oczu.
-Rosi, zaczekaj!- słyszałam za sobą, lecz nie zatrzymałam się.
Nagłe szarpnięcie za ramię powstrzymało mnie przed ucieczką.
-Oh Rosi, co się stało? To przez ten pocałunek?
-Nie odzywałeś się do mnie... Myślałam, że żałujesz- płakałam spanikowana.
-Niczego nie żałuje! Tak bardzo chciałem to zrobić. Po prostu...
-Co? Powiedz mi!- krzyknęłam patrząc mu prosto w oczy- Nie chce żeby ktoś się mną bawił.
-Nie bawię się tobą. Muszę to wszystko przemyśleć. Dobranoc... Aniele- chłopak pocałował mnie w czoło i odleciał do swojego Akademika.Harry
Niedługo po godzinie czwartej nad ranem ubrany w swoje wytarte dresy i podkoszulek postanowiłem zejść na ziemię, aby trochę pobiegać. Temperatura nie była za wysoka, lecz szybko płynąca krew w moim diabelskim ciele ogrzewała każdą możliwą komórkę. Byłem mile zaskoczony wczorajszą reakcją Rosalindy i chciałem powtarzać ten moment w nieskończoność. Skręciłem w jedną z alejek Central Parku i automatycznie się zatrzymałem. Na jednej z ławek siedział Niall a obok niego mój Anioł.