Niya

1.1K 56 14
                                    

Zachwiawszy się niebezpiecznie, Sora ścisnął mocniej uchwyt. Z kolejnej stacji metro ruszyło nieco gwałtowniej niż zwykle, aż z ręki wypadła mu prawie wielka, podróżna torba. Monotonny, kobiecy głos ogłosił następną stację i poprosił o nieopieranie się o drzwi; komunikat przydatny, zważywszy na to, że jeden pasażer ocierał się o drugiego w wagonie upchanym do granic możliwości.

Odchylił kołnierz koszuli, która przylgnęła do jego ciała, przygnieciona marynarką. Ludziom dokoła gorąco było w koszulkach z krótkim rękawem i spodniach do kolan, a on gotował się w garniturze. Taka praca, nie lubił na to narzekać.

Miejsce siedzące obok uchwytu, który ściskał, zajmowały dwie nastolatki. Co chwila przekrzykiwały się i śmiały z czegoś w telefonie, nie przejmując się w ogóle wymownymi spojrzeniami pozostałych pasażerów.

Jedna z dziewczyn, drobna, krótkowłosa licealistka, spojrzała na reklamę pokazywaną na wyświetlaczu, a jej oczy rozpromieniły się, jakby o czymś jej to nagle przypomniało.

– Eeej, a w ogóle, będą dziś powtarzać ten nowy serial z Niyą!

– Nowy? Tydzień temu był ostatni odcinek! Matko, Mayumi, ty zawsze jesteś do tyłu...

– No i co! Obejrzysz?

– Zależy, o czym to?

– Nie wiem. Z Niyą.

Sora uśmiechnął się pod nosem, po czym sam spojrzał na reklamę, która tak przyciągnęła uwagę dziewczyny. Reklamę czego? Nie wiedział. Z Niyą.

Szczupły chłopak o blond włosach łagodnie opadających na wesołe, brązowe oczy, z dwoma różowymi wsuwkami znajdującymi się tam właściwie tylko dla ozdoby. Piękny, choć o mężczyznach mówić tak nie wypada. Żadne inne słowo nie oddawało tego, jak wyglądał. Miał delikatne, androgeniczne rysy twarzy i jakiś trudny do wytłumaczenia wdzięk, który Sora umiał odczytać nawet z nieruchomego zdjęcia, jakby blondyn zastygł w pełnym gracji piruecie.

Bez skazy. Taki właśnie był Niya.

Sora nie przepadał zwykle za idolami, ale Niya stanowił wyjątek. Nie był wielkim fanem, który wykupował wszystkie płyty w dniu premiery, ale pogłaśniał, kiedy słyszał go w radiu. Pierwszy jego kawałek usłyszał, kiedy jeszcze mówiło się na niego po prostu nazwiskiem i imieniem – Miya Kaito*. Z czasem fani zaczęli przekręcać to na "Niya Kaito" (miało przywodzić to na myśl "nya", czyli "miau"), aż wreszcie zostało samo "Niya". Sora znajdował się w mniejszości, którą interesowała jego muzyka, w swej kiczowatości w jakiś pokrętny sposób budująca. Do Niyi znacznie więcej fanów przyciągała jego uroda i mocno stylizowany, niewinny styl bycia. Po prostu się podobał, i to była jego marka. Młodym dziewczynom, owszem, ale i stosunkowo sporej ilości obleśnych staruchów, niewybrednie dających o sobie znać zawsze w komentarzach na Niconico**.

I chyba właśnie z uwagi na tych staruchów Niya postanowił zadzwonić do firmy, w której pracował Sora, by zatrudnić osobistą ochronę. A może nie. Może chodziło o coś zupełnie innego. Wiele widział i słyszał już Sora gwiazdorskich zachcianek.

O. Jego stacja.

Wyszedł na powierzchnię, w ręku dzierżąc wciąż podróżną torbę. Z głębokim odetchnięciem przyjął fakt, że na powietrzu było już nieco chłodniej. Nieco. Wklepał w nawigację adres, który na pożegnanie podało mu szefostwo. Niya znalazł sobie ponoć całkiem niezłe miejsce; niezłe dla celebryty, oczywiście. Niby na przedmieściach Tokio, gdzie cieszyć mógł się względnym spokojem, a jednak niedaleko stacji. Czy rzeczywiście niedaleko, gdy niesie się w ręku cały swój bagaż, a słońce grzeje jak na Hawajach – to już inna sprawa.

Idol | bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz