– Słucham?! – Sora mógłby przysiąc, że twarz kobiety poczerwieniała aż z wściekłości, kiedy usłyszała te słowa.
– Nie czaruj mnie, bo dobrze słyszałaś, co powiedziałem. To koniec Niyi, koniec. Umarł i już nie wróci. Nie chcę pozować na tego pajaca już ani jeden dzień dłużej! – krzyknął Kaito.
Sora uśmiechnął się tak, jak już naprawdę dawno, dawno się nie uśmiechał, choć ogółem uśmiechał się często. Ze szczęściem, z ulgą, z czymś, czego nie umiał wyjaśnić. Dobrze zrobił. Słusznie zaufał idolowi, że podejmie właściwą decyzję. Kto wie, czy nie cała ta droga od spotkania ich dwójki aż do teraz nie była drogą do niej, narastającym doń preludium, którego finalna nuta właśnie rozbrzmiała nad ich głowami.
Kaito po chwili odwzajemnił jego uśmiech, choć jeszcze niedawno z jego twarzy Sora odczytywał szczerą wściekłość. Uśmiechem tym nie zważał na Higuchi, nadal gotującą się we własnym oburzeniu, jak gdyby ona na chwilę przestała zupełnie dla niego istnieć.
– Żartujesz sobie ze mnie, Miya, tak?! Chcesz wracać do tej szczurowni, z której cię odkopałam, co?! Przestań się wydurniać! Zaraz załatwię to wszystko, zamiotę pod dywan te twoje durnowate grzeszki! Jesteś niepoważny, ty i...Miya! Halo, słuchasz mnie?! Miya! – Kobieta krzyczała, ile mogła, ale w tym momencie Kaito jej nie słuchał, już nie. Wypowiedział magiczną formułkę; oto stał się od niej wolny. Nigdy nie musiał już skakać na jej skinienie, tańczyć pod melodię jej rygoru, pozwolić jej być swoim jednocześnie dyrektorem kreatywnym i strażnikiem nieskazitelnej moralności. W tym sensie więc to, że mogła sobie krzyczeć do woli, stanowiło dla idola (byłego już zresztą) coś naprawdę ważnego.
Blondyn zbliżył się do Sory, gestem tym ignorując jeszcze bardziej pieklącą się Higuchi, która tak domagała się jego wagi, a przegrywała z milczącym ochroniarzem, który tylko się do niego uśmiechał. Mężczyzna zauważył łatwo, jak bardzo Kaito rozkoszował się w tym momencie własną wolnością, jak bardzo tryumfował choć przez tę krótką chwilę, którą pragnął przeżyć, nim przygniecie go obowiązek wyjaśnienia wszystkiego, ustalenia formalności i tak dalej.
Podszedłszy do Sory już wystarczająco, idol spojrzał tylko, czy Higuchi nadal patrzy. I gdy tylko uzyskał potwierdzenie, że patrzy rzeczywiście, niby jej na złość go pocałował.
– Miya! – jęknęła zrozpaczona menadżerka, tracąc już wszelkie nadzieje, że Kaito uda się na tym etapie przekonać jakimikolwiek podyktowanymi przez zdrowy rozsądek argumentami. On nie potrzebował już rozsądku, wystarczająco dużo namieszał w jego dotychczasowym życiu. Teraz miał coś lepszego.
Sora zamknął oczy, pozwalając chwili trwać w błogiej ciszy, która trwała w umysłach ich obu, choć w rzeczywistości zewsząd słyszeć powinni wściekłe sarkania Higuchi. I kiedy chwila ta się skończyła, ochroniarz od razu pomyślał, że stało to się zbyt szybko. Gdy otworzył oczy, ujrzał Kaito z ironicznym półuśmiechem na twarzy, patrzącego nań jakby z dumą, że udało mu się go zdobyć. Proszę bardzo, jeśli miało mu to sprawić przyjemność, to niech lepiej nie zastanawia się nad tym, kto tu naprawdę kogo zdobył.
Wreszcie blondyn spojrzał z powrotem na Higuchi.
– Masz jeszcze jakieś pytania?
Może tydzień minął, od kiedy całą Japonię ogarnęła wielka wrzawa, nie wiadomo właściwie czym bardziej spowodowana; przeciekami z prywatnego życia Kaito czy może jego rezygnacją z kariery. Bo tego mężczyzna nie ukrywał; poczuwszy, że opadły jego kajdany, dosyć swobodnie zaczął ze swoimi fanami rozmawiać, już nie jako swoje sceniczne, cukierkowe alter ego, a człowiek z krwi i kości. Uczciwie poinformował wszystkich o tym, że odchodzi i nikogo za nic nigdy nie przeprosił, twierdząc, że nie ma za co.
Kaito zgniótł dopalonego przed momentem papierosa w popielniczce, rozłożony na kanapie z gitarą elektryczną w rękach, po czym dłonią uwolnioną od niedopałka zaczął pieścić delikatnie struny, wydobywając z instrumentu cichutkie dźwięki piosenki, którą międlił ostatnio do znudzenia. Sora, który siedział obok z kubkiem herbaty w dłoniach, uśmiechnął się do niego.
– Doszlifowujesz?
– Na czymś będę musiał zarabiać, wiesz? – mruknął Kaito. – W końcu skończy mi się kasa za Niyę, chociaż...raczej nieprędko.
– No ale ochroniarza pewnie będziesz musiał wyłączyć z grona wydatków, kiedy kontrakt się skończy? Już niedużo zostało.
Blondyn zmarkotniał jakby na moment, Sora jednak zaśmiał się na tę reakcję.
– Spokojnie, właściwie to...myślałem, żeby potem wziąć jakąś mniej angażującą fuchę. Coś na etat, może w jakimś klubie, może na koncertach...
– I zostać tutaj? – spytał Kaito z nadzieją, po chwili wahania dodając: – Ze mną?
– Tak długo, jak ci nie zbrzydnę.
Mężczyzna uśmiechnął się sam do siebie, wciąż instynktownie wodząc palcami lewej ręki po gryfie. Sora zdążył podłapać już mniej więcej, która linia melodyczna do której części tekstu została ułożona, Kaito bowiem często podśpiewywał coś pod nosem. I musiał przyznać, że to naprawdę mu się podobało. Przede wszystkim dlatego, że czuł, że podobało się i Kaito.
– Czyli masz zamiar wypuścić kiedyś ten kawałek bez tytułu? – spytał ochroniarz.
– Ta, przydałoby się, ale nie łudzę się, że osiągnie jakiś wielki sukces...zresztą, zbrzydło mi samo to słowo. Ale wiesz, on wcale nie jest bez tytułu, tylko ten tytuł ma... – Kaito uśmiechnął się jakby wbrew sobie. – Więcej niż jedno znaczenie.
– Coś brzydkiego?
– Przeciwnie.
– To jak się nazywa?
– Sora e*.
Ochroniarz zaśmiał się, nie spodziewając się usłyszeć w tytule gry słów z własnego imienia.
– Co za zaszczyt mnie spotkał...
– Prawda? – Kaito odwzajemnił śmiech, nie przestając grać cichutko, jakby robił to dla przypomnienia własnym palcom, gdzie i w jakim momencie powinny się znaleźć. – Powiedziałbym ci, dlaczego, ale bardzo nie lubię mówić tego pierwszy.
– Pierwszy? – zdziwił się Sora, przez chwilę bowiem nie rozumiał.
Ale tylko przez chwilę.
Potem zaśmiał się, jak to miał w zwyczaju, i rzekł, widząc, że Kaito na to czeka:
– Niech ci będzie, mogę być pierwszy. Kocham cię.
*Sora e – jap. "Ku niebu"; samo imię "Sora" oznacza właśnie niebo.
CZYTASZ
Idol | bxb
RomanceHashimoto Sora, pełen wigoru i życzliwości ochroniarz, dostaje pracę, za którą nie jeden oddałby wszystko. Ma zapewniać osobistą ochronę Miyi Kaito, idolowi, który dzięki swej dziewczęcej urodzie i niewinnej osobowości stał się znany w całej Japonii...