Lubi, nie lubi...

404 31 0
                                    

Higuchi wyszła późnym wieczorem, gdy Miya zaczął dawać już wyraźnie znać, że nie wytrzyma już ani chwili dłużej. Sora również uznał, że gdy kobieta opuści posiadłość, i on uda się do swojego pokoju i da idolowi moment wytchnienia. Sądził, że uczyni mu tym przysługę, ale gdy chciał pójść już na górę, Miya zwrócił się do niego, nie pozwalając mu wyjść z salonu.

– Dlaczego jej powiedziałeś? – mruknął z pretensją.

Sora odwrócił głowę, by spojrzeć na Miyę. Wciąż siedział za keyboardem, choć odchylał się od niego tak daleko, jakby sama myśl o jego bliskości wprawiała go w dyskomfort.

– Naprawdę myślałeś, że ona uśmiechnie się i powie "o, świetnie, bardzo mnie to cieszy"? A co jakby naprawdę wypowiedziała mi umowę, bo pomyślałaby, że piszę dla kogo innego?

– Przepraszam cię, Miya. Naprawdę – powiedział Sora. – Nie pomyślałem o tym. Higuchi to przecież twoja menadżerka, prawda? Niezależnie od tego, jakiej wytwórni powierzasz swoje utwory i jakie one są.

– Hashimoto, do cholery jasnej, to nie jest takie proste!

– Dlatego przepraszam, bo mogło skończyć się gorzej, niż się skończyło. Ale póki jest dobrze, nie przejmuj się tym. I tak piszesz dla siebie, prawda? Nie po to, żeby ona to pochwaliła.

– Robię to, bo mogę, ale...

– Właśnie, a więc dla siebie. – Ochroniarz wciął mu się w słowo. – Pisz dalej, nawet jeśli jej się to nie będzie podobać. Ja zrobię, co mogę, żeby ci w tym pomóc, chociaż...może niewiele mogę – przyznał.

Miya zadrżał nieznacznie. Serce artysty to delikatna rzecz, bardzo delikatna, a Sora właśnie je tknął; choćby i niechcący. Idol spojrzał mu w oczy.

– Przestań, Hashimoto. Przestań to, kurwa, robić – rozkazał stanowczo. Ochroniarza jego ton nie wzruszył.

– Co takiego?

– Przestań udawać, że mnie lubisz, do kurwy nędzy! Mam tego dość! Myślisz, że ja nie znam takich lizusów?! Ja się nie mogę od nich opędzić! Nawet Higuchi jest lepsza od was, ona przynajmniej umie spojrzeć i powiedzieć: „jesteś chujem, Miya, do niczego się nie nadajesz". A wy?! Lubię cię, pomogę ci, zależy mi na tobie, ha!

– Ja cię lubię, Miya – odparł niewzruszony Sora. Idol pokręcił głową, nie wiedzieć czemu coraz bardziej zbliżając się do rozpaczy.

– Przestań kłamać!

Ochroniarz przyjrzał mu się uważnie. Tego wieczora po raz pierwszy tak wyraźnie ujrzał, że Miya, jak na narodową gwiazdę, samego siebie musiał całkiem mocno nie lubić. Nie tylko nie lubić, nienawidzić. I wierzył w dodatku święcie, że wszyscy inni te antypatię w głębi duszy podzielają.

– Ale to prawda – powiedział Sora łagodnie, widząc coraz jaśniej ranę, jaką pragnął tymi słowami zagoić. – Tobie może wydawać się to niepojęte, z całym tym wysiłkiem, który wkładasz w to, żeby odstręczać od siebie wszystkich dookoła. Ale na mnie to jakoś nie działa. Taki już jestem. Lubię cię, nie Niyę, tylko ciebie, Miyę Kaito. Lubię dla ciebie pracować, rozmawiać z tobą, to dla mnie coś nowego, ciekawego, pełnego niespodziewanych wyzwań.

– No to jesteś po prostu naćpany tymi „lekami", wszyscy widzą to na kilometr! Co to są, psychotropy?!

Sora uśmiechnął się. Co za człowiek, chodząca zagadka. Nie dało się go zrozumieć, nie dało w pełni poznać. Przez chwilę zastanawiał się, czy odpowiedzieć w ogóle na to pytanie, jednak ostatecznie uznał, że i tak nic mu to nie zaszkodzi.

Idol | bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz