Dobre pytanie

358 34 26
                                    

– To gdzie jedziemy? – spytał Sora, kiedy niebo wreszcie pociemniało, a oni zasiedli w aucie: ochroniarz za kierownicą, a idol, o dziwo, na miejscu pasażerskim obok niego, nie z tyłu, jak to zwykle miał w zwyczaju.

– Do FamilyMartu.

Mężczyzna spojrzał na niego z oczekiwaniem, jakby czekał na prawdziwy cel, nie żart.

– No co?

– Ze wszystkich miejsc w Tokio, które mogłyby zainspirować cię do napisania piosenki, chcesz jechać do spożywczaka?

– Hashimoto... – mruknął poddenerwowany Miya. – Pamiętasz, co ci powiedziałem pierwszego dnia? Że masz mnie słuchać? Za to ci płacę. Jedź i nie zadawaj pytań.

Sora nie miał zamiaru się kłócić; skoro miał jechać do FamilyMartu, to do FamilyMartu pojedzie, choćby za nic w świecie nie był w stanie tego zrozumieć. To, że w życiu idola wizyta w tanim spożywczaku stanowiła egzotyczną rzadkość, tak, jak on śnić mógł tylko o jego trybie życia, pojął dopiero chwilę później.

Zaparkować udało im się wyjątkowo fortunnie, bo tuż pod sklepem, chociaż spacer też by im nie zaszkodził. Wieczór był ciepły, ale nie upalny. Gdy wyszli z samochodu, Miya wskazał mu stojącą obok ławkę.

– Poczekaj na zewnątrz i zajmij mi miejsce – mruknął. Nie czekał na potwierdzenie. Wypowiedziawszy te słowa, od razu wszedł do środka, zostawiając Sorę samego pod sklepem. Mężczyzna usiadł posłusznie na wskazanej ławce. Kaprysy gwiazd. Widział już o wiele dziwniejsze.

Zakładał, że w spożywczaku Miya chciał kupić alkohol albo papierosy, dwie jego największe muzy. Po kilku minutach jednak idol wyszedł z dwoma papierowymi kubkami gotowego ramenu najtańszej marki. Co jeszcze dziwniejsze, gdy usiadł obok Sory, jeden z nich wręczył jemu.

– To dla mnie? – spytał zdziwiony ochroniarz. Miya kiwnął głową.

– Mhm, żebyś nie mówił Higuchi, ile to ma kalorii. Stu jenów* na łapówkę mi nie szkoda.

Ochroniarz podziękował i, wzorem idola, oderwał pałeczki i zaczął jeść. Smakowało...jak ramen za sto jenów. Każdy choć raz jadł coś podobnego, gdy na koncie pod koniec miesiąca zostawała figa z makiem. Sora nadal nie umiał pojąć tylko, dlaczego robili to po zmroku w prawie samym środku Tokio, siedząc na ławce jak dwójka bezdomnych.

Po chwili do głowy przyszedł mu jednak pewien pomysł.

– Tak wyglądało twoje życie, zanim zostałeś idolem, co? – spytał. Miya nie zbył tego pytania, nie prychnął, nawet krzywo na niego nie spojrzał. Coś podobnego, jak nie on.

– Mniej więcej – przyznał. – To, co trzymasz w ręku, było moim śniadaniem, obiadem i kolacją. Nie chcę wiedzieć, jak za kilka lat wyglądałby mój żołądek – mruknął. Sora kiwnął głową.

– Rozumiem. Tylko tak możesz napisać coś takiego, jak wtedy. Musisz wrócić do korzeni, mam rację? – zapytał. Miya przewrócił oczami.

– Ty mógłbyś w policji pracować, jakbyś trochę mniej się uśmiechał. Matko. – Milczał przez chwilę. – ...tak. Nie chcę pisać o życiu, które mam teraz

– A o czym chciałbyś pisać?

– Czy ja wiem? Pewnie o miłości, wszystko jest o miłości... – Zamieszał w zupie pałeczką, wyraźnie nad czymś zastanawiając. – Masz chłopaka, Hashimoto?

Miya zdawał się szukać reakcji zamurowania, szoku, wstydu, ale nie dostał jej.

– Nie – odpowiedział spokojnie Sora.

Idol | bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz