VI

525 44 49
                                    


Czwartkowa pogoda nie rozpieszczała, szczególnie pod koniec dnia. Jesienne zmęczenie dopadło niemalże każdego; jednych mniej, drugich bardziej...

- Kurapika, nic ci nie jest? Słabo wyglądasz - stwierdził Leorio. Po skończonej lekcji siedzieli w prawie pustym pomieszczeniu. Kurapika już parę razy złapał się na tym, że niesamowicie przeciągał chowanie podręczników, wstawanie z krzesła oraz udanie się do innej klasy, na następne zajęcia. Jakby podświadomie chciał spędzić z nauczycielem choćby minutę dłużej, wymienić jedno dłuższe spojrzenie czy wdać się w niezobowiązującą rozmowę - nawet o pogodzie. To było dla niego niezrozumiale. Nie potrafił pojąć "dlaczego?", co doprowadzało go do frustracji. Odpowiedź na to pytanie nie była prosta i oczywista, przynajmniej dla niego. Nie był jej przypisany żaden wzór, którego znajomość rozwiązałaby jego problem.

- Wszystko w porządku - zapewnił nastolatek, choć jego trupio blada skóra oraz podkrążone oczy mówiły zupełnie coś innego. Ostatnio nie sypiał zbyt dużo. Albo raczej sypiał naprawdę mało. Po maksymalnie cztery godziny na dobę. Sumiennie przykładał się do konkursu, by nie zawieść Pana Leorio. Wróć, po prostu Leorio.

Poza konkursem było dużo innych sprawdzianów, kartkówek i zadań domowych...
Jego babcia też miała swoje lata, więc chcąc ją nieco odciążyć, pomagał jej na tyle, ile mógł. A mógł dość sporo. Mycie podłóg, odkurzanie, mycie luster, szyb, ścieranie kurzy... To zabierało wbrew pozorom ogrom czasu, również dlatego, że jeśli już coś robił, to niesamowicie się do tego przykładał. A w domu zawsze było coś do zrobienia.
To właśnie ta niebezpieczna kombinacja doprowadziła go do tego stanu.

Wstał z krzesła i zarzucił plecak na ramię, uprzednio żegnając się z nauczycielem. Zrobił kilka chwiejnych kroków w stronę wyjścia. Musiał wstać zbyt szybko, bo momentalnie zakręciło mu się w głowie. Oparł rękę o stolik obok, prawie się przewracając. Starał się unormować niespokojny oddech.
Co się ze mną dzieje?

- Kurapika! - krzyknął mężczyzna i natychmiast poderwał się z miejsca. W mniej niż sekundę znalazł się przy nastolatku. Podtrzymując go delikatnie, lecz stanowczo pomógł mu usiąść. Zmartwiony, wyczekująco się w niego wpatrywał.

- Dziękuję. Nic się nie stało. Po prostu zakręciło mi się w głowie. Dziękuję - powtórzył dwukrotnie, dalej lekko skołowany.

Starszy pokręcił głową, co było dość ciężkie do zinterpretowania. Niespodziewanie przyłożył dłoń do czoła Kurty, odgarniając do góry grzywkę.

- Masz gorączkę - stwierdził. - To twoja ostatnia lekcja? Odwiozę cię do domu - zaproponował.

- Tak, ale wrócę sam, nie będę zawracać ci głowy... - nie patrząc czarnowłosemu w oczy rozmasowywał obolałą skroń.

- Żartujesz? W taką pogodę? Nie ma nawet takiej opcji! - jak zawsze musiał postawić na swoim. Kurapika w końcu uległ namowom i udał się wraz z okularnikiem na szkolny parking, uprzednio zabierając z szatni nakrycie wierzchnie.
Przed wyjściem z budynku brunet omiótł go wzrokiem i jakby matczynym gestem naciągnął mu czerwoną czapkę mocniej na uszy. Uśmiechnął się.

Kurapika mógłby przysiąc, że organ pompujący krew do całego jego ciała, nagle zaczął bić mocniej. Poczuł chłód, chwilę później ciepło na policzkach. Spowodował je zimny wiatr, który zaatakował go zaraz po wyjściu ze szkoły, czy może coś innego?

Leorio otworzył przed nim drzwi do samochodu, na co ten mruknął coś niezrozumiałego pod zasłoniętym szalikiem nosem i zajął miejsce pasażera. Jako, że kierowca dobrze wiedział jak dojechać do domu podopiecznego, obyło się bez zbędnych pytań z jego strony. Trwała między nimi dość niezręczna cisza. Mimo włączonego ciepłego nawiewu, Kurapika nieco trząsł się z zimna. Tępy, pulsujący ból głowy stawał się coraz to bardziej nieznośny.

Nieświadomy |¦hunter x hunter¦| ☑ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz