12. ,,Witaj kochanie.''

116 7 2
                                    

ROSE

Nastał dzień imprezy. Przez cały czas staram się unikać JEGO jak ognia. Nie wiem co się wtedy wydarzyło i co na to wpłynęło, ale spoko. Już się nie muszę niczym przejmować, bo nie muszę z nim mieć nic wspólnego. Robiliśmy tylko projekt i na tym nasze drogi się rozchodzą. Czuję, że jesteśmy jak ogień i woda, a to nie jest za dobre połączenie, jeśli chodzi o jakąkolwiek znajomość. Mówią, że przeciwieństwa się przyciągają, ale to nie działa akurat w moim przypadku.

Umówiłam się z szefem, że opuszczę kawiarnie godzinę wcześniej z uwagi na to, że impreza, na którą zaprosiła mnie Ella jest o 20:00.

Jestem już po pracy i mam zamiar udać się pod prysznic, gdy słyszę nagle mój telefon. Idę po niego i niemal upuszczam telefon z dłoni. Dzwoni moja ciocia. Od razu odbieram.

- Ciociu! Dobrze, że zadzwoniłaś.

- Wybacz słońce, ale nie miałam czasu nawet zjeść, a co dopiero gdzieś oddzwonić- mówiła przepraszającym tonem.

- Nie przejmuj się, rozumiem. Jak sytuacja z rodzicami?- zamieniłam się w słuch.

- Właśnie o tym chciałam z tobą między innymi porozmawiać- westchnęła- twoi rodzice przestali narazie ćpać i pić, bo nie znają jeszcze tutejszych miejsc, w których mogą robić jakieś zakłady. Tak czy siak wkrótce dojdzie to do tego samego i wszystko niestety wróci do normy. Choć są w pełni trzeźwi zachowują się niemal tak samo- westchnęłam głęboko na jej słowa i słuchałam dalej- oni się nigdy nie zmienią Rose i dobrze o tym wiesz. Chcą się z tobą spotkać- wypaliła nagle. Nie wiem co powiedzieć, zamurowało mnie. Nie chcę mieć z nimi dobrowolnie nic wspólnego jak na razie.

- Ale po co ja im jestem potrzebna? Nie chcą mnie- po moim policzku spłynęła łza jak te słowa opuściły moje usta.

- Nie znam szczegółów słonko, ale kazali mi ciebie pilnie o tym powiadomić. Masz zjawić się u nich w niedzielę o 18:00. Przepraszam, ale obowiązki wzywają. Odezwę się za kilka dni, trzymaj się Rose- migiem zakończyła połączenie, a ja zamrugałam nerwowo kilka razy. Odłożyłam telefon na biurko i usiadłam na łóżku. Dobrze myślę? Rodzice chcą się ze mną spotkać jak gdyby nigdy nic? Na pewno coś knują za moimi plecami. Ja się nie dam. Udam się na to spotkanie, ale będę mieć się na baczności. Odpowiedni dystans i zważanie na słowa. Tak, to chyba dobry pomysł. Jak zacznie się robić nieciekawie to po prostu opuszczę miejsce spotkania i najzwyczajniej w świecie wrócę do apartamentu. Nie mam zamiaru sprostać ich oczekiwaniom. Pewnie czegoś ode mnie chcą. Musiała bym ich nie znać, ale czego chcą? Pewnie pieniędzy aby móc wrócić do nałogów. Ahh niech już będzie! Pójdę tam, ale jak szybko tam wejdę, tak szybko wyjdę. Posłucham co mają mi takiego do powiedzenia i się ulotnię.

ASHTON

Zdecydowałem, że nie pójdę na tą imprezę. Wiem, że powinienem się trochę rozerwać i najlepiej upić do nieprzytomności, ale to nie może się dobrze skończyć. Jestem aktualnie po szkole i idę na małe zakupy do sklepu. Mam jeszcze trochę gotówki, więc małe zakupy to nie problem. Muszę w końcu znaleźć jakąś pracę. Idę chodnikiem gdy słyszę jak ktoś usiłuje się do mnie dodzwonić. Wyciągam telefon z kieszeni i odbieram.

- Ash! Kumasz, że dzisiaj na imprezie będzie ta młodsza o rok laska?- mówi z entuzjazmem.

- Ta? To nieźle- rzekłem znudzony.

- Musisz ją wyrwać! Koniecznie!

- Ja nie idę na tą imprezę- oznajmiłem przechodząc na drugi koniec drogi.

- Jak nie?! Stary musisz na niej być. Będzie niezła jazda!- stara się mnie przekonać.

- Nie zmienię zdania Domencio- mruknąłem oschle- nie pójdę póki nie dowiem się, co się ze mną dzieje i jak to opanować. Ten wieczór mógłby się źle skończyć- westchnąłem.

Ocal Mnie!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz