1. Ile możne ważyć 2,5 miliona dolców?

235 8 0
                                    

   W tamtej chwili nie obchodziły mnie konsekwencję. Nie myślałam o tacie, który pewnie będzie zły, że zignorowałam, (po raz kolejny zresztą) szereg jego zakazów. A przecież mówił wyraźnie: Lauren masz siedzieć w domu, Lauren nie szarżuj po ulicach nocą, Lauren nie wolno kraść, Lauren nie zadzieraj z gangami. Dzisiaj przeszła samą siebie i złamałam wszystkie nakazy i zakazy mojego papy. Nawet ten, o dłubaniu w nosie, ale co miałam zrobić, gdy ten wkurzający gil przeszkadzał w myśleniu? Jednak w tej chwili nie przejmowała się ojcem i wydzielinami z własnego nosa, tylko stadem japońców, którzy deptali po moich piętach. Musiałam być bardzo ostrożna.

   — Kurwa — powiedziałam, zarzucając plecak na własne barki.

   Jego ciężka zawartość uderzyła w plecy i na chwilę wybiła z rytmu ucieczki. Nigdy nie niosłam dwóch i pół miliona dolców, i to jeszcze w złocie. Od razu zauważyłam, że ten rodzaj przechowywania pieniędzy ma więcej minusów, niż plusów. Po pierwsze: był ciężki. Po drugie: trudny w transporcie. A do tego głośny (gdy biegłam korytarzami ogromnej willi szefa yakuzy, sztabki dzwoniły w moim plecaku). Do tego cały ładunek, a raczej jego sześcienny kształt wbijał się w plecy. No i nie zapominajmy również o tym, że plecak, w którym niosłam to wszystko, nie wydawał się już tak wspaniałą opcją, jak dwie godziny wcześniej, gdy wybierała go pośród różnorakich toreb, walizek i worków. Cały czas miała wrażenie, że się rozpruje, a jego zawartość wypadnie z łoskotem na posadzkę, robiąc wystarczająco dużo zamieszania, by poinformować wszystkich w okolicy, że ktoś tu postanowił rąbnąć trochę złota. Ciężka doła złodzieja sztabek.

   Przytuliłam się do ściany, tak by jej cień całkowicie ukrył moją sylwetkę. Chwila niepewności i wstrzymanie oddechu. Dwóch niczego nieświadomych Japończyków minęło mnie powolnym krokiem. Nie przerwali swojej rozmowy. Szli dalej. Poczekałam chwilę dłużej, niż było to potrzebne, a gdy ich oddalające się głosy ucichły całkowicie, szybko przemknęłam w stronę kolejnego cienia. W końcu dotarłam do wysokiego muru, który oddzielał posiadłość od reszty świata. Ponownie przerzuciłam linę zakończoną hakiem na drugą stronę. Lina leciała przez chwilę na szczyt mury, a gdy zaczęła go mijać, szarpnęłam energicznie za linkę. Hak z czepił się idealnie o szczyt płotu, wydając przy tym dziwne metaliczne szczęknięcie. Rozejrzał się przez chwilę, serce kołatało się w mojej klatce piersiowej. Dwa cienie schowały się za rogiem budynku na piętrze. Nic się nie wydarzyło. Nikt nie podnosił głosu. Nikt nie ogłosił alarmu ani nie biegł w moją stronę. Jest bezpiecznie.

   Ta część ucieczki była najtrudniejsza, ponieważ płot był wysoki i oświetlony, a do tego pomalowany na biało. Wspinając się po nim, wyglądałam pewnie jak wielka, czarna mucha. Zasłaniały mnie jedynie dwa niezbyt gęste krzaki (to najlepsze co udało mi się znaleźć). Jednak rośliny zasłaniały jedynie połowę wysokości płotu. Wzięłam dwa głębsze oddechy i zaczęłam wspinać się po płocie. Byłam w połowie drogi, gdy nagle ktoś-jakiś głos, gdzieś wewnątrz willi zaczął przedzierać się do moich uszu. Wiedziałam, że jeśli teraz się zatrzymam, to już po mnie. Zacisnęłam mocniej dłonie na lince, starając się jak najszybciej przedostać na drugą stronę. Nogi ślizgały się po gładkiej powierzchni.

   — TAM JEST!!! Łapać sukę!!! — Usłyszałam tylko. Dwa strzały przeszyły powietrze i wbiły w mur, trzeci drasnął mnie w lewe ramie. W tej samej chwili, gdy przechyliłam się na drugą stronę płotu. Utraciwszy jakąkolwiek kontrolę nad własnym ciałem, upadłam na lewy bok, tracąc na chwilę oddech. Bolało. I to kurewsko mocno. Na szczęście rosnące tam krzaki złagodziły, choć trochę upadek.

   Z wielkim bólem podniosłam się i kulejąc, poszłam w stronę ciemnego zaułka. Nie oglądała się za siebie, ale słyszałam, że mnie szukają. Wsiadłam do wypożyczonej i starej Toyoty Yaris i starałam się, najbardziej, jak tylko mogłam uspokoić. Widziałam w tylnym lusterku, jak Japończycy w czarnych limuzynach wyrządzają z piskiem opon z terenu posesji. Jak biegają po ulicy, szukając złodzieja, kto zwinął im złoto. A ja powolutku, mając na tylnym siedzeniu, ten cholerny plecak właśnie włączałam się do ruchu i jadąc w stronę obwodnicy, słuchałam jednej z miejskich stacji:

   — Kochani, nie wiem, czy wiecie, ale jutro w Miami ma być najpiękniejsza pogoda tego lata! To dopiero nic! Bo tego samego dnia, czyli 14 czerwca obchodzimy ŚWIATOWY DZIEŃ KĄPIELI! Zatem nie marnujcie całego dnia! Weźcie swoje dzieci, żonę, męża, chłopaka, dziewczynę, teściową lub panią z warzywniaka i idźcie na PLAŻĘ!

   —Z tego, co wiem Joel, tu nie chodzi o taką kąpiel w morzu, a tą w wannie.

   — No, ale dlaczego by tego nie połączyć? W każdym razie specjalnie dla nocnych marków kawałek, który rozbudzi was bardziej, niż podwójne espresso. Ed Sheeran'a w towarzystwie dwóch przepięknych kobiet w hicie lata: „South of the Border".

  Muzyka wypełniła wnętrze samochodu. Uśmiechnęłam się pod nosem. A mój uśmiech zamienił się w śmiech. Głośny i mocny. Wjechałam na autostradę, a ci durni Azjaci pewnie nadal nie wiedzą, kto ich wyrolował. Nie sądziłam, że to się uda, ale czasami dobrze jest się pomylić.

*14 czerwca — Między narodowy dzień kąpieli. Ten dzień celebruje greckiego matematyka Archimedesa, który (jak głosi legenda) właśnie w kąpieli wpadł na swoje słynne prawo i krzyknął: Eureka!

~*~

Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania! :-)

Miłego dzionka!!!

Uciekaj, Byle Dalej [Camren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz