3. Możemy powtórzyć scenę wybuchu? Oko mi się przymknęło

119 9 0
                                    

   Śpiące, opustoszałe uliczki Miami, migały tylko w moich oczach. Kierowcy trąbili na mnie, czerwone światła sygnalizacji majaczyły gdzieś za szybą, a ja prułam przed siebie. W lusterku zobaczyłam ogromnego Range Rovera, który z piskiem opon wchodził w kolejny zakręt. Dodałam gazu. Silnik żółtego Camaro zawarczał groźnie. Jeszcze bardziej wbiłam się w fotel kierowcy. Skręciłam w wąską uliczkę. Lewe lusterko zahaczyło o metalowy kosz na śmieci i urwało się. Ręce pociły się niemiłosiernie i ślizgały na kierownicy. Wyjechałam z uliczki, skręciła w prawo, potem w lewo, następnie znowu w lewo. Ponownie spojrzałam w lusterko. On nadal tam był. Wcisnęłam gaz do końca i wjechałam na teren portu. Teraz mijałam tylko ogromne kontenery i dźwigi, unoszące je lekko na transportowce. Kluczyłam pomiędzy nimi, próbując zgubić siedzącego mi na ogonie zabójcę.

   Nagle coś zagrodziło mi drogę. Uderzyłam stopą w hamulec. Moje czoło walnęła w kierownice. Zakręciło mi się w głowie. Przez chwilę straciłam kontrolę nad własnym ciałem. Czułam jak do oczu powoli spływa gęsta krew. Przetarłam je ręką. Z półciężarówki wysiadły trzy postacie w kamizelkach kuloodpornych i kominiarkach. Jedna z nich otworzyła drzwi i szarpnęła za mój kołnierz.

   — Puszczaj skurwysynie!!! —Zdążyłam krzyknąć. A potem poczułam, jak wbijają mi igłę w szyję.

   Ciało, zwiotczało, umysł całkowicie spowolnił. Wyciągnęli mnie z samochodu na ziemię. Jeden z nich zamontował coś dziwnego na kierownicy i zamknął drzwi. Gdy wsadzali mnie na pakę swojego auta widziałam tylko rozmazany obraz. Moje Camaro ruszyło, skręciło lekko w prawo, po, czym zataczając kółko, na pełnym gazie wpada z łańcuchy zabezpieczające krawędź portu znika. P porcie rozniósł się potężny huk, powiew gorąca, gęsty kłęb dymu, a na końcu szmer ognia. Czarny SUV pojawił się, w oddali. A potem już nic nie pamiętam.

~*~

   — Nie lubię bananów. — usłyszałam. Czułam, że leżę na czymś. Na czymś ani twardym, ani miękkim. Nadal nie mogłam się ruszyć. — Są jak wrzód na dupie. — Próbowałam otworzyć oczy.

   —Yez przestań. Jeszcze cię usłyszy.

   — A niech słyszy! Sądzę, że to, co o niej myślę to jedyna obelga, jaką usłyszała w swoim bananowym życiu wśród innych bananów i dupolizów. Co nie Lego? — Chyba poruszyłam brwią. Poczułam dziwne mrowienie na czole i ukłucie?

   — Mnie w to nie mieszaj. — udało mi się na chwilę unieść powieki, ale ostre światło oślepiło mnie. — T.J. jak jej czoło.

   — Ten głos był inny.

   — Luz, właśnie kończę szyć. Rana nie jest głęboka, ale i tak pewnie zostanie jej blizna.

   — O nie! —Odezwała się ta wkurzająca. — Aksamitna skórka od banana będzie miała bliznę? Niczym diament ze skazą, której nikt nie będzie mógł usunąć. Ależ to ma wydźwięk. Czujecie to? Byłam na krawędzi. — Czy ona mnie parodiuje? — Ledwo uszłam z życiem. Oj, jakiż mój los jest straszy!!!

   — Yez znowu zaczyna świrować.

   — T.J. powiedz jej coś.

   — Dlaczego ja? To ty jesteś jej dziewczyną. — W końcu udało mi się otworzyć oczy.

   Głębokie, piękne, czekoladowe oczy umieszczone, gdzieś nade mną, wpatrywały się w moje. Niesforne kosmyki jej gęstych falujących włosów wypadały zza ucha. Chyba polubiłabym ten widok, gdybym leżała we własnym łóżku w jakąś sobotnią noc. A nie w samolocie transportowym, z rozciętym czołem i wkurzającym głosem, który gdzieś w tle obrabiał mi dupę.

Uciekaj, Byle Dalej [Camren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz