11. Jak się sadzi pomidory?

75 8 2
                                    

Schowałam dziennik do szuflady w szafce nocnej i jeszcze tego samego dnia postanowiłam wziąć się do pracy. W szopie koło domu znalazłam wszystko to co było mi potrzebne od grabi po wszystkie inne narzędzia (których nazw nie znałam). Wyjęłam to wszystko i włożyłam na taczkę, a następnie ruszyłam za dom. Nie za bardzo wiedziałam od czego zacząć, więc stwierdziłam, że trzeba na samym początku oczyścić teren z tego, co kiedyś zapewne było roślinami. Męczyłam się z drobnymi roślinkami, wyrywałam korzenie i przekopywałam wszystko co spotkałam na swojej drodze.

— Normami, co ty tak długo robisz? —Słyszałam za sobą głos Dinah. Dziewczyna podeszła do czarnoskórej, ale z uwagą patrzyła na mnie. Normani za to jak w jakimś transie stała i co jakiś czas wkładając i wyciągając truskawkowego lizaka z ust.

—Patrzę na zagładę matki ziemi.

—Bardzo śmieszne, —odburknęłam i rzuciłam łopatę oraz zdjęła rękawiczki z dłoni. —Jak jesteś taka mądra to mi pomóż!

— Ja się nie tykam tego czego nie umiem, w przeciwieństwie do niektórych. — Wredota. — Ale z tego co wiem Camila jest dobra w te klocki.

Pokręciła jedynie głową i otarłam brudną ręką własne czoło, zahaczając przypadkowo o naklejony na niej plaster.

—O właśnie mi się przypomniało! — Krzyknęła Normami.

—Ally czeka na ciebie w domu, powiedziała, że chce zobaczyć te szwy.

Od kiedy dziewczyny wywarzyły drzwi do chatki, aby sprawdzić czy nadal żyje, nie mogę już cieszyć się statusem jedynej posiadaczki kluczy. No ale sama sobie na to zasłużyłam.

Szybkim krokiem minęłam, chichrającą się Normani i weszłam do chatki Freda. Tam czekała na mnie Ally, która wraz z Camilą czekały na mnie popijając sobie w najlepsze herbatkę. Nie przywitałam się po prostu mrucząc wściekle ruszyłam do sypialni, wzięłam czyste ciuchy, apotem od razu pod prysznic.

Dlaczego ta dziewczyna, aż tak działa mi na nerwy?

Wdy wyszłam z łazienki Ally od razu usadowiła mnie na krześle i zaczęła wyciągać szwy, najpierw te z ramienia, a potem te na czole.

— Przyniosłam ci maść na blizny. Nakładaj są codziennie, to zbledną i możliwe, że nie będą widoczne.

— Mogłaś jej przynieść dwie. Całą jej twarz wymaga poważnego liftingu.

—Dlaczego taka jesteś!? Hmm?! —Zapytałam gwałtownie z krzesła i podeszłam do Normani. — Przecież przeprosiłam, Tak!? Mogłabyś dać sobie spokój i zacząć jeździć po kimś innym.

—Nie wystarczy przeprosić. —Dodała spokojnie Normani, po czym wzięła ze rękę swoją dziewczynę i wyszła na zewnątrz.

—Nie zwracaj na nią uwagi, — dodała Allyson. —Jest wredna, ale to jej styl bycia. Jeszcze dwa lata temu nie dawała żyć Dinah, a spójrz teraz! Są jak papużki nierozłączki. Bo jak mówi Mani: „Nasza miłość jest niczym te góry, słońce i wiatr, niczym oddech kolibra i trzepoczące skrzydłami motyla. Wystarczyło ją tylko odkryć." — Sparodiowała. Po czym krzyknęła szybkie: „Pa!" i wyszła z chatki.

Dotknęłam delikatnie blizny na czole. Była wypukła, biegła poziomo pod linia włosów.

— Co cię tak wzięło na ten ogródek? —Zapytała stojąca obok Camila. Usiadłam naprzeciwko i spojrzałam na nią.

Boże, czy ona wie? — Pomyślałam od razu. I przypomniał mi się wpis Freda, która opisywała dzień jej urodzenia.

— Dlaczego nie wyjechałaś z Patten? —wypaliłam. —No wiesz... w Miami znałam wiele osób, które pochodziły z małych miast i gdy tylko miały taką możliwość to wyjeżdżają do dużych miast.

Uciekaj, Byle Dalej [Camren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz