5. Czy mogę zadać kolejne pytanie?

96 9 0
                                    

   — Kiedy szef Morgado chce kogoś schować, i to tak, by nikt już go nie szukał wysyła go do Patten. — Tłumaczyła dalej Camila.

   —Czyli wszyscy mieszkańcy to byli gangsterzy.

   —Nie. Nawet nie większość, ale jest tu niepisana zasada. Gdy przybywa ktoś nowy, to Alejandro się nim zajmuje. Znajduję mu dom, pomaga się zaaklimatyzować, a potem ta osoba po prostu wtapia się w miasteczko.

   —A ja?

   — Ty jesteś inna Lauren.

   — Dlaczego? Bo jestem córką Morgado?

   — Nie, — upiła kolejny łyk kawy. — Rzuciłaś się na Lego, agresywnie zareagowałaś na Alejandro, a potem wpadłaś w histerię.

   — Zakułaś mnie w kajdanki.

   — Ale dopiero po tym, jak walnęłaś Lego.

   — To po co tu przyszłaś? —Nachyliłam się w jej stronę. Siedziała naprzeciwko mnie, ale jednak teraz była wystarczająco blisko, bym poczuła jej delikatny słodki zapach. — Dlaczego jesteś tu. Teraz. Ze mną. Sam na sam. Wiedząc, że mam napady agresji. — Nie odwróciła wzroku, bitwa na spojrzenia trwała w najlepsze.

   — Bo wiem, że mnie nie pokonasz. — Podniosła kącik ust. — A i nie boję się ciebie, jeśli oto chodzi. Szczególnie z tym plastrem na czole i umorusaną w piachu twarzą. Mówił ci ktoś kiedyś, że wyglądasz komicznie.

   Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to jak jestem ubrana. Białe dresowe spodnie były całe w ziemi, brudzie i źdźbłach trawy. Koszulka za to była rozdarta, pewnie od szarpaniny i poplamiona krwią.

   — Jakoś nie miałam czasu się przebrać. Gonił mnie płatny morderca, to cud, że przyjechałam w butach. Chociaż ty i tak kazałaś mi je ściągnąć. — Mrugnęłam do brunetki, a ta uśmiechnęła się i pokręciła z niedowierzaniem głową.

   — Zawsze tak działasz?

   — Jak? — Ponownie pochyliłam się w jej stronę.

   — Lubisz to, — wstała. —, gdy dziewczyna jest podatna na twoje wpływy. — okrążyła stół i stanęła za mną. — Gdy jest uległa. — Ostatnie słowo powiedziała prosto do mojego ucha. Położyła dłonie na moich ramionach i zaczęła je delikatnie masować. — A co, jeśli tym razem tak nie będzie?

   — Już tak jest.

   — Po, czym tak sądzisz? — jej dłonie zaczęły zjeżdżać niżej.

   — Po tym, że... — Ogromny ból przeszył moje ciało. — Ała! — Zawołałam. Camila trzymała mnie za lewe ramie, dokładnie tam, gdzie tydzień wcześniej drasnęła mnie kulka jednego z Japończyków. Dziewczyna puściła moje ramie i sięgnęła do jednej z szafek.

   — Trzeba ci to oczyścić i na nowo zszyć. Zadzwonię po...

   — Nie! — Krzyknęłam zażenowana.

   — Dlaczego?

   — Coś we mnie... Ja chyba... ja... em... Nie chce tu nikogo.

   Chyba nigdy nie czułam się tak, jak w tamtej chwili.

   —Hej, Lauren? — Dziewczyna położyła dłoń na moim policzku. — Spójrz na mnie. — Spojrzałam. — Wiem, że to jest trudne, ale T.J. potrafi to najlepiej. — spuściłam wzrok.

   Co jest ze mną nie tak?

   — Okej, to może idź się umyć, a ja tu zaczekam, a potem zobaczę co z tą raną. Może obejdzie się bez wzywania pomocy.

~*~

   Nie sądziłam, że zostanie i będzie czekać. Ale gdy wyszłam z łazienki ona nadal tam była. Siedziała na kanapie i oglądała telewizje, jak gdyby nigdy nic. Gdy podniosła na mnie swoje oczy, to poczułam wstyd. Nie powinnam jej podrywać, i to jeszcze tak.

   — Choć tutaj. —Powiedziała, pokazując miejsce obok. Usiadłam — Musisz zdjąć koszulkę. —niechętnie zrobiłam to o co prosiła.

   Widziałam ja wygląda moje ciało. Oprócz świeżej rany na czole i tej po draśnięciu kulą na ramieniu cała lewy bok, od biodra, przez klatkę piersiową, po łokieć, bark i ramię wszystko pokrywały siniaki.

   — Co ci się stało?

   — Spadłam z płotu... Był wysoki.

   — Ktoś to widział? — zapytała.

   — Papa zatrudnia lekarza na pełen etap. Nic nie jest złamane, ale miałam na siebie uważać.

   Camila już o nic nie pytała. W ciszy zajęła się raną na ramieniu. Przemyła ją, potem usunęła zbędne szwy i założyła nowe. Wszystko odbywało się w milczeniu. Jedynie w tle majaczył telewizor, a w nim jakiś głupawy film.

   — A jak było z tobą? — Zapytałam, w końcu, przerywając ciszę. — Pytasz pewnie, jak znalazłam się w Patten? Moja historia wcale nie jest niezwykła. Po prostu się tutaj urodziłam. — Nakleiła plaster na moją rękę. — To wszystko. — Wstała z kanapy. Słuchaj, aj muszę już iść do domu. Jakby, co to na stolę zostawiłam telefon. W kontaktach masz zapisane numery do mnie, do dziewczyn i do Alejandro. Nie możesz dzwonić do swojego taty ani do nikogo innego. — Założyła kurtkę. — A i jeszcze jedno. U nas wszyscy jedzą w weekendy razem. Przyjdź na obiad do knajpy, hum?

   — Dobra.

   — To przyjdę po ciebie.

   — Okej.

   — Okej. —Ta niezręczność była straszna.

   — Dobranoc!

   I wyszła. Zostawiła mnie samą z własnymi myślami. Nie wiem, co było gorsze, to że się przy niej zbłaźniłam? A może fakt, że oficjalnie nie żyję? W końcu moja śmierć została sfingowana, i to z wielkim przytupem. Camila opowiedziała mi o tym.

~*~

Miłego dnia!

Jak zwykle proszę o komentarz i gwiazdkę!!!


Uciekaj, Byle Dalej [Camren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz