8. Shh, rest sun

356 16 193
                                    

najdłuższy rozdzial jaki napisałam w zyciu-

Harry

Louis praktycznie rzucił się na mnie, zawieszając swoje ramiona na moją szyję. Pozostaliśmy chwilę w uścisku, ale kiedy szatyn się odsuwał musnął przypadkowo swoimi wargami mój policzek, a ja mocno się zaczerwieniłem. Podniosłem wzrok z szpitalnej kołdry na niebieskookiego na którego twarzy zobaczyłem zadziorny [plz co to kuzwa za slowo placze-] uśmieszek.

-A ty? Jak się trzymasz?- spytałem słabym głosem. Czułem się naprawdę okropnie. Nikt nie musiał wiedzieć, że to było planowane, że nikt nie miał dzwonić na pogotowie i że była to moja 3 próba.

-Wszystko dobrze- powiedział Louis spoglądając mi w oczy, ale złapałem go na krótkim odwróceniu wzroku z moich oczu na moje usta na co znowu zarumieniłem się.

-Louis? Zawołałbyś doktora? Chce zajść po coś ciepłego do picia i no...- wyszeptałem czując się trochę upokorzony. To nie tak, że nie mogłem sam zawołać. Byłem za słaby.

-Shh odpocznij słońce- wymruczał szatyn wpatrując się głęboko w moje źrenice znowu opuszczając wzrok na moje wargi, po czym odchodzi od łóżka i kieruje się do drzwi- Zaraz będę. Herbata zielona z sokiem winogronowym, cytryną i słomką będzie dobra?- spytał Tomlinson patrząc na mnie jak zaczarowany, a ja zastanawiałem się skąd on wie jaka jest moja ulubiona herbata.

-T-tak. Dziękuję.

Szatyn jedynie uśmiechnął się słodko i wyszedł z sali pozostawiając mnie sam na sam z moimi myślami. Zastanawiałem się czy miałem zwidy albo urojenia z powodu lekkiego wykrwawienia się i 29 tabletek paracetamolu które połknąłem przed wyjściem z domu czy naprawdę ten Louis William Tomlinson spojrzał trzy razy na moje usta. Po kilku minutach myślenia z transu wyrwał mnie dźwięk zamykanych drzwi.

-Przez ciebie Louis płakał kilka razy. Możesz przestać starać się być za wszelką cenę w centrum uwagi?! Jeśli jeszcze kurwa raz zobaczę, że mojemu Louisowi będzie przykro z twojego powodu osobiście obiecuję, że zniszczę cię. Psychicznie i fizycznie. Uważaj na siebie gówniarzu- wysyczała brunetka, spluwając na mnie i wychodząc z sali z głośnym trzaskiem. Usłyszałem stłumione krzyki szatyna, który prawdopodobnie wszystko słyszał oraz głośne uspokojenia lekarza. Wtedy usłyszałem donośne 'zrywam z tobą!' i krzyki Eleanor. Przysłuchiwałem się kłótni, ale po chwili w drzwiach zobaczyłem lekko wkurzonego Louisa. Dalej wyglądał idealnie. Lecz kiedy zobaczył moją lekko uśmiechniętą twarz, jego kąciku ust poleciały w górę.

-No cóż. Teraz jestem singlem- uśmiechnął się szatyn. Chciałem go zapytać jaki był powód ich zerwania i czy to moja wina- to zawsze wszystko twoja wina Harry -ale w moje dłonie został wepchnięty kubek z moją ulubioną herbatą.

-Dziękuję mocno- powiedziałem ucieszony spoglądając znad rzęs na niebieskookiego, który poszedł do mnie i potarł ramię.

-Połóż się i odpocznij w miarę swoich możliwości. Ja wrócę do nas i spróbuje się zdrzemnąć. Z rana obiecuję, że przyjadę. Dobranoc i słodkich snów- widziałem troskę i nieznajome iskierki w jego oczach, a następnie poczułem nos trącający moje loki oraz usta na moim czole i nosie. Louis odsunął się szybko i wyszedł z sali posyłając mi ostatni uśmiech.

Powoli dotknąłem placami miejsc na swojej twarzy na której chwilę temu znajdowały się usta osoby którą kocham nad życie. Usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości i szybko chwyciłem urządzenie w ręce. Gdy zobaczyłem nadawcę i treść wiadomości uśmiechnąłem się głupio do telefonu.

we just been drunk babe || L.S   Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz