Harry
Obudził mnie dobrze mi znany dźwięk czajnika który zwiastował tylko jedno - Louis idzie do pracy. Był poniedziałek czyli godzina 4:15. Otuliłem się kołdrą i próbowałem znowu zasnąć, ale wtedy poczułem ciche otwieranie drzwi. Od razu się odwróciłem i lekko uśmiechnąłem. W drzwiach stał niebieskooki w spodniach dresowych i zwykłej bluzce. Włosy miał ułożone na bok, a grzywka opadała mu na czoło, zasłaniając kawałek jego lewego oka.
- Oj przepraszam. Nie chciałem cię obudzić - powiedział lekko speszony na jednym wdechu. Cicho się zaśmiałem. Nigdy nie widziałem go tak speszonego i zdenerwowanego. Wtedy podniósł wzrok i spojrzał na moją uśmiechniętą twarz.
- Nic się nie stało. Wychodzisz do pracy? - jakby to nie było oczywiste. Brawo Styles. Brawo.
- Właściwie to tak. Muszę wychodzić za - spojrzał na zegarek - 15 minut. Jak się czujesz? - spytał ostrożnie.
- Dobrze, tylko trochę się nie wyspałem. W nocy budziłem się co pół godziny. Ale tak to dobrze - skłamałem. Czułem się okropnie, tym bardziej temu, że Louis się do mnie zbliżył. Nie chciałem robić sobie jakichkolwiek nadziei, ale było za późno. To mnie zabijało od środka. Po chwili zamyślenia posłałem mu mój jeden z najsztuczniejszych, lecz zarazem najlepiej wyćwiczonych.
- Na pewno? - spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami i wzrokiem chcącym mnie przejrzeć na wylot, lecz ja nie dawałem za wygraną, dalej utrzymując mój idealnie fałszywy uśmiech.
- Wszystko ok, Lou - skłamałem. Znowu.
- Niech ci będzie. Mogę cię o coś zapytać? A w zasadzie bardziej o coś poprosić? - spytał nieśmiało.
- Pewnie.
- Pokażesz mi swoje nadgarstki? - spytał cicho, a mnie momentalnie zamurowało. Nie wiedziałem co powiedzieć więc po prostu podwinąłem rękaw i wystawiłem nadgarstki w kierunku Louisa, odwracając wzrok od jego jak zwykle zbyt błękitnych oczu.
- Jezu - wyszeptał, podszedł do mnie i mocno przytulił.
- Wszystko dobrze? - spytałem równie cicho. Wiedziałem, że moje ręce wyglądają okropnie, ale nie wiedziałem, że aż tak - Louis niektóre były robione trzy lata temu. Nie musisz się martwić.
Ale dalej będę je robić - dodałem w myślach.
- Obiecaj, że postrasz się już n-nie... n-nie ciąć - wyszeptał.
Kurwa tylko nie to. Nic nie mogę obie-
- Obiecuję - ha, naiwny. Musiałem skłamać znowu bo inaczej nie dałby mi spokoju. Nie chciałem tego robić, ale musiałem. Niestety - Co dzisiaj zjadłeś?
- Jeszcze nic - spiął się momentalnie. Wiedziałem.
- Idziemy teraz jeść. No chodź, Lou.
- Nie jestem głodny.
-Louis musisz jeść. To ważne dla twojego organizmu, dla Eleanor, dla mnie... - ostatnie słowa wyszeptałem.
-Wychodzę. Zjem w pracy. Pa - warknął Louis i wyszedł z mojego pokoju, a następnie z domu. Łzy spłynęły mi po twarzy, a ręce zaczynały się trząść.
-Kurwa - wyszeptałem. Zbliżał mi się atak paniki. Nie chciałem. Nie teraz.
Trzęsąc się i ciężko oddychając sięgnąłem po telefon i wybrałem numer do Niall'a. On jedyny mógł teraz przyjechać mimo wczesnej godziny. Byłem wyczerpany. Brak snu, wylewanie łez przez kilka godzin, odejście znaczącej ilości krwi z mojego organizmu robiły swoje.
CZYTASZ
we just been drunk babe || L.S
FanfictionLouis Tomlinson (22) i Harry Styles (20) byli wspólokatorami. Jeden wolał imprezy i alkohol, a drugi siedzenie w łóżku, późną nocą i myślenie o każdej nawet najmniejszej rzeczy. Jeden drugiego nienawidził, drugi pierwszego kochał. ~ !Uwaga! występu...