Dni mijały bardzo spokojnie i miło, lecz któregoś dnia Toby nie pokazał się w szkole. Nie specjalnie miałam innych znajomych w tym miejscu pełnym bólu i cierpienia, więc całe lekcję się niemiłosiernie dłużyły. Siedząc na geografii i bazgrając w zeszycie w końcu go usłyszałam. Dzwonek oznaczjący koniec lekcji. Spakowałam się szybko, ruszyłam do szafki, z której wyciągnęłam bluzę i opuściłam budynek. Było chłodne, wczesno październikowe popołudnie. Wzięłam głeboki oddech i ruszyłam szybkim krokiem w kierunku domu. Poszłam na około, zachaczając o park, ponieważ nie śpieszyło mi się wracać.
Idąc alejką międz drzewami i krzkami, usłyszałam ciche miałknięcie. Szybko zlokalizowałam, skąd dobywał się dźwięk i pewnym ruchem rozchyliłam kolczasty krzak, który pokaleczyl mi dłonie. Odsłaniając gałęzie ujrzałam 2 małe kociaki.
Ty: Jejku, małe biedaczki.- szepnęłam do kociaków.
Zdjęłam bluzę i owinęłam zmarznięte kocięta i ruszyłam bardzo szybkim krokiem do domu. Miały one zaklejone oczka i ledwo stały na nogach. Szybko otworzyłam drzwi jedną ręką, drugą przytulając znalezione zwierzęta.
Ty: Tato! - krzyknęłam.
Phil: Co się stało? - powiedział przybiegając do mnie.
Ty: Znalazłam te małe biedaczki w krzakach, możemy jechać z nimi do weterynarza?
Phil: Tak, pewnie, jedziemy. - powiedział rozglądając się za kluczykami od auta. - Chodź.
Rzekł i wyszedł z domu prosto do samochodu. Ja rownież wyszłam, a Ojciec zamknął za mną drzwi. Usadowiłam się na miejscu pasażera i przytuliłam kociaki do siebie, aby je ogrzać. Zajechaliśmy do najbliższej kliniki i stanęliśmy w kolejce. Mieliśmy pierwszeństwo, dlatego zaraz po tym, jak starsza kobieta ze swoim kundelkiem opuścili gabinet, weszliśmy do środka.
Pani Weterynarz wzięła kociaki i zaczęła je badać. Przemyła im oczka wacikiem po czym zleciła pielęgniarce, aby je wykąpała. W tym czasie czekaliśmy na korytarzu.
Phil: Jak było w szkole?
Ty: Prawie umarłam z nudów, Tobiego nie było. Rozmawiałeś z nim?
Phil: Nie, napisz do niego czy coś.
Ty: Dobry pomysł.
Znalazłam jego kontakt i napisałam.
Tubbee
Yo pszczelarzu, czemu Cię nie było w szkole? Wysłać Ci notatki?
Siedziałam dalej z tatą na korytarzu, jednak po 20 minutach dalej nie otrzymałam odpowiedzi. Wtedy jednak Weterynarz zawołała nas spowrotem.
Weterynarz: To tak, to są chłopaki i mają po 4 tyodnie. Mają pasożyty, pchły i infekcje oczu. Z odpowiednim leczeniem bardzo szybko wrócą do zdrowia.
Wytłumaczyła nam jak zajmować się kociakami oraz dała nam receptę.
Phil: Dziękujemy bardzo.
Wterynarz: To będzie 280 złoty.
Phil: Kartą będzie.
Tata zapłacił i wybraliśmy się do apteki po leki, a następnie do sklepu po podstawowe rzeczy, potrzebne do utrzymania kotów. Wróciliśmy do domu, gdzie czekała na nas Kristin.
Kristin: Gdzie wy byliście? - usłyszeliśmy jej głos z salonu.
Phil: U wterynarza.
Kristin: Co? Z kim?
Wtedy weszłam z kociakami do salonu.
Kristin: Skąd wy macie koty?
Phil: Y/n znalazła je w parku. Po kąpieli wyglądają lepiej, ale musiałabyś je zobaczyć przed.
Kristin: Biedne maluchy. Jakie mają imiona?
Ty: W zasadzie to ich nie mają.
Kristin: Jak to? Trzeba je jakoś nazwać.
Phil: Przywiążecie się do nich niepotrzebnie.
Ty: A, nie możemy ich zatrzymać? - zapytałam niepewnie.
Phil: No ale po co nam 2 koty?
Kristin: Żeby jeden nie czuł się samotny.
Phil: Ale-
Ty: Proszęęę.
Phil: Wrócimy do tej rozmowy, jak wyzdrowieją.
Kristin: On zawsze tak mówi, ale finalnie się zgodzi, mówię ci. - szepnęła do mnie.
Po długiej burzy mózgów, rudy dostał imię Blade, a szary imię Razor.
Resztę dnia spędziliśmy na zabawie z kociakami, które pomimo nie najlepszego stanu, były po prostu generatorami energii. W nocy nie mogłam spać, ponieważ bałam się o maluchy, więc całą noc przy nich czuwałam. Z rana wyszłam z mojego pokoju strasznie zmęczona i z worami pod oczami.
Phil: Czy ty nie spałaś całą noc?
Ty: Może.
Phil: Przecież widzę, czemu nie spałaś?
Ty: Martwiłam się o kociaki, ale spokojnie, nic mi nie jest.
Phil: Napewno chcesz iść w takim stanie do szkoły?
Ty: Tak, spokojnie. Właśnie, apropo! - sprawdziłam powiadomienia na telefonie.- Toby mi dalej nie odpisał.
Phil: Pewnie był zajęty.
Ty: Pewnie tak.
Zaspana uszykowałam się do szkoły, do której odwiózł mnie Phil.
Ty: Dzięki, papa.
Phil: Papa, miłego dnia!
Ty: Pilnuj kociaków jak mnie nie będzie!
Phil: Wiem, wiem. Pa!
Ty: Pa!
Ruszyłam do szkoły. Czekałam na korytarzu, zasypiając na stojąco. W końcu dzwonek zadzwonił i wszyscy weszli do klasy, jednak Tobiego znowu nie było.
____________________________
Jakby ktoś przegapił, to ponownie zapraszam na naszego disroda! Link znajdziecie u mnie na profilu!
Pozdrawiam i miłego weekendu, wypoczywajcie!
CZYTASZ
Unwanted daughter /// Ranboo x Reader [ZAKOŃCZONA]
Fanfiction16 latka, żyjąca w domu z niekochającą jej matką z problemami alkoholowymi. Dobrze wie, że była wpadką, bo jej matka ją urodziła mając 15 lat. Ojca nigdy nie poznała, jednak któregoś dnia, postanowiła zmienić swoje życie. Art z okładki od Mangoshark...