Rozdział 16

4K 338 665
                                    

Ruszyliśmy powoli w ciszy do domu.

Ranboo: Ahhh, kurwa.

Toby: Co się stało? - zatrzymał się przodem do blondyna. - Ty krwawisz! - krzyknął z przerażeniem, widząc kroplę krwi spływającą po jego ustach.

Ranboo: Nic mi nie jest, spokoinie. - powiedział niechlujnie wycierając ciemnoczerwoną strugę.

Ty: Chwila. - powiedziałam i chaotycznie zaczęłam szukać chusteczki w kieszeni. - proszę. - podałam mu biały materiał.

Ranboo: Dzięki. - rzucił przykładając ją do miejsca krwawienia. - chodźmy.

Toby: Może chcesz usiąść? - zapytał z troską, wskazując na drewnianą ławeczkę.

Ranboo: Nie trzeba.

Ty: Może jednak?

Ranboo: Mówiłem, że nie trzeba! - rzucił agresywnie i ruszył na przód pewnym krokiem.

Posłałam sobie z Tubbo pytające spojrzenie i ruszyliśmy za nim. Spacerowaliśmy dalej, tym razem żwawym krokiem w kierunku mojego domu. 2 minuty od celu podróży, zapytałam.

Ty: Je będę iść, widzimy się jutro?

Toby: Ranboo? - spytał niepewnie.

Ranboo: Jutro... o której?

Ty: Nie wiem, nie idę do szkoły, więc o której wam pasuje.

Ranboo: To chyba możemy. - uśmiechnął się do przyjaciela.

Ty: To do jutra!

Toby: Ale jeszcze chwilę jest do Ciebie. Odprowadzimy Cię.

Ty: Nie. Misja bezdźwięcznie wrócić.

Toby: Rozumiem, to papa. - rzekł i mnie przytulił.

Ranboo: Do zobaczenia. - powiedział i rownież mnie objął na pożegnanie.

To było jednak inne niż przytulenie Tubbo. Było takie niepewne i sztwne. Napewno nie takie, jakim dażył mnie podczas oglądania filmu zalewdie kilka godzin temu. Całe jego ciało się delikatnie się trzęsło.

Ty: Wszystko okej? - zapytałam zmartwiona zachowaniem wysokiego nastolatka.

Ranboo: Tak, już tak. - powiedział nerwowo.

Ty: Dobra, to do jutra! - pomachałam im i ruszyłam do domu.

Operacja wracania do domu bez przypału, udała się na 100%. Jednak spędzenie 3 godzin na sprawdzaniu zamka i uczenia się bezdźwięcznego otwierania drzwi się na coś przydało.

Wskoczyłam do mojego łóżka i się położyłam. Moje oczy się momentalnie zamknęły i zasnęłam. Nie zdążyłam nawet podłączyć telefonu. 

Obudził mnie Ojciec, z samego rana. Zobaczyłam go nade mną i pamiętam tylko, że wypowiadał słowa w stylu “Jadę z Kristin” i “Będę w niedzielę”. Jednak po niedokładnym zrozumieniu jego słów, ponownie wpadłam w sen. Koło 10 wyrwał mnie z łóżka dźwięk pukania do drzwi. Nie, pukanie to za małe słowo. Napierdalania, połączonego z dzwonieniem domofonem.

Ty: Idę! - krzyknęłam zaspana i ruszyłam do drzwi.

Delikatnie przekręciłam zamek i otworzyłam drzwi, w których ujrzałam pszczelarza. Młody chłopak momentalnie wpadł w histeryczny śmiech.

Ty: Z czego? - zapytałam zdziwiona jego zachowaniem.

Toby: Wyglądasz jakby Cię piorun pierdolną! - wykrzyknął przez śmiech.

Unwanted daughter /// Ranboo x Reader [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz