Rozdział 19

3.6K 351 246
                                    

Tubbo POV

Zrobiłem to co kazała mi Y/n. Zostałem w pokoju, niewiedząc co robić, ani co się dzieje. Czułem się bezsilny. Usiadłem ciężko na podłodze, kiedy poczułem zimno rozchodzące się po całym moim ciele. Serce zaczęło mi walić, a oddychanie sprawiało mi trudność. Spojrzałem na moje ręce, które były blade, dodatkowo się trzęsły. Zacząłem panikować. Łzy mimowolnie spływały mi po twarzy. Siedziałem skulony na podłodzę kiedy totalnie odleciałem.

Po chwili dziwnego transu, coś mi kazało uderzyć w coś uderzyć. Wymierzyłem cios w scianę po mojej lewej i momentalnie wszystkie moje symptomy ustały. Serce szybko wróciło do normalnego rytmu i byłem w stanie bez większego problemu zaciągnąć powietrze do płuc.

Wtedy spojrzałem na moją rękę. Miałem rozwalone kostki, które dość mocno zaczęły krwawić. Dopiero wtedy do mnie dotarło co się stało i poczułem przeszywający ból.

Toby: Kurwa! - wydałem cichy krzyk rozpaczy.

Usłyszałem naprzemienne krzyki Y/n i Ranboo, które były coraz głośniejsze, jednak nie na tyle, abym zrozumiał co mówią. Złapałem moją prawą ręką, obolałą po uderzeniu. Nie mogłem ruszać palcami.

Toby: To wszystko mi się śni, to nie może być prawda!

Rzuciłem do siebie i pewny mojego stwierdzenia, pewnym ruchem złapałem zakrawioną ręką za klamkę.

Toby: Kurwaaa! - krzyknąłem tym razem głośniej, czując przeraźliwy ból w miejscach, które krwawiły.

Ponownie osunąłem się z bólu na podłogę i przystawiłem ucho do drzwi.

Ty: Wiesz jak złamie mu to serce!?

Ranboo: Ja? Myślisz, że ja się dla niego liczę!?

Ty: Nie wiem, ale mi już złamałeś.

Dalej słyszałem tylko trzaskanie drzwiami i kroki w kierunku pokoju, w którym obecnie czułem gorszy ból psychiczny i fizyczny niż kiedykolwiek. Nagle od mojego ucha odkleiły się drzwi, które otworzyła Y/n.

Ty: Kurwa! - rzuciła wkurwiona, potykając się o mnie. - Słuchaj, musimy sobie porozmawiać o twoim Ranboo.

Próbowałem coś z siebie wydusić, lecz w moim gardle stanęła jakaś blokada, która blokowała mnie od wypowiadania słów. Spojrzała na moją zapłakaną twarz, potem na dłoń, którą delikatnie przytrzymywałem przy klatce piersiowej. Na mojej bluzie od Philzy, pojawiły się drobne ślady krwi.

Ty: Przysięgam, że trafię do psychiatryka po tym!- powiedziała zdenerwowana, po czym krzyknęła tak głośno, że uszy mnie zabolały. - Co się stało? - zapytała po wyrzuceniu z siebie negatywnych emocji.

Toby: Bo-

Zablokowałem się. Y/n przy mnie kucnęła.

Ty: Spokojnie, nic się nie dzieje.

Toby: Bo chyba złamałem rękę.

Ty: Co? - zapytała z niedowierzaniem.

Toby: No bo-

Ponownie blokada w gardle dała o sobie znać.

Ty: Nie tłumacz się, pokaż. - powiedziała i wyciągnęła otwartą dłoń w moim kierunku.

Delikatnie położyłem moją rękę na niej. Chwilę na nią popatrzyła.

Ty: Rusz palcami. - rozkazała.

Z bólem próbowałem wykonać jej rozkaz, lecz tylko mój mały palec lekko drgnął.

Ty: Na bank złamana, dzwoń do rodziców i jedziemy na pogotowie.

Toby: Możemy nie? - zapytałem niepewnie.

Ty: Masz 17 lat, musisz tam jechać z rodzicami, podaj telefon.

Z trudem wyjąłem lewą ręką komórkę z prawej kieszeni i odblokowałem go. Wybrałem kontakt "Mama" i podałem telefon do Y/n.

Ty: Halo, dzień dobry, tu Y/n, przyjaciółka Tobiego. Jest taka sprawa, bo Toby coś zrobił i chyba sobie połamał rękę. Tak, mhm, czekam. - powiedziała i się rozłączyła. - za 5 minut tu będą.

Toby: Dzięki. To co mi miałaś powiedzieć o Ranboo?

Ty: To nie jest rozmowa na 5 minut. Co się tobie stało? - zapytała z troską.

Toby: Nie wiem, straciłem kontrolę nad sobą. - powiedziałem, a od bólu już chciało mi się rzygać.

Ty: Ty też coś?

Toby: Co?

Ty: Nieważne. Ale czemu uderzyłeś w...?

Spojrzałem na ścianę, na której były niewielkie ślady krwi.

Ty: Rozumiem, chodź. - złapała mnie za drugą rękę i pomogła wstać. - zaraz tu przyjadą twoi rodzice.

Ruszyliśmy do przedpokoju, gdzie z trudem nałożyłem na siebie lewego buta.

Ty: Pomogę Ci. - powiedziała i schyliła się do mojego buta, widząc jak się z nim męczę.

Toby: Nie-

Nie zdążyłem, bo już pomogła mi naciągnąć obuwie na stopę.

Toby: Dzięki.

Ty: Nie ma problemu. - powiedziała i wyjrzała przez wizjer. - już są, chodź.

Otworzyła dla mnie drzwi.

Ty: Jechać z tobą?

Toby: No masz mi wyjaśnić co z Ranboo. - zapytałem zmartwiony stanem chłopaka. - chwila, gdzie on jest? - dodałem, jak zrozumiałem, że nie jest obecny w domu.

Ty: To nie rozmowa na szpital, zaufaj mi.

Toby: No dobrze, to nie trzeba, dzięki.

Ty: Nie ma problemu, dawaj znać jak tam i pogadamy jak wrócisz.

Toby: No dobrze. Papa. - powiedziałem i przytuliłem ją.

Jej serce biło mocno, lecz w normalnym tępie. Uspokoiłem się w jej uścisku.

Ty: Papa!

Powiedziała uśmiechając się i pomachała mi, a ja ruszyłem do auta.

Unwanted daughter /// Ranboo x Reader [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz