Rozdział 21

3.9K 301 445
                                    

Ranboo: Martwisz? - spytał niepewnie przerywając pocałunek.

Ty: Tak. - odpowiedziałam nieśmiało.

Ranboo: Y/n?

Ty: Tak?

Ranboo: Ja Cię lubię Y/n. Tak wiesz-

Ty: Wiem. - położyłam dłoń na ramieniu chłopaka. - Ale ja nie wiem, czy ja będę potrafiła to odwzajemnić.

Ranboo: Co masz na myśli?

Ty: Pokaż kieszenie.

Ranboo: Dobrze wiesz, co tam znajdziesz.

Ty: No właśnie o to mi chodzi.

Ranboo: Nie rozumiesz-

Ty: Wiem, że to jest trudne. - powiedziałam z troską. - ale ja nie dam rady. - spojrzałam w podłogę i złapałam się za głowę.

Ranboo: Chociaż daj mi szansę.

Ty: Ja naprawdę nie dam rady. - spojrzałam ponownie w jego piękne oczy. - Ale z chęcią wrócę do tej rozmowy, jak już wygrzebiesz się z tego gówna. - uśmiechnęłam się do niego serdecznie, lecz on wyraźnie posmutniał.

Ranboo: Ale, ja wcalę nie chce. - powiedział zawstydzony. - w tym stanie naprawdę się dobrze czuję.

Ty: Ale ja się z tym dobrze nie czuję.

Ranboo: Zaakceptuj to, proszę.

Ty: Nie, bo czuję jakbym rozmawiała z kimś innym, nie z Ranboo.

Ranboo: Nawet nie znasz prawdziwego Ranboo!

Ty: To może zrób tak, abym poznała!?

Ranboo: Nie chcę!

Ty: A ja nie chcę mieć nic doczynienia z ćpunem!

Po wypowiedzeniu powyższej sentecji chłopak wgapił się w podłogę ze wstydem i wyszedł bez słowa z pokoju. Nie powinnam tego mówić, lecz wyrzuciłam z siebie bolesną prawdę. Mieliśmy się nie kłocić, ale oboje mamy niezły temperament. Stanęłam wryta na środku pokoju, myśląc o tym co się stało. "Czy on naprawdę to czuje?" "Czy ja czuję to samo?" "Jak mam to wszystko pogodzić?". To były myśli latające po mojej głowie.

Jednak nagle usłyszałam otwieranie się frontowych drzwi. Podbiegłam do nich i zdążyłam wcisnąć w nie stopę, zanim się zamknęły.

Ty: Czekaj! - krzyknęłam, pomimo tego, że dzieliły nas tylko uchylone drzwi.

Ranboo: Co? Nagle nie jestem tylko ćpunem? - zapytał otwierając drzwi i odsłaniając swoją piękną twarz, na której obecnie malował się smutek.

Ty: Przepraszam za to, jak to wyszło. Zbyt dużo emocji we mnie panuje. Najpierw to wszystko z rana, potem ten... no wiesz. Przepraszam, nie powinnam była tego nigdy powiedzieć.

Ranboo wszedł ponownie do przez próg do środka i spojrzał na mnie lekko zmieszany. Rzuciłam się w jego objęcia i mocno go przytuliłam.

Ty: To wszystko jest takie trudne.

Ranboo: Nie winię cię. To ja przepraszam.

Ty: Ja... - odkeliłam się od wysokiego chłopaka i spojrzałam mu w oczy. - Też Cię lubię. - na jego twarzy namalował się uśmiech.

Ranboo: Naprawdę?

Ty: Naprawdę, ale obiecaj mi coś.

Ranboo: Co takiego?

Ty: Idziesz na odwyk zaraz po powrocie do domu.

Ranboo: Ale moi rodzice- zatrzymał się widząc mój śmiertelnie poważny wrok skierowany na jego twarz. - zobaczę, co mi się uda zrobić.

Nie spuszczałam z niego morderczego wzroku, od którego chłopak widocznie się krępował.

Ranboo: No nie patrz tak na mnie.

Zrobiłam tym razem pytającą minę.

Ranboo: No tak jakbyś chciała mnie zabić.

Wróciłam ponownie do patrzenia na niego wzrokiem sprzed chwili.

Ranboo: No odezwiesz się?

Uniosłam brwi.

Ranboo: No dobra, obiecuję, że zrobię co w mojej mocy aby iść na ten odwyk.

Uśmiechnęłam się i ponownie go przytuliłam.

Ty: Liczę na Ciebie, nie spierdol tego.

Ranboo: Wiem. - powiedział delikatnym tonem i pogłaskał mnie po włosach.

Ty: Idziemy do salonu?

Ranboo: Jasna sprawa, a gdzie Tubbo?

Ty: Dopiero teraz zauważyłeś jego nieobecność?

Ranboo: No tak wyszło nooo. To gdzie jest?

Ty: W szpitalu.

Ranboo: Co!? Żartujesz sobie ze mnie. - na jego twarzy namalowało się nielekkie przerażenie. Pokiwałam głową na "nie" - Co mu się stało?

Ty: Złamał rękę. - powiedziałam zmartwiona.

Ranboo: Jak?

Ty: Moja teoria brzmi tak. Wystraszył się naszych krzyków, wpadł w atak paniki i walnął w ścianę, ale nie wiem czy to prawda.

Ranboo załonił usta rękami.

Ranboo: To wszystko moja wina, czemu muszę rujnować życie każdego? - upadł ciężko na kanapę.

Ty: Nie rujnujesz, on nie ma Ci tego za złe.

Ranboo: A jednak, powiedziałaś mu?

Ty: Kurwa...

Ranboo: To oznacza tak? - zapytał spanikowany.

Ty: Nie, ale mogłam mu przypadkiem powiedzieć coś w stylu "Muszę Ci coś powiedzieć o twoim Ranboo". - powiedziałam próbując wyjść z opresji.

Ranboo: Miałaś mu nie mówić!

Ty: To mu nie powiedziałam!

Ranboo: Musimy wymyślić jakąś wymówkę.

Ty: My?

Ranboo: Tak.

Ty: Może... Że musiałeś wyjść bo może dostaniesz emmm...

Ranboo: Wspólpraca! Że możliwe że będę współpracować z jakąś dużą firmą!

Ty: Dobry plan!

Przedyskutowaliśmy go jeszcze chwilę. Zaczął się robić wieczór, podczas gdy Przytulona do Ranboo, oglądałam film.

"To się źle skończy" powtarzałam do siebie, nie wiedząc czy dobrze robię. Po prostu muszę mu jakoś pomóc. To sobie postanowiłam.

Jak tak sobie leżeliśmy w uściskach, usłyszeliśmy Tubbo tuż prze wejściem do salonu.

Tubbo: Y/n musisz definitywnie zamykać drzwiiioooaaaaa! - krzyknął widząc nas przytulonych.

_______________________________

(Postanowiłam, że na koniec będę wrzucać mema, jak pojawi się jakiś fajny na serwerze, wszystkich tam zgromadzonych zapraszam do robienia wincyyyj)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(Postanowiłam, że na koniec będę wrzucać mema, jak pojawi się jakiś fajny na serwerze, wszystkich tam zgromadzonych zapraszam do robienia wincyyyj)

Mem od moje_nicki_to_dno, która swoją drogą, przy okazji pisze fajową książkę, także zajrzyjcie :)

Miłego poniedziałku, pijcie wodę!

Unwanted daughter /// Ranboo x Reader [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz