Rozdział 12

307 18 0
                                    

 Minęło kilka miesięcy od pierwszego spotkania ze Stevenem. Mój związek z Buckym jest idealny, zdecydowanie lepszy niż kiedykolwiek miałam z kimkolwiek. Przez ostatnie miesiące poznawaliśmy się wzajemnie, znamy się aktualnie do takiego stopnia, że znamy swoje rutyny dni.

 Zaczęłam się też przyjaźnić ze Stevenem, w trójkę spędzaliśmy sporo czasu razem by nie czuł się odrzucony. Wiem, że Steve czasami czuł się jak trzecie koło ale starałam nie dawać mu odczucia takiego. Blondyn był ważny dla Buckyego, więc automatycznie stał się ważny dla mnie.

 Z każdym dniem podziwiałam coraz bardziej wielkie serce Steva, zdecydowanie nigdy nie poznałam takiego człowieka jak on.

 Aktualnie szykowałam się na imprezę sylwestrową na którą zostaliśmy w trójkę zaproszeni. Rok minął szybko ale doceniałam to, po tylu stuleciach czas zaczął mijać wolniej niż na początku.

-Pomóc Ci? - spytał Bucky zza pleców. Pokiwałam głową w zgodzie. Szatyn podszedł i zapiął mi sukienkę od tyłu. -Wyglądasz pięknie. - powiedział i pocałował mnie w szyję. Odwróciłam się w jego stronę i go pocałowałam.

-Dziękuję Buck. - uśmiechnęłam się. -Gotowy? - zapytałam.

-Jak najbardziej. Chodźmy. - złapał za moją dłoń i wyszliśmy mieszkania.

 Buckyego i Steva zaprosili na jakąś imprezę w domu na poboczach Brooklynu. Ja załapałam się jako osoba towarzysząca Bucka. Zostało niewiele czasu, więc wyszliśmy z budynku. Ze Stevem mieliśmy spotkać się na miejscu. Liczyłam, że tym razem się nie spóźni albo nie przyjdzie pobity. Często się tak zdarzało, zdążyłam się już przyzwyczaić ale chociaż raz liczę na nie wpakowanie się w kłopoty przez niego. Po ponad piętnastu minutach byliśmy na miejscu.

-Stevie! - krzyknęłam w stronę blondyna.

-Witaj Ali. - przytuliłam go szybko na przywitanie. Bucky też się przywitał ze Stevem i weszliśmy do środka.

 Bucky położył dłoń na moje plecy i szepnął mi do ucha, żebym się nie martwiła. Prawda była taka, że to jedna z mniej stresowych sytuacji jakie przeżyłam w ostatnim stuleciu ale nikt nie musi wiedzieć, prawda?

 Przez następne parę godzin tańczyliśmy, piliśmy i rozmawialiśmy. Poznałam paru nowych ludzi ale Bucky nie opuszczał mnie na krok. Nie wypiłam zbyt dużo bo i tak się upić nie mogłam za łatwo, więc nie czułam potrzeby picia alkoholu. Steven i Bucky byli już całkiem pijani ale dalej dobrze kontaktowali.

-Chcesz kolejnego drinka? - spytał się Steve, kiedy siedzieliśmy na kanapie.

-Dziękuję, wypiłam już wystarczająco. - uśmiechnęłam się w jego stronę. -Widziałeś Buckyego?

-Poszedł na balkon.

-Niedługo wrócę Stevie. - wstałam z miejsca i ruszyłam na balkon.

 Zobaczyłam mojego chłopaka opartego o balustradę. Podeszłam do niego i objęłam go w tali, opierając głowę o jego bark.

-Wszystko dobrze Buck? - zapytałam.

-Mhm. - wymruczał i obrócił się w moją stronę. -Dobrze się bawisz? - położył dłonie na mojej talii, oplątłam dłonie o jego kark.

-Z tobą zawsze się dobrze bawię. - pocałowałam go delikatnie i położyłam głowę w zagłębieniu jego szyi.

-Tak sobie myślę, że chciałbym cię zabrać po za miasto niedługo, co ty na to?

-Za miasto, powiadasz? - poczułam jak przytakuje. -Chętnie.

-Zbliża się północ, powinniśmy chyba wejść do środka i poszukać Steviego. - chciał się ruszyć ale go zatrzymałam.

-Zostańmy tutaj, proszę. Stevie sobie poradzi. - spojrzałam mu w oczy. -Chciałabym spędzić tą chwilę tylko z tobą.

-Nie czujesz się źle przy nim, prawda? - zapytał zmartwiony.

-Oczywiście, że nie. - wzięłam jego twarz w dłonie. -Po prostu to pierwszy sylwester kiedy czuję się naprawdę szczęśliwa. - w tle ludzie zaczęli odliczanie.

-Zbliża się nowy rok. - powiedział poważnie. -Allison, ten rok był zdecydowanie lepszy odkąd cię poznałem. - poczułam jak się rumienie. -Kocham cię Allison.

-Ohh Buck. - powiedziałam, uśmiechając się jak głupia. -Też cię kocham Buck, z całego serca. - uśmiechnął się na moją odpowiedź, wyglądał jakby kamień spadł mu z serca.

 Odliczanie dobiegło do końca i miliony fajerwerków wystrzeliło wokół nas. Bucky wziął delikatnie moją twarz w swoje dłonie i namiętnie pocałował. Po chwili lekko się odsunął i oparł swoje czoło o moje. Pozostaliśmy w tej pozycji przez chwilę, czekałam aż pierwszy się odezwie.

-Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, że cię mam. - powiedział czule, dalej zostając w takiej samej pozycji.

-Zawsze i po wsze czasy. - wyszeptałam w jego stronę.

-Zawsze i po wsze czasy. - odpowiedział i pocałował mnie jeszcze raz.

 Po kilku chwilach ciszy poszliśmy do środka. Odnalazłam Stevena i przeprosiłam go, że nie wróciliśmy szybciej do środka. Reszta wieczoru minęła spokojnie. Po dwóch godzinach poszliśmy do domu. Steve poszedł do siebie, a my razem z Buckym poszliśmy do mnie.



Dziękuje za wszystkie oceny mojej książki, bardzo to doceniam! Niestety w tym tygodniu nie będzie nowego rozdziału, ponieważ przez matury nie miałam czasu pisać za dużo, więc są braki w historii. W następny poniedziałek wracamy do normy!

IMMORTALITAS Mikaelson | Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz