Rozdział 4

372 18 0
                                    

-Hej Ali, obudź się. - poczułam lekkie szarpnięcie ramienia. Otworzyłam szybko oczy, bojąc się tym co się dzieje. -Spokojnie, spokojnie! Jesteś bezpieczna! - złapał mnie za oba ramiona by mnie uspokoić.

-Niklaus, jesteś cały. - powiedziałam to z troską, łapiąc dłońmi jego twarz. -Tak się bałam. - pojedyncza łza poleciała mi po policzku.

-Wszystko już jest w porządku. - wytarł moją łzę. -Musimy iść Ali, dasz rade iść?

-Dam. A co zrobimy z nim? - wskazałam palcem na ciało Mikaela.

-Niech gnije tutaj. Chodź. - wstał i podał mi dłoń do pomocy. Wzięłam jego dłoń i wstałam.

 Czułam jak każdy mięsień w ciele mnie boli ale nie mogłam się zatrzymać teraz. Księżyc był dosłownie nad nami, więc był środek nocy. Nie puszczałam dłoni Nika przez całą drogę, bałam się co się stanie jak go puszczę, nie chciałam znowu go stracić. Miałam w głowie milion pytań ale nie wiedziałam czy to odpowiednia pora by je zadać. Postanowiłam poczekać aż dojdziemy do miejsca docelowego, chociaż nie wiem nawet gdzie idziemy. Czułam jakbyśmy szli milion lat, czas się strasznie mi dłużył. Zobaczyłam nagle z odległości nasz dom. Po chwili weszliśmy oboje do domu.

-Nie ma to jak w domu. - zażartował Nik.

-Serio, żarty się ciebie jeszcze trzymają? Dosłownie w ciągu paru ostatnich godzin byłeś martwy dwa razy.

-Spokojnie siostra, to tylko moja forma radzenia sobie z tym. Nie musisz tak dramatyzować. - wywrócił oczami, a ja w odpowiedzi tylko prychnęłam.

-Idę się wykąpać, tobie też to polecam.

-Idę już. - oboje się wykąpaliśmy i spotkaliśmy się przy ławce pod domem po około trzydziestu minutach.

-Co teraz zrobimy Nik? -spytałam zmartwiona, gdy oboje staliśmy nad ciałem naszej matki.

-Musimy ich zakopać. To wydaje się prawidłowe. - wzruszyłam na te słowa ramionami.

-Nie wiem co jest prawidłowe aktualnie. Tyle się wydarzyło przez ostatnią dobę. To chyba dla mnie za dużo. - powiedziałam smutno, patrząc w ziemie.

-Wiem Ali. Ale nasza rodzina zasługuję na pogrzebanie.

-Masz rację. Zacznijmy kopać dziury, a później przyniesiemy tu nasze rodzeństwo.

-W porządku.

 Zaczęliśmy kopać w ciszy, nikt nie odezwał się słowem przez cały ten czas. Całe szczęście, że nasz dom był z dala od naszej wioski bo inaczej byłoby źle. W końcu w ciągu ostatniej doby zginęło sześć osób, nie przeszłoby to niezauważalnie. Nim się zorientowałam byliśmy już w szopie po ostatnie z rodzeństwa. Na sam koniec została nam Rebekah. Biedna siostra, najmłodsza z nas, miała największe możliwości w życiu. Nie wiem czy kiedykolwiek się z tym pogodzimy. Taka tragedia nie zdarza się na co dzień. Wytarłam łzę, która poleciała mi przy przenoszeniu ciała i powoli zakopaliśmy ją w dziurze.

-To już wszyscy. - z myślenia wyrwał mnie głos Nika.

-Czuję głód Nik. - powiedziałam, spoglądając mu w oczy. -Nigdy nie czułam takiego głodu.

-Też to czuję. Myślę, że musimy iść do wioski po coś do jedzenia.

-Przebierzmy się najpierw bo wyglądamy jakbyśmy zakopali pięć ciał. - Nik spojrzał się na mnie zdziwiony.

-Teraz się ciebie żarty trzymają siostra? - zaśmiał się.

-Co mam ci powiedzieć, mimo wszystko jesteśmy bliźniakami. - uśmiechnęłam się w jego stronę.

-Kocham cię Allison, nie zapominaj o tym. - powiedział poważnie w moją stronę, uśmiechnęłam się w jego stronę. Rzadko kiedy słyszałam te słowa z jego ust.

-Ja ciebie też kocham Nik. - przytuliłam go szybko. -Chodźmy braciszku.



Następny rozdział jest już trochę dłuższy <3

IMMORTALITAS Mikaelson | Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz