Rozdział 11: Co jest ze mną nie tak?

2.1K 69 36
                                    

,,Ludzie czytają i często także znajdują w sobie odwagę, aby pisać. Bo pisanie zawsze wymaga odwagi. Poddać ocenie innych swoje teksty, napisać je lub wyciągnąć z ukrycia, ,,z szuflady", to odwaga poddania się ocenie innych." ~ Janusz Leon Wiśniewski.

Po wczorajszym zdarzeniu, zostałam na noc u Kathleen. To był cholernie ciężki wieczór, ale dzięki jej wsparciu udało mi się go jakoś przetrwać. Nie dołowała mnie jeszcze bardziej, ale skutecznie pocieszała i mówiła, że damy sobie z tym radę.

Powiedziała, że mogę zostać u niej jak długo chcę, jednak wiem, że w najbliższym czasie muszę się pozbierać i ogarnąć to wszystko co się namieszało. Moje mieszkanie w pełni na papierach należy do mnie. Muszę to rozegrać jakoś tak, żeby uniknąć konfrontacji z Austinem, bo totalnie nie mam na to ochoty, a później jakoś pozbierać się do kupy.

Jednak z drugiej strony... Nie chcę tam wracać. Nie chcę wracać do tego miejsca, gdzie praktycznie cały czas byliśmy razem. Niby bywały fajne wspomnienia, ale teraz nie jestem w stanie o nich myśleć, bo mój mózg je przyćmiewa i widzę tylko te złe momenty.

Te momenty, które na tamten czas wcale nie wydawały mi się złe. Jak teraz o tym wszystkim myślę, to dopiero zrozumiałam co tak naprawdę działo się w naszym życiu. W końcu widzę to tak, jak widziała Kathleen, jednak nawet ona nie wie wszystkiego, a już była w stanie to tak zrozumieć o wiele lepiej, niż ja.

Byłam głupia. Nadal jestem, bo w głębi czuję strach. Boję się o siebie, o Austina, czy o naszą przyszłość. Byliśmy tak długo razem, że zdążyłam się od niego uzależnić. On zawsze będzie jakąś częścią mnie i za cholerę nie potrafię się tego wyzbyć i właśnie to okropnie mnie boli, bo tego po prostu nie chcę.

Jak mam zapomnieć? Mam sobie dać czas? Niby czas leczy rany, jednak nie zawsze tak jest, a ja po prostu nie potrafię. Potrzebowałam tak mocnego bodźca, żeby w końcu mój mózg się przestawił, a jak przychodzi co do czego, to dalej w pewnym sensie jestem od niego uzależniona emocjonalnie.

To wręcz paradoks. Piszę książki i czytam ich od groma. Siedzę w głowie moich bohaterów, jak i innych, bo poznaje ich myśli. Potrafię przewidzieć, jak i stworzyć różne sytuacje. Umiem pisać o miłości, bólu i relacjach między ludźmi, a przez jebane pięć lat nie zauważyłam tej pieprzonej manipulacji? Jak to jest kurwa możliwe? Nie jeden, ani nie dwa razy bywały takie sytuacje w powieściach i mocno to odczuwałam, ale nawet nie zdawałam sobie sprawy, że sama jestem tak samo uwięziona emocjonalnie.

Kolejnym moim problemem jest Sharman. Jest mi strasznie przed nim wstyd, jednak z drugiej strony jestem mu również wdzięczna. Mam wrażenie, że mnie rozumie, ale jednak po prostu się boję. To miał być mój najlepszy czas w pracy. Zaufał mi i dał ogromną szansę, a ja jestem teraz w tak okropnym stanie, że nie robię nic oprócz zawodzenia wszystkich wokół! Jestem teraz totalnie bezużyteczna i nie mam pojęcia jak sobie z tym kurwa poradzić!

Dał mi wolne na najbliższy tydzień, przez co mam jeszcze większe poczucie winy i wyrzuty sumienia. Muszę wziąć się w garść, bo inaczej zejdę na totalne dno, jeśli już w nim nie jestem.

- Znowu myślisz, Darlene. - znikąd na horyzoncie pojawiła się blondynka i usiadła naprzeciwko mnie, podając mi kubek herbaty.

- Do niczego innego się aktualnie nie nadaję.

- Przestań tak mówić. Odbierz to po prostu jako nowy rozdział w twoim życiu. To od ciebie zależy jak go napiszesz. Zapomnij o przeszłości i wszystkich poprzednich bohaterów, którzy negatywnie na ciebie wpływali, wymazuj ze swojej pamięci. Tak będzie po prostu łatwiej. Zresztą jesteś młodą, piękną i inteligentną kobietą! Szkoda życia na takie dołowanie się. Weź się w garść i pokaż wszystkim na co cię stać!

- Dzięki, Kathleen. - odezwałam się po kilku minutach i delikatnie uśmiechnęłam. - Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.

- Nie ma sprawy. Doskonale wiesz, że jestem w stanie dla ciebie zrobić wszystko, bo nieraz się przekonałam, że ty również byś się nie hamowała, gdyby chodziło o mnie. - odparła.

- Co mam teraz zrobić z mieszkaniem? Jest moje, ale ja nie wiem czy chcę tam wracać. - wyznałam szczerze.

- Przecież nawet wcale nie musisz. Wywal go na zbity pysk i pozbyj się wszystkich jego rzeczy, a z mieszkaniem coś zrobimy. - zaproponowała z uśmiechem.

Udało jej się nawet mnie rozbawić, przez co parsknęłam cicho śmiechem.

- Niech wróci moja dawna Darlene! - krzyknęła.

Omówiłyśmy mniej więcej plan na to, co mamy teraz zrobić. Jednak w pewnym momencie rozmowa zeszła na trochę inny tor.

- Muszę ci coś powiedzieć. - spoważniała i odchrząknęła.

- Co takiego? To coś złego?

- Nie wiem... Po prostu boję się twojej reakcji na to co ci powiem. - powiedziała cicho.

Pierwszy raz od bardzo dawno widziałam ją taką zakłopotaną. Zawsze była pewna siebie i tego co robi i rzadko miała jakiekolwiek wątpliwości. Martwiłam się, że to serio coś bardzo poważnego.

- Spokojnie, Kath. Cokolwiek powiesz, to zrozumiem. - zapewniłam.

- No bo... Przespałam się z Dylanem. - wyrzuciła na jednym wdechu, a potem przygryzła wargę ze zdenerwowania.

Na kilka sekund dosłownie mnie zamurowało. Widziałam na początku jak na siebie patrzyli, albo jak swobodnie spędzali czas w swoim towarzystwie w klubie, ale nie miałam pojęcia, że to zajdzie aż tak daleko.

- O matko, tego się nie spodziewałam. - wydusiłam ledwo po dłuższej chwili.

-Wiem, ja też. Jednak źle bym się czuła, gdybym miała to przed tobą ukrywać. Lepsza gorsza prawda niż kłamstwo. - westchnęła.

- Cieszę się, że mi zaufałaś. - pogładziłam jej dłoń w geście pocieszenia. - Kiedy to się wydarzyło? - spytałam ciekawa.

- Dwa dni temu. - wyznała. - Czuję się z tym dziwnie. On jest wspólnikiem prezesa i po prostu nie wyszło najlepiej, jednak ja wcale tego nie żałuję. Co jest ze mną nie tak? - ostatnie zdanie praktycznie wyszeptała.

Była najwyraźniej cholernie zagubiona.

- Spokojnie, nic nie jest z tobą nie tak. Oboje jesteście dorośli i takie sytuacje się zdarzają. Jeśli to nie wpłynie na wasze stosunki w pracy, czy samą pracę, to wszystko będzie w porządku. - oznajmiłam.

- Boję się, że właśnie zrobi się dziwnie, ale z drugiej strony naprawdę miło mi się spędzało z nim czas. Był czarujący i miał w sobie coś takiego, co przyciągało mnie do niego jak magnez. - przetarła twarz dłońmi.

- Kontaktowaliście się od tamtego czasu?

- Zadzwonił do mnie wczoraj i spytał jak się czuję.

- Widzisz? Czyli wcale nie jest tak źle. Może dalej będziecie mogli żyć w przyjaznych stosunkach.

- Nie chcę, żeby sobie pomyślał, że wskoczyłam mu do łóżka dla jakiś korzyści w pracy!

- Kathleen, myślę, że Dylan na pewno nie odebrał tego w ten sposób. Może nie bardzo go znam, ale wydaje się w porządku i na takie kobiety, które byłyby z nim dla korzyści, nie zwracałby w ogóle uwagi. - odparłam.

- Dziękuję, Darlene. Ty masz teraz swoje problemy, a ja jeszcze zawracam się głowę swoimi. Przepraszam, zapomnijmy już o tym. - westchnęła.

- Kathleen! Przyjaźń działa w dwie strony i cieszę się, że mi o tym powiedziałaś i, że mogłyśmy porozmawiać. To naprawdę dużo dla mnie znaczy i nawet dzięki tobie przestałam myśleć o moim marnym życiu. - parsknęłam.

- Zawszę będę cię wspierać. - uśmiechnęła się lekko, a potem przytuliła się do mnie.

- Ja ciebie też, Kathleen.

Bo tak właśnie działa przyjaźń. Są te gorsze momenty i te lepsze, ale złotym środkiem jest właśnie to, żeby sobie z nimi wspólnie poradzić. 

Przepraszam za ewentualne błędy xx

#oliviaarosea 

FAVORITE WORDS | SUNFLOWER 🌻 | ZAKOŃCZONA ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz