Rozdział 12: ,,Co jest, stary?"

2.2K 78 37
                                    

,,Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to co, już masz w sobie" 

~ Carlos Ruiz Zafón - Cień Wiatru 

Był weekend i musiałem w końcu wyluzować i odpocząć, bo ta robota mnie bardzo mocno wykończyła. Ubrałem się w krótkie, sportowe spodenki i białą koszulkę. Musiałem zdecydowanie się dotlenić.

Weekend niestety byłem zmuszony spędzić w centrum Nowego Jorku w swoim apartamencie, a nie w domu na uboczu. W razie czego musiałem być blisko firmy, także weekend spędzam tu i będę musiał biegać pośród tylu ludzi w mieście, no ale już trudno.

Chwyciłem telefon i słuchawki bezprzewodowe, a potem wyszedłem z wieżowca i zmierzałem w stronę central parku. Takie cardio na świeżym powietrzu dobrze mi zrobi. Stwierdziłem również, że zadzwonię do Dylana, który wyraził swoje chęci co do biegania ze mną, więc mieliśmy się złapać w centrum.

Minęło kilka dni od tej okropnej sytuacji z Darlene w roli głównej. Dałem jej tydzień wolnego, bo wiedziałem, że musiała uporządkować swoje życie. Bardzo dobrze ją rozumiem. Byłem w podobnej sytuacji i nie mogę przeboleć tego, że musiało ją spotkać coś tak okropnego ze strony tego skurwysyna, na którego zmarnowała jebane pięć lat.

To miał być czas szczytu jej kariery. Miała niesamowite pomysły i chęci do ich zrealizowania, jednak ta sytuacja zniszczyła na ten moment wszystko, a ona musi sobie z powrotem uporządkować wszystko w głowie, jednak wierzę, że da rade się podnieść, bo jest cholernie silna.

On podcinał jej skrzydła, a ona i tak dawała z siebie wszystko, więc podejrzewam, że teraz gdy z powrotem wróci, to rozkwitnie niczym przepiękny kwiat.

Kojarzy mi się z słonecznikiem. Takim żółtym, promiennym i bardzo ślicznym. Ten kolor idealnie też komponuje się do jej pięknej karnacji i odzwierciedla jej piękną osobowość.

Przykre jest to, że żeby coś zrozumieć, trzeba najpierw przeżyć jakiś koszmar. Tak było również w moim przypadku. To co wtedy się wydarzyło, zaprowadziło mnie tu gdzie dziś jestem i ukształtowało moją osobowość, jednak takie właśnie jest życie. Nic się nie dzieje bez przyczyny.

Biegłem już chyba z trzy kilometry, a jak na razie w ogóle nie czułem zmęczenia, co jest chyba znakiem tego, że mam dobrą kondycję. Dylan dołączył do mnie jakiś czas temu. Zdecydowanie lepiej ćwiczyło się z kimś, bo przynajmniej mieliśmy motywację i odrobinę chęci do małej rywalizacji pomiędzy sobą, a to dobrze na nas działało.

Po kilku minutach przystanęliśmy na kilka minut i rozejrzałem się wokół. Mieliśmy połowę kwietnia i była cudowna pogoda, oznaczająca wiosnę. Przyroda budziła się do życia i w takich miejscach, gdzie można były podziwiać właśnie ją, a nie wieżowce, to było naprawdę pięknie.

Nagle gdzieś pomiędzy ludźmi zobaczyłem czuprynę tych roztrzepanych, brązowych włosów. Serce stanęło mi na kila sekund. Bez zastanowienia poszedłem bliżej, żeby zobaczyć, czy mam rację, czy to tylko moja wyobraźnia płata mi figle.

-Co jest, stary? - spytał zdezorientowany mężczyzna, jednak zignorowałem go totalnie, bo byłem skupiony na kimś innym i tym kimś była prawdopodobnie długonoga, śliczna brunetka.

Tak, to ona. Darlene razem ze swoją przyjaciółką i bardzo opinających strojach sportowych. Przez ułamek sekundy widziałem ich roześmiane twarze i już byłem pewny, że miałem rację.

Cholernie cieszę się, bo widać, że Lene trzyma się już bardzo dobrze. Byłem z niej dumny. Mimo, że wiem, że w środku na pewno dalej w jakimś stopniu cierpi, to jednak widać, że zmierza to przodu, a jeśli widać taki postęp, to już znaczy bardzo dużo.

FAVORITE WORDS | SUNFLOWER 🌻 | ZAKOŃCZONA ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz