Rozdział 14: ,,Co to za piosenka?"

2K 73 110
                                    

,,W książkach zbieramy tylko rozkwitłe kwiaty ziarn kiełkujących w nas samych." ~

Maria Konopnicka

Przyszedł czas na konfrontację. Właśnie jechałam do mojego poprzedniego mieszkania, żeby raz na zawsze ogarnąć to co się ostatnimi czasy porobiło. Cały czas zastanawiałam się jednak co mam zrobić z tym miejscem. Sprzedać, a potem kupić nowe gdzieś indziej?

To może nie byłby taki zły pomysł. Mogłabym mieszkać gdzieś w lepszej lokalizacji, jednak pomimo to nadal mam pewne opory. Mam masę wspomnień związanych z tamtym miejscem. Nie koniecznie tych dobrych, ale w tamtym momencie były one właśnie dla mnie pozytywne. Jako pisarka mam chyba po prostu taki pewien sentyment do wielu rzeczy.

Stworzyłam tam również swój kącik pisarza w sypialni. Co prawda w całym mieszkaniu było pełno książek, bo jeden regał nie wystarczał, więc upychałam je gdzie tylko się dało. W sypialni było moje biurko, na którym powstała masa rozdziałów. Urządziłam się tam przytulnie i przy okazji z okna miałam widok na park, który często dawał mi natchnienie. Nie wspominam już o tym, że szuflady są pełne moich zapisek czy rozdziałów, które niekiedy pisałam ręcznie, gdy nie miałam przy sobie żadnego urządzenia. Potem gdy tekst znajdywał się już na dysku, to kartki i tak zostawiałam sobie na pamiątkę.

Będzie mi cholernie ciężko zostawić ten etap mojego życia, bo on jednak dużo we mnie zmienił. Ta część mnie poniekąd się zmieniła, ale dalej we mnie zostanie. Wcisnęłam przycisk windy i wjechałam na piętro, gdzie znajdywało się mieszkanie. Muszę dać sobie radę. Nie ma innego wyjścia.

Przekręciłam klucz w zamku i ostrożnie weszłam do środka. Przeraziłam się, gdy w salonie było pełno pustych butelek po alkoholu, a na kanapie spał Austin. Niechcący szturchnęłam torebką ozdobę z półki, a ta przewróciła się i narobiła hałasu. Zacisnęłam zęby, a potem spojrzałam na szatyna, który już się obudził.

- W końcu raczyłaś się pojawić. - prychnął pijackim głosem.

- Co ty wyprawiasz? - wysyczałam. - Przypomnę ci, że to mieszkanie należy do mnie, więc nie życzę sobie, żebyś w nim przebywał.

- A więc twój kochaś wyrzucił cię na zbity pysk i masz zamiar mieszkać tutaj?

Od momentu, gdy wyszłam z restauracji nie wiedziałam co się z nim dzieje. Nie miałam pojęcia gdzie potem wrócił i jak wrócił. Teraz minął tydzień, a on dalej ma ślady po uderzeniach Huntera i nie wygląda najlepiej, ale nie tylko ze względu na obrażenia, a na to do jakiego stanu się doprowadził.

- Sprzedaję to mieszkanie, więc masz się wynosić. - warknęłam.

Naprawdę nie wiem skąd we mnie taka zawziętość. Kiedyś skuliłabym się i tańczyła tak jak on mi zagra. Mimo, że gdy go zobaczyłam, coś ścisnęło mnie w sercu i miałam poczucie winy, to jednak wiem, że nie mogę dalej tego ciągnąć. Nie gdy w końcu dotarła do mnie ta brutalna prawda.

- Spakuj się i wyjdź. - dodałam, bo zauważyłam, że chyba nic sobie z tego nie robi.

- Nigdzie się nie wybieram. Skoro dalej jesteś dziwką tego biznesmana, to mieszkanie może zostać dla mnie. - prychnął.

- Wypierdalaj stąd! - krzyknęłam ile tylko miałam sił w płucach.

Kolejna rzecz, na którą wcześniej nie miałabym odwagi.

- Nie ma mowy, dalej ze mną będziesz.

- Nasz związek jest już przekreślony od dawna i pora, żeby to w końcu dotarło do twojego zakłutego łba! Mam cię po dziurki w nosie, więc spierdalaj i daj mi w końcu żyć normalnie!

FAVORITE WORDS | SUNFLOWER 🌻 | ZAKOŃCZONA ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz