Pierwszy złoty kupon znalazł Augustus Gloop. Dziadek stwierdził, że Chris też by tak wyglądał gdyby nie fakt, że nie ma za co kupić czekolady.
Drugi natomiast znalazła Veruca Salt. Pamiętam, że byłam przerażona sposobem w jaki wychowano to dziecko. Ludzie to tacy idioci, że nawet dzieci nie potrafią wychować. Straszne.
Ja nie chciałam mieć dzieci. Może jakieś bym chciała, gdybym miała pewność, że nie będą żyły jak ja, a do tego raczej nie dojdzie. Poza tym musiałabym mieć partnera, a z tym byłby największy problem.
Nigdy nie interesowały mnie związki. Raz w życiu myślałam, że się zakochałam, ale to jednak była tylko mieszanka przyjaźni i przywiązania. Tak naprawdę nigdy jeszcze nie zaznałam miłości, ani nawet pożądania.
Nie uważałam też, że mogło by się to zmienić. Trudno mi było nawiązać nowe relacje, a co dopiero takie głębsze. Chris wiele razy próbował mnie swatać z braćmi swoich kolegów, czy nawet przypadkowymi ludźmi na ulicy, ale nie byłam zainteresowana. No ale trudno się mówi. Niektórym pisana jest samotność.
- Wszystko dobrze? - zapytał szef.
- Tak, tak. Tylko jestem już tym wszystkim zmęczona - odparłam wyrwana z rozmyślań.
- Jeszcze trzy bilety i wszystko wróci do normy.
- Mam nadzieję.
Gdy tego dnia wracałam z pracy kupiłam czekoladę w innym sklepie i niestety nic nie wygrałam. Kolejne dni mijały strasznie wolno. Następne dwa bilety znalazła Violet Beauregarde i Mike Teavee. Czytałam o niech w gazecie i po prostu ręce mi opadły.
Jak można tak psuć dzieci? Czy ja o czymś nie wiem i wszystkie inne dziatki na tym świecie są takie... takie... no zepsute?! Rzuciłam gazetę na stół w salonie i zdjęłam płaszcz. Z jego kieszeni wypadła czekolada. Zapomniałam, że pan Bill dał mi wtedy dwie. Uśmiechnęłam się kpiąco.
- Jak w tym jest kupon to ja jestem Królowa Elżbieta - wymamrotałam do siebie. Niestety, kuponu tam nie było. Na co ja w ogóle liczyłam? Że kupie trzy czekolady i nagle znajdę jeden z pięciu kuponów? Pięciu na całym świecie? Śmieszne.
Następnego dnia w pracy był największy ruch. Wszyscy mieli nadzieję znaleźć ten ostatni bilet. Jednak jakie były szanse, że bilet będzie akurat w mieście w którym stoi fabryka. Pewnie najmniejsze.
- To był męczący dzień nieprawdaż? - zapytał pan Bill, gdy uzupełniałam towar.
- Tak, cieszę się, że zaraz koniec.
- Powinienem dać ci podwyżkę.
- Oh nie, nie musi pan - powiedziałam, choć skrycie chciałam, żeby mi ją dał. Najwyższy czas.
- Powinienem i dobrze o tym wiem - powiedział dając mi wypłatę. - Za ten ostatni miesiąc.
Spojrzałam na kopertę, była o wiele grubsza.
- Do końca miesiąca jeszcze dwa dni.
- No trudno, tak jakoś pospieszyłem się.
- Dziękuję - powiedziałam, wyjęłam dwa dolary z koperty i włożyłam do kasy. - Kupię sobie jedną, jeśli można - wzięłam czekoladę Wonki o nadzieniu marcepanowym.
- Oczywiście. Daj znać czy wygrałaś.
- Ta, jasne - odparłam i wyszłam ze sklepu.
Po drodze wyjęłam gazetę ze śmietnika i czytałam czy nic się nie zmieniło. Nic, jeden złoty bilet dalej w obiegu. Czyli jutro znowu czeka mnie dzień pełen pracy.
CZYTASZ
An exception || Willy Wonka
FanfictionDziewczyna bez żadnej przyszłości, znajduje złoty bilet, który może to zmienić. Jak się potoczą jej losy? Przeczytajcie sami. *** Jeżeli chcesz czytać fan fiction o Willy'm Wonce, to jesteś tak samo dziwny jak ja. *** Jest to romans między Willym Wo...