11 - Nowy rozdział

184 13 4
                                    

- Dzień dobry - powiedziałam wchodząc do sklepu. Pan Bill wychylił się z zaplecza, przyglądając się mi, jakbym była niewyraźnym obrazem w telewizorze.

- Dzień dobry... - powiedział w końcu. - Co tak wcześnie? Zaczynasz pracę za godzinę.

- Wiem, ale mam wieści.

Pan Bill wyszedł z zaplecza i gestem nakazał mówić dalej.

- Nie wiem czy się panu spodobają.

- Złe wieści? Nie strasz mnie, tylko mów.

- Będzie musiał pan poszukać nowego pracownika. Dostałam propozycje pracy... w fabryce.

Pan Bill momentalnie się uśmiechnął i buchnął śmiechem, po czym ścisnął mnie tak mocno, jakby chciał mnie udusić.

- To wcale nie są złe wieści - powiedział. - To dobrze, że znalazłaś dobrą pracę.

- Czyli rozumiem, że od dawna chciał się mnie pan pozbyć - zauważyłam żartobliwie.

- No co ty! Nigdy! Gdybym mógł, oddałbym ci ten sklep od zaraz. Jednak wiem, że się tu marnujesz. Musisz rozwinąć skrzydła dziewczyno i ta praca dobrze ci zrobi.

- Dziękuję - powiedziałam i uściskałam go jeszcze raz. - Dziękuję za wszystko co pan dla mnie zrobił.

- Jesteś jak rodzina, a rodzinie się pomaga - oznajmił z uśmiechem. - No ale dość tego gadu gadu. Masz nadal jeszcze jeden dzień pracy i jesteś wcześnie. Co zamierzasz zrobić?

- Pomóc panu oczywiście - odparłam spinając włosy klipsem i biorąc się za rozkładanie towaru.

- Czyli przyszłaś wcześniej, tylko by mi pomóc?

- Możliwe, że byłam też trochę zbyt podekscytowana i chciałam panu przekazać wieści jak najszybciej - oparłam z uśmiechem.

- Naprawdę się cieszę twoim szczęściem, tylko teraz trudno będzie znaleźć takiego pracownika jak ty.

- Poradzi pan sobie.

- Niewiele ludzi ułoży miotły równolegle według koloru na zapleczu, zmiecie całą podłogę, bo widziało ziarnko piasku, albo wypoleruje całe szyby, bo dzieciak dotknął je palcem - zaśmiał się pan Bill.

- Po prostu staram się być pomocna - wywróciłam oczami - no i nie lubię brudu.

- Byłaś skarbem tego sklepu, zawsze miałaś uśmiech dla klientów - pan Bill zastanowił się chwilę. - Kiedy dokładnie zaczynasz nową pracę?

- W poniedziałek.

Pan Bill trochę posmutniał.

- Czyli to nasz ostatni dzień? - zapytał.

- Niech pan nie mówi tego tak, jakbym umierała. Będziemy się widywać - zapewniłam szefa. - Poza tym muszę tu wrócić i zobaczyć czy mam godne zastępstwo - zaśmiałam się.

- Masz może ten naszyjnik, który ci dałem? - zapytał nagle.

- Tak - wyjęłam wisiorek spod bluzki. - Ciągle go noszę. Mam panu oddać...

- Nie, nie. Chcę żebyś go miała. Tylko się upewniałem.

Uśmiechnął się miło i wróciliśmy do swoich zajęć, ja do sprzątania i rozkładania towaru, pan Bill do finansów.

...

Po pracy, uściskałam pana Billa, otrzymałam ostatnią wypłatę i opuściłam moje dawne miejsce zatrudnienia. Ten rozdział już za mną.

An exception || Willy WonkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz