- Dzień dobry - powiedziałam wchodząc do sklepu. Pan Bill wychylił się z zaplecza, przyglądając się mi, jakbym była niewyraźnym obrazem w telewizorze.
- Dzień dobry... - powiedział w końcu. - Co tak wcześnie? Zaczynasz pracę za godzinę.
- Wiem, ale mam wieści.
Pan Bill wyszedł z zaplecza i gestem nakazał mówić dalej.
- Nie wiem czy się panu spodobają.
- Złe wieści? Nie strasz mnie, tylko mów.
- Będzie musiał pan poszukać nowego pracownika. Dostałam propozycje pracy... w fabryce.
Pan Bill momentalnie się uśmiechnął i buchnął śmiechem, po czym ścisnął mnie tak mocno, jakby chciał mnie udusić.
- To wcale nie są złe wieści - powiedział. - To dobrze, że znalazłaś dobrą pracę.
- Czyli rozumiem, że od dawna chciał się mnie pan pozbyć - zauważyłam żartobliwie.
- No co ty! Nigdy! Gdybym mógł, oddałbym ci ten sklep od zaraz. Jednak wiem, że się tu marnujesz. Musisz rozwinąć skrzydła dziewczyno i ta praca dobrze ci zrobi.
- Dziękuję - powiedziałam i uściskałam go jeszcze raz. - Dziękuję za wszystko co pan dla mnie zrobił.
- Jesteś jak rodzina, a rodzinie się pomaga - oznajmił z uśmiechem. - No ale dość tego gadu gadu. Masz nadal jeszcze jeden dzień pracy i jesteś wcześnie. Co zamierzasz zrobić?
- Pomóc panu oczywiście - odparłam spinając włosy klipsem i biorąc się za rozkładanie towaru.
- Czyli przyszłaś wcześniej, tylko by mi pomóc?
- Możliwe, że byłam też trochę zbyt podekscytowana i chciałam panu przekazać wieści jak najszybciej - oparłam z uśmiechem.
- Naprawdę się cieszę twoim szczęściem, tylko teraz trudno będzie znaleźć takiego pracownika jak ty.
- Poradzi pan sobie.
- Niewiele ludzi ułoży miotły równolegle według koloru na zapleczu, zmiecie całą podłogę, bo widziało ziarnko piasku, albo wypoleruje całe szyby, bo dzieciak dotknął je palcem - zaśmiał się pan Bill.
- Po prostu staram się być pomocna - wywróciłam oczami - no i nie lubię brudu.
- Byłaś skarbem tego sklepu, zawsze miałaś uśmiech dla klientów - pan Bill zastanowił się chwilę. - Kiedy dokładnie zaczynasz nową pracę?
- W poniedziałek.
Pan Bill trochę posmutniał.
- Czyli to nasz ostatni dzień? - zapytał.
- Niech pan nie mówi tego tak, jakbym umierała. Będziemy się widywać - zapewniłam szefa. - Poza tym muszę tu wrócić i zobaczyć czy mam godne zastępstwo - zaśmiałam się.
- Masz może ten naszyjnik, który ci dałem? - zapytał nagle.
- Tak - wyjęłam wisiorek spod bluzki. - Ciągle go noszę. Mam panu oddać...
- Nie, nie. Chcę żebyś go miała. Tylko się upewniałem.
Uśmiechnął się miło i wróciliśmy do swoich zajęć, ja do sprzątania i rozkładania towaru, pan Bill do finansów.
...
Po pracy, uściskałam pana Billa, otrzymałam ostatnią wypłatę i opuściłam moje dawne miejsce zatrudnienia. Ten rozdział już za mną.
CZYTASZ
An exception || Willy Wonka
Fiksi PenggemarDziewczyna bez żadnej przyszłości, znajduje złoty bilet, który może to zmienić. Jak się potoczą jej losy? Przeczytajcie sami. *** Jeżeli chcesz czytać fan fiction o Willy'm Wonce, to jesteś tak samo dziwny jak ja. *** Jest to romans między Willym Wo...