4 - Kraina słodkości

151 13 1
                                    

Korytarz robił coraz mniejszy. Przypominało to te domy zabaw w wesołych miasteczkach.

- To bardzo ważne pomieszczenie. To fabryka czekolady - powiedział pan Wonka.

- Dlaczego te drzwi są takie małe? - zapytał Mike.

- Żeby utrzymać ten czekoladowy smak w środku - zaśmiał się i przekręcił zamek w drzwiach, po czym wyskoczyło z nich małe pianinko elektryczne.

- Podwójne zabezpieczenie. Zamek muzyczny - oznajmił Wonka i zagrał krótką melodyjkę.

- Rachmaninow - oznajmił pan Teavee z uśmiechem dumny z siebie.

- Nie, bo ślub Figara - skwitował Chris.

- Niech pan nie obraża Mozarta - dodałam.

Ojciec Mika'a zrobił zmieszaną minę, a Pan Wonka tylko uśmiechnął się do siebie. Potem patrząc na nas tajemniczo, powoli pchnął drzwi. Naszym oczom ukazało się wielkie pomieszczenie przypominające krainę czarów, tyle że słodką.

- Teraz musicie uważać drogie dzieci. Nie traćcie głowy, nie ekscytujcie się zbytnio. Spróbujcie, zachować, spokój.

Podziwialiśmy te piękną krainę. Wszystko wyglądało jakby było wyjęte ze snu. Nie przypuszczałam, że ta fabryka może tak wyglądać w środku. Spodziewałam się maszyn i innych takich, a tu prosze niespodzianka.

- Pięknie tu - powiedziałam mimowolnie.

- Co? - zapytał Wonka. - Ach tak, tu jest bardzo pięknie.

Ruszyliśmy dalej podziwiając dzieło pana Wonki. Fascynujący człowiek, o wielkiej wyobraźni. Mimo jesgo dziwnego zachowania, mój podziw dla niego się nie umniejszał, wręcz przeciwnie - rósł.

-Każda kropla tej rzeki, to płynna czekolada najwyższej jakości - poinformował nas Wonka, gdy przechodziliśmy przez mostek nad tą brązową rzeką. Po chwili zatrzymał się i odwrócił w naszą stronę.

- Wodospad jest najważniejszy. Miesza czekoladę, spienia ją. Dzięki czemu jest lekka i puszysta. W dodatku, żadna inna fabryka na świecie nie robi czekolady metodą wodospadu, drogie dzieci. Macie to jak w banku - uśmiechnął się i ruszyliśmy dalej.

- Ludzie!

Odwróciliśmy się.

- Ta maszyna - wskazał na dziwne UFO z rurami - zasysa czekoladę i rozwozi ją po całej fabryce. Tysiące litrów na godzinę. Tak - powiedział z uśmiechem. - Podoba wam się moja łąka? Spróbujcie mojej trawy. Proszę urwijcie źdźbło, proszę. Jest doskonała i tak świetnie się prezentuje.

- Można jeść tę trawę? - zapytał zdziwiony Chris.

- Oczywiście, że można. Wszystko tu można zjeść, nawet mnie, ale to nazywa się kanibalizm, drogie dzieci i większość społeczeństw go nie aprobuje.

To była dość nietypowa rzecz, którą ktoś by oznajmił dzieciom, ale pan Wonka najwyraźniej się tym nie przejmował. Uśmiechnął się i powiedział dzieciom, by się bawiły. Wszyscy poszli w inne strony, a Chris tylko zwrócił się do mnie.

- Po co mu taka łonka? Przecież słodycze nie rosną. Posadził je by tak stały i się kurzyły?

- Oj daj spokój - klęknęłam przy nim. - Spójrz jak tu pięknie i magicznie. To jak kraina czarów. Nie oczekuj sensu w krainie czarów.

- A ty od kiedy takie rzeczy wygadujesz.

- Któreś z nas musi być dzieckiem. Ale teraz twoja kolej. Idź się bawić.

Chris pobiegł w bliżej nieokreślonym kierunku, a ja tylko rozejrzałam się dookoła. Spojrzałam na pana Wonkę, a ten jakby w tym momencie odwrócił wzrok.

An exception || Willy WonkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz