7 - Dzieci śmieci

138 13 0
                                    

Pan Wonka powiedział, że nie mając łodzi, będą musieli iść szybciej, by się wyrobić z czasem, a mieli jeszcze dużo do zobaczenie. Prowadził ich dziwnym, krętym korytarzem szybkim krokiem.

- Jak to jest, że ta fabryka wygląda na mniejszą od zewnątrz, a jest taka duża w środku? - zapytał Chris.

- Duża jej część jest pod ziemią - odparł pan Wonka.

- A dlaczego postanowił pan zaprosić do niej dzieci?

- By im ją pokazać, oczywiście.

- Ale dlaczego akurat teraz? Dlaczego pięcioro?

- Jaka jest ta specjalna nagroda i kto ją dostanie? - wciął się w rozmowę Mike.

- Najlepsza nagroda dla Janka to niespodzianka! - zaśmiał się. On na prawdę nie wie jak zagadać do dzieci w tym wieku.

- Czy Violet już zawsze będzie jagodą? - zapytała tym razem Veruca. Widać było, że nie z obawy, a z czystej złośliwości. Próbowałam rzucić dziewczynce ostrzegające spojrzenie, ale nie spojrzała w moją stronę. Zwróciłam wzrok w stronę jej ojca, lecz ten tylko przewrócił oczami. Szlachcic się znalazł. Dwoje dzieci zostało w tyle. Nie zdziwiłabym się gdyby Veruca była następna.

- Nie. Może. Nie wiem - powiedział Wonka. - Ale tak się kończy żucie gumy przez cały dzień, to po prostu obrzydliwe.

- Skoro tak pan nie lubi gumy to po co ją pan robi? - zapytał znudzony Mike.

- Po raz kolejny, nie powinieneś mamrotać, bo zaczyna mnie to wkurzać.

- Tylko Umpa-Lumpy próbują słodyczy, czy pan też? - odezwał się Chris.

- Jak one stwierdzą, że jest dobrze, to potem zatwierdzam to ja.

- A pamięta pan, kiedy pierwszy raz zjadł słodycze? - Po tym pytaniu pan Wonka zatrzymał się i odparł, że nie. Jednak widać było, że znowu się zamyślił.

- Z nim chyba coś jest nie tak - szepnął do mnie Chris. - Zachowuje się jak ty. No wiesz, jak gapisz się bezczynnie przez okno.

- Uważasz, że ze mną jest coś nie tak? - zapytałam z udawanym wyrzutem.

- Nie tak tylko mówię. Możecie się kiedyś umówić i razem patrzeć bezczynnie w przestrzeń.

- Ha, ha. Bardzo śmieszne.

Po chwili pan Wonka ocknął się z transu.

- Przepraszam miałem fleshback.

- Rozumiem - powiedział pan Salt przyciągając do siebie córkę.

- Te fleshbacki to ma pan często? - odezwał się pan Teavee.

- Coraz częściej... dzisiaj - pan Wonka zaśmiał się do siebie. Do prawdy, zaczynał mnie lekko przerażać. Nie zostawiłabym mu dziecka pod opieką. Nawet takiego zepsutego.

Ruszyliśmy dalej. Kolejna sala nosiła nazwę "sala sortowania orzechów". Co za zbieg okoliczności, pomyślałam sarkastycznie. Prawie na pewno coś się stanie, to było do przewidzenia. Ta wycieczka stała się jak jakiś game-show. Miałam tylko nadzieję, że nie odpadniemy szybko.

- Ach, to jest sala, która jest mi znana. Widzi pan, panie Wonka, ja też robię w przetwórni orzechów - powiedział pan Salt podając mu wizytówkę, którą Wonka od razu wywalił za siebie. Parsknęłam cicho śmiechem. Czasami ten człowiek jest komiczny i to przeważnie nieumyślnie. Na szczęście pan Salt mnie nie usłyszał.

- Stosuje pan Havermax 4000 do sortowania orzechów? - zapytał Wonkę pan Salt.

- Nie - zaśmiał się Wonka. - Pan to jest dziwny - dodał i otworzył drzwi.

An exception || Willy WonkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz