6 - Jagoda

146 11 0
                                    

- Meine Herrschaften, schenken sie mir ihre Aufmerksamkeit! - powiedział pan Wonka zaraz po wyjściu z łodzi. Nie wiem czemu postanowił się przestawić na niemiecki, ale dziękowałam Bogu, że uczyli mnie tego języka w szkole.

- Sie kommen jetzt in den interessantesten und gleichzeitig geheimsten Raum meiner Fabrik. - kontunuował.

- Co on gada? - zapytała się pani Beauregarde. 

- Nic nie rozumiem - dodała Veruca. 

Ja uśmiechnęłam się nie zwracając uwagi na te komentarze i nachyliłam się do brata.

- Najbardziej interesujący i jednocześnie najbardziej sekretny pokój tej fabryki - szepnęłam mu przybliżone tłumaczenie.

- Meine Damen und Herren, der Inventing Room. - dokończył Wonka otwierając przejście teatralnym gestem.

Był to pokój wynalazków. Wyglądał jak laboratorium chemiczne. Coś buchało, coś parowało, coś bulgotało. Istny bałagan. Tak zapewne wyglądałaby głowa pełna pomysłów, gdyby ją zilustrować. Pan Wonka pozwolił dzieciom się bawić, ale niczego nie ruszać. Rozbiegły się oglądając różne, dziwne rzeczy.

Sam Willy Wonka podszedł do jakiegoś wielkiego kotła, spróbował trochę tajemniczego płynu, po czym wrzucił tam dwa buty do piłki nożnej.

- A to niby po co? - Zapytał pan Salt.

- Daje kopa - odparł.

- Panie Wonka co to jest? - zapytała Violet stojąc przy basenie do którego wpadały jakieś kulki.

- Oh, już pokazuję - powiedział i wziął jedną kulkę od pływającego w basenie Umpa-Lumpa. - To są wieczne gębostopery, dla dzieci, które mają mało pieniążków. Można je ssać cały rok, a one się nie zmniejszają, czyż nie świetnie? - powiedział jak zwykle z uśmiechem.

- Coś jak guma - skomentowała Violet.

- Nie - rzekł jakby urażony. - Gumę się żuje. A gdybyś spróbowała żuć gębostopery popsułabyś sobie ząbki. Ale smak mają wyborny.

Później pokazał nam także toffi na porost włosów. Pan Wonka zaczął znowu gadać jakieś bzdury, żeby zaimponować dzieciom. Jak zwykle nie spotkało się to z entuzjazmem z drugiej strony. Zero normalnie taktu u tych dzieci. Jeden z Umpa-Lumpów po teście tego toffi wyglądał jak kuzyn Itt z rodzinki Adamsów, co wywołało u mnie śmiech. Natomiast pan Wonka, choć nie szczerze, to zapewnił Umpa-Lumpa, że wygląda świetnie.

Następnie podszedł do wielkiej maszyny, do której jeden z Umpa-Lumpów właśnie wrzucił jakieś jedzenie.

- Spójrzcie na to - powiedział i przechylił jedną wajchę. Maszyna zaczęła buczeć i bulgotać. Po chwili wydała dźwięk jak mikrofalówka po zakończeniu podgrzewania, a z jej końca wyszedł listek gumy.

- To już? - zapytał Mike.

- A czy ty wiesz w ogóle co "to" jest? - zapytał trochę urażony Wonka.

- To guma - powiedziała Violet trzymając listek.

- Tak. To listek najwspanialszej, najbardziej sensacyjnej gumy w całym wszechświecie. Wiecie czemu? Wiecie?! Bo ta guma to caluśki trzy daniowy obiadek w jednym plasterku - zaśmiał się dziwnie.

- Po co to komu? - zapytał pan Salt.

Willy Wonka przez chwile nic nie mówił. Następnie wyjął swoje fiszki z płaszcza, przełożył parę karteczek i wyrecytował:

- To będzie koniec siedzenia w kuchni i gotowania. Wystarczy jeden plasterek magicznej gumy Wonki i masz wszystko czego potrzebujesz na całe śniadanie, obiad i kolację. Ten kawałek to akurat zupa pomidorowa, pieczeń wołowa i placek jagodowy. - uśmiechnął się chowając fiszki.

- Brzmi... świetnie - powiedziałam.

- Brzmi dziwnie - dodała Veruca.

- Brzmi jak coś dla mnie. - powiedziała Violet i zatkała swoją gumę za ucho. Byłam ciekawa, czy taka guma zza ucha smakuje potem inaczej.

- Nie radziłbym. Jest jeszcze parę rzeczy, które muszę dopracować...

- Jestem mistrzynią w żuciu gumy. Nie boje się niczego.

Violet włożyła gumę go buzi, a pan Wonka miał trochę przerażoną minę.

- I jak słonko? - zapytała jej mama.

- Niesamowite! Pomidorowa! Wyraźnie czuję ją w przełyku!

- Tak. Wypluj ją. - powiedział Wonka.

- Dziewczynko, lepiej posłuchaj pana... - zaczęłam, ale mi przerwała.

- Smak się zmienia! Pieczeń wołowa z ziemniakami i masłem!

- Żuj dalej kochanie. Moja córcia jako pierwsza zje gumowy posiłek.

Co za matka, ja nie mogę, miałam coś powiedzieć, ale pan Wonka dodał:

- Tak, ale ja się trochę obawiam o...

- Placek jagodowy i lody! - powiedziała Violet.

- O to właśnie.

- Co się dzieje z jej nosem? - powiedziała Veruca. Wszyscy spojrzeliśmy na blondynkę. Jej nos zaczął zmieniać kolor, co przyznaję ciekawie się oglądało.

- Robi sie niebieski - powiedział pan Salt na co Willy przybrał zmartwioną i trochę przerażoną minę.

- Twój nos jest fioletowy!

- Co masz na myśli?

- Violet, robisz się fioletowa! Co się z nią dzieje?! - matka i córka były przerażone.

- Cóż mówiłem, że nie do końca to dopracowałem, bo robi się śmiesznie jak dochodzi do deseru. To przez ten placek jagodowy. Tak mi przykro... - powiedział z krzywą miną.

Wszyscy odsunęliśmy się od dziewczyny. Violet zrobiła się cała niebieska i zaczęła puchnąć, tak bardzo, że w końcu była zupełnie okrągła. Wyglądała jak wielka jagoda z włosami.

- Testowałem to na Umpa-Lumpasach i wszyscy skończyli jako jagódki - zaśmiał się Wonka do matki dziewczyny - czy to nie dziwne?

- Nie chce mieć jagody zamiast córki! Jak ona teraz będzie konkurować?!

- Można ją wystawić na jarmark - podsunęła Veruca, na co Willy i ja zawtórowaliśmy lekkim śmiechem, a pani Beauregarde skarciła naszą trójkę wzrokiem.

Usłyszeliśmy nagle muzykę. Znowu Umpa-Lumpasy ubliżały dziecku. Doceniałam ich talenty muzyczne, ale myślałam, że powinni się skupić na matce, to ona ją tak wychowała.

Muzyka się skończyła i pan Wonka kazał Umpa-Lumpom zabrać blondynki do wyciskarki soków.

Nie chciałam wiedzieć którędy ten sok wyjdzie. Choć może... Nie. Nie chciałam.

- No więc - powiedział pan Wonka. - Szalejmy dalej.

I nucąc melodyjkę Umpa-Lumpów ruszył do wyjścia.

- Nadal nie wiem jak te ludziki to robią - powiedział do mnie Chris.

- Nie ważne jakim cudem to robią, ale piosenka jest niezła, nie sądzisz? Kupiłabym ich płytę - powiedziałam z uśmiechem.

An exception || Willy WonkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz