Rozdział 5

1.1K 95 51
                                    

  - I figured it out... I figured it out from black and white. Seconds and hours... Maybe they had to take some time.

Uniosłem leniwie powieki, poruszając stopą w rytm muzyki i uśmiechnąłem się, kiedy przyłapałem Louisa na wpatrywaniu się we mnie. On zarumienił się, ale nie odwrócił wzroku i kiedy Liam kończył swoją solówkę, wziąłem głęboki oddech, chcąc, by wyszło to tak dobrze, jak tylko może.

- You and I, we don't wanna be like them. We can make it 'till the end, nothing can come between you and I... Not even the Gods above can separate the two of us, no, nothing can come between. You and I... Oh... You and I...

Zagryzłem wargę, patrząc na niego spod rzęs, zastanawiając się, czy mógł wyczuć, że śpiewałem to z myślą o nim. Jego niebieskie oczy iskrzyły się, gdy bezgłośnie bił dla mnie brawo.

- I see what it's like... – Zaśpiewał, nie spuszczając ze mnie wzroku. – I see what it's like for day and night. Never together... cause they see the things in a different light, like us. But they never tried... like us.

Jego zaróżowione wargi ułożyły się w zadowolonym uśmiechu i kiedy śpiewałem dalej, zastanawiałem się jakby to było, wstać, pochylić się i pocałować go. Tak po prostu. Zdawałem sobie jednak sprawę, że to się nie wydarzy. Nie tu, nie teraz. Nigdy. To nie mogła być... To nie była jedna z tych historii, kończących się „i żyli długo i szczęśliwie". Choć, być może właśnie tak nasze życie miało się zakończyć. Mieliśmy żyć długo i szczęśliwie, tylko nie razem.

Drgnąłem, gdy poczułem dłoń na kolanie i uniosłem powieki, które najwyraźniej przymknąłem w trakcie śpiewania. Od razu napotkałem niebieskie tęczówki Louisa, wpatrujące się we mnie z uwagą.

- Wszystko w porządku? Tak jakby... Odleciałeś – spytał zmartwionym głosem.

- Tak – odpowiedziałem, zmuszając się do uśmiechu. – Tak, wszystko jest dobrze.

Louis jeszcze przez chwilę mi się przyglądał, a potem ścisnął kolano i wyprostował się, odwracając głowę, by włączyć się do dyskusji pozostałych chłopaków, omawiających, co powinniśmy jeszcze przećwiczyć przed nadchodzącą trasą.

Harry oderwał palce od klawiatury i przesunął suwakiem w górę, by przeczytać na spokojnie cały rozdział. Kiedy dobrnął do końca, uśmiechnął się z zadowoleniem i dodał kilka tagów, a potem kliknął w „Publikuj" i patrzył, jak rozdział pojawia się na dashu. Odczekał chwilę, odświeżając stronę i uśmiechając się z każdą kolejną pojawiającą się notką, aż w końcu wylogował się i odłożył laptopa na bok, przeciągając się. Skrzywił się, kiedy usłyszał nieprzyjemny zgrzyt kręgów, ale po chwili westchnął z ulgą, poruszając ramionami.

Rozejrzał się po pokoju, odnotowując w pamięci, by w końcu posprzątać, bo miał przykre wrażenie, że resztki pizzy, które jakimś cudem spadły za biurko, zaczynają żyć własnym życiem. Ostatecznie opadł na łóżko, chowając twarz w miękkiej poduszce, pozwalając sobie na kilka minut wylegiwania się, zanim ten dzień na dobre się zacznie. Co prawda dochodziła trzynasta, a z salonu dochodziły go przekomarzania Nialla i Louisa, którzy najprawdopodobniej znowu grali w Mario Kart, jednak on spędził połowę nocy na rozmowach z ludźmi na Tumblrze, a ranek upłynął mu na kończeniu kolejnego rozdziału Fictional Love.

Głośne i natrętne burczenie w brzuchu zmusiło go w końcu do wstania z łóżka i zejścia do kuchni. Zatrzymał się jednak w progu, marszcząc brwi i wsłuchując się w zdenerwowany głos Nialla, który najwyraźniej rozmawiał przez komórkę.

(Not) Fictional Love - ✔ (Larry) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz