Rozdział 1

294 18 1
                                    

Obróciłam się na plecy, wyciągając rękę w swoją lewą stronę, spodziewając się, że natrafię tam na Henri'ego, ale miejsce było puste. Jego brak natychmiast mnie rozbudził. Usiadłam gwałtownie i rozejrzałam się nieprzytomnie po sypialni.

Próbowałam sobie przypomnieć, co się działo wczoraj wieczorem. Henri był na koncercie, ja byłam w pracy. Miał wrócić znacznie później niż ja, więc na niego nie czekałam. Sądziłam, że będzie przy mnie, kiedy się obudzę, ale jego jeszcze nie było.

Wysypałam na łóżko rzeczy z torebki i poprzesuwałam drobiazgi, chcąc znaleźć telefon. Wstrzymałam oddech, przeglądając kontakty w poszukiwaniu numeru Henri'ego. Zacisnęłam zęby, przykładając telefon do ucha i usiadłam na łóżku.

Czas oczekiwania dobiegł końca. Pokręciłam głową, odkładając komórkę na bok. Ukryłam twarz w dłoniach, przeszukując myśli, chcąc znaleźć najbardziej prawdopodobne wytłumaczenie.

Koncert mógł się przedłużyć. Henri mógł zapodziać telefon, zapomniał jak odebrać połączenie... Cokolwiek. Nie wiem, teraz naprawdę już nie wiem.

Znów sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do Victora. Powinien odebrać, teraz jest moim pracownikiem, więc powinien...

- Tak, Lena? - usłyszałam po drugiej stronie jego głęboki głos.

- Miałeś kontakt z Henrim? - zapytałam. Dopiero teraz, słysząc swój drżący głos, zrozumiałam jak bardzo jestem roztrzęsiona.

- Nie. Sądziłem, że jest z Tobą. - odpowiedział powoli. - Dzwoniłaś do niego?

- Tak, ale nie odebrał. - powiedziałam, zaciskając dłoń na ustach. - Boję się, że coś mu się mogło stać. Boję się, że...

- Lena, uspokój się. - podniósł na mnie głos, zmuszając, żebym wzięła się w garść. - Ja zadzwonię do Oscara i Claudine, a Ty do Nico i Franka. Dobrze?

Pokiwałam głową, ale dopiero po chwili zorientowałam się, że on mnie nie widzi.

- Tak, oczywiście. - wyszlochałam, już całkiem się rozklejając.

Cztery telefony, dwie godziny i trzy wybuchy płaczu potem w końcu się jakoś pozbierałam i wyszłam do pracy. Nikt nie miał z Henrim kontaktu od wczoraj. Dzwoniłam nawet do szefa klubu, w którym Henri grał ten koncert. Uważa, że wyszedł o czasie.

Usiadłam za biurkiem i otworzyłam teczkę z ostatnimi sprawami. Zagryzłam dolną wargę, usiłując się nie rozpłakać. W końcu wzięłam głęboki oddech i odłożyłam ją na bok.

W tym samym czasie ktoś zapukał do drzwi. Podniosłam głowę i starałam się wyglądać na osobę co najmniej stabilną psychicznie.

Do gabinetu wszedł Victor. Wstrzymałam oddech, widząc jego poważną minę.

- Znalazłeś go? - zapytałam.

- Lena... nie mam dobrych wieści. - zaczął niepewnie. Wyglądał, jakby w ogóle nie chciał tego mówić. - Henri nie żyje.

Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Opadłam na krzesło, czując zawroty głowy.

- Nie. - westchnęłam, gwałtownie kręcąc głową. - To nie możliwe, nie! Nie Henri! Nie!

Moim ciałem wstrząsnął szloch. Upadłam na podłogę, klęcząc pod biurkiem. Henri nie mógł tak po prostu... Zginąć. Nie, to nie możliwe. Nie! Tylko nie Henri!

- Lena, posłuchaj. - zaczął łagodnie, pomagając mi się podnieść. - Kontaktowała się ze mną policja. Niedługo będą chcieli z Tobą porozmawiać, więc musimy wracać do Ciebie.

- Jak? - zapytałam, powoli odzyskując kontrolę nad swoim głosem. - Jak umarł?

- Znaleziono go na moście. - oznajmił, upewniając się, że siedzę wystarczająco stabilnie. - Tam, gdzie bardzo często spacerowaliście. Policjant, z którym rozmawiałem uważa, że został uduszony. Na razie nie wiedzą co dokładnie się stało, ale będą to ustalać. W kieszeni miał tylko identyfikator sceniczny z kartą magnetyczną.

- Ktoś próbował go okraść? - zapytałam cicho. - Przecież on nie nosił portfela...

- Tak uważają. - wzruszył ramionami, biorąc głęboki oddech. - Lena, wiem co czujesz. To był mój jedyny syn. Nie jest mi lekko.

Po wizycie policji zrozumiałam, że to nie jest takie jak może się wydawać. Morderca Henri'ego zabrał wszystko co kosztowne, ale zostawił jego telefon. Nowy model, który mógłby sprzedać ze sporym zyskiem.

Poprosiłam Ines, żeby o wszystkim powiedziała choreografowi. Przynajmniej tyle co powinien wiedzieć. Victor uważa, że dla formalności policja porozmawia ze mną jeszcze raz, tym razem w obecności psychologa, żeby on mógł wystawić mi zaświadczenie o moim stanie psychicznym.

Dlatego zadzwoniłam do Franka. Poprosiłam go, żeby tu przyjechał. Specjalnie zostawiłam otwarte drzwi. Żebym nie musiała wstawać.

Zjawił się bardzo wcześnie. Wystarczająco wcześnie, żebym nie zdołała na nowo się rozkleić. Siedziałam w otępieniu, próbując się jakoś pozbierać, chcąc zmusić się do trzeźwej rozmowy.

- Dobrze, że jesteś. - powiedziałam cichym, słabym głosem. - Mam do Ciebie prośbę.

- Mów. - stanął naprzeciwko mnie. Złożył dłonie przed sobą jak zawsze, kiedy składał mi raport w Biurze. - Wiesz, że musimy się trzymać razem.

- To dobrze. - mrugnęłam, kładąc dłoń na czole. Było rozgrzane. - Obok Ines jesteś najmądrzejszą osobą, jaką znam. Chciałabym, żebyś poprowadził własne, osobne śledztwo.

Frank popatrzył na mnie z zaskoczeniem. Podniósł głowę, wstrzymując oddech. W końcu wypuścił powietrze z płuc z cichym świstem i przytaknął.

- Dobrze, zrobię to. - oznajmił z poważnym wyrazem twarzy. - Jutro wykradnę informacje, jakie policja zdołała zdobyć. Jeśli jest jeszcze coś...

Urwał, kiedy usłyszeliśmy odgłos otwieranych drzwi. Frank poruszył się i wyjrzał na korytarz. Zatrzymał się, rozbudzając moją ciekawość.

Obok Franka stanął Nico. Spojrzałam na niego. Poczułam, jak broda zaczyna mi drżeć. To, jak na mnie patrzył...

- Lena, Victor mi powiedział co się stało. - zaczął, zachowując swój kamienny wyraz twarzy. - Jeśli mogę coś dla Ciebie zrobić...

- Zajmij się sprawami Biura. - przerwałam mu, przypominając sobie, że to też jest ważne. Jeszcze na chwilę udało mi się powstrzymać emocje. - Frank zajmie się ustaleniem okoliczności śmierci Henri'ego. Nie pogniewasz się, jeśli w tym czasie Biuro zostanie na Twojej głowie?

- Tak, oczywiście. Zajmę się Biurem - Nico pokiwał głową, patrząc mi w twarz. - Chociaż miałem na myśli...

Nie powiedział, co miał na myśli. Pokręciłam głową i wybuchnęłam płaczem. Nie zdołam dłużej się powstrzymywać. Ukryłam twarz w dłoniach i odwróciłam się do nich plecami. Nie chciałam, żeby mnie taką widzieli.

Poczułam, jak ktoś kładzie mi dłonie na ramionach i przyciąga do siebie. Ktoś o wiele wyższy ode mnie objął mnie obiema ramionami, oddzielając od reszty świata.

Nico. 

Z miłości - Lena & Nico Crime Story || Znajdź mnie w ParyżuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz