Rozdział 2

185 12 0
                                    

Sądziłam, że z dnia na dzień będzie łatwiej, ale zamiary były dalekie od rzeczywistości. Większość codziennych czynności wykonywałam na autopilocie. Próbowałam nawet tańczyć, ale choreograf uznał, że na razie jestem do niczego i mam siedzieć w domu, dopóki nie dojdę do siebie.

Frank wiedział dokładnie tyle, ile miała policja. Czyli niewiele. Nie widział jeszcze dowodów rzeczowych, bo nie był w stanie się do nich dostać. Próbował zamrażania czasu, ale dziwnym trafem nic mu to nie dawało, bo ta funkcja w opasce nie chciała działać zbyt długo.

- Może źle szukamy? - zapytałam Franka, nalewając mu herbaty do filiżanki. - Może powinniśmy szukać wśród podróżników w czasie?

- Masz na myśli tych zbiegłych? - uniósł brwi. Pokiwałam głową, siadając naprzeciwko niego. - Szczerze w to wątpię. Bywają nikczemni, źli i okrutni, ale nie są mordercami.

- Ale... - otworzyłam usta, ale on tylko pokręcił głową.

- A jeśli nawet, nie zostawialiby ciała na widoku. - dodał. - Wiem co mówię, obserwowałem ich od dziecka. Patrzyłem jak postępują, jakie stosują triki... Kilku nawet mnie uczyło.

Wzięłam głęboki oddech i ukryłam twarz w dłoniach. Pokręciłam głową, starając się nie rozpłakać. Wiem, że Frank by to zrozumiał, ale pokazywanie słabości wolałam ograniczyć do minimum.

- Policja już zadecydowała, kiedy wyda ciało? - zapytał po dłuższej chwili.

- A jeżeli to znaczy, że śledztwo zostanie umorzone? - zapytałam, obawiając się, że to może przekreślić wszystko.

- Z tego, co mi wiadomo, niekoniecznie. - wzruszył ramionami. - Jeśli zrobią wszystkie analizy i zachowają wystarczająco dużo próbek...

Nie mogłam tego dłużej znieść. Nie chciałam tego słuchać. Nie chciałam słuchać, jak mówi o tym tak spokojnie, jakby to było coś najzwyczajniejszego na świecie...

- Przestań. - westchnęłam, ledwo wydając z siebie głos. - Proszę Cię, przestań.

Kiwnął głową, podnosząc filiżankę do ust. Przynajmniej zrozumiał co mam na myśli i przystał na to, o co go prosiłam.

- Chcesz, żeby ktoś został z Tobą na noc? - zapytał łagodnie. - Lepiej, żebyś nie była teraz sama. Jeśli nie ja, mogę zadzwonić do Ines...

- Nie. - pokręciłam głową, nie dając mu dokończyć. - To znaczy... Nico przyjdzie na noc. Ma nocować na kanapie. Jeszcze mu nie pościeliłam...

Zaśmiałam się bez śladu wesołości, ale Frank dał mi do zrozumienia, że nie muszę udawać. Żaden mięsień jego twarzy się nie poruszył.


Obudziłam się następnego dnia, czując się już trochę lepiej. Wychodząc do niewielkiego salonu zobaczyłam jak Nico wkłada koszulkę. Speszyłam się na chwilę, widząc jego nagi tors. Wycofałam się o krok, nie pozwalając sobie na niego patrzeć, kiedy był półnagi.

- Myślałam, że wstałam przed Tobą. - zaczęłam, a on spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem.

- Jeśli Cię to pocieszy, nie śpię zaledwie od kilkunastu minut. - powiedział, wymuszając na mnie uśmiech, który po chwili zniknął. - Dzień dobry.

- Dzień dobry. - odpowiedziałam. - Zrobię Ci śniadanie, ale nie wiem, co mam w lodówce. Mogłabym skoczyć do sklepu na dole, jeśli zaczekasz.

- Nie musisz, zrobię Ci zakupy. - pokręcił głową, sięgając po spodnie, które przyniósł sobie na przebranie. - Będziesz dzisiaj wychodziła z domu? Bo jeśli nie...

Nie dokończył, kiedy zadzwonił mój telefon. Wyjęłam go z kieszeni bluzy wiszącej na krześle i spojrzałam na wyświetlacz. Ojciec Henri'ego.

Wciągnęłam powietrze do płuc, wiedząc, że muszę odebrać, chociaż to była ostatnia rzecz jakiej chciałam. Rozmowa z ojcem mojego zmarłego tragicznie chłopaka... Nie miałam innego wyjścia. Odkąd powiedział mi o śmierci Henri'ego wolałam unikać z nim kontaktu. Ale skoro dzwonił do mnie o siódmej rano, to musiało być coś poważnego.

- Tak? - odezwałam się, odbierając. Głos mi zadrżał. Przecież przed chwilą nie było tego słychać...

- Lena, rozmawiałem z policją. - powiedział głośno i wyraźnie. Mogłam usłyszeć odgłosy ruchu drogowego. Ktoś zatrąbił, jeszcze ktoś krzyknął. Dźwięk szybko się zmieniał. Musiał iść piechotą. - Możemy zacząć organizować pogrzeb. Mogę zająć się tym sam, ale jeśli chcesz, możemy o tym porozmawiać. Nawet jeszcze dzisiaj.

Nie odpowiedziałam. Zamurowało mnie. Pogrzeb Henri'ego do tej chwili był tematem tabu, jak coś, co w najbliższym czasie nie ma prawa się wydarzyć.

- Umarzają śledztwo? - zapytałam z niepokojem. Opadłam na krzesło. Kątem oka zauważyłam, jak Nico podchodzi do mnie, przypatrując mi się uważnie.

- Nie, ale patolog uważa, że niczego się więcej nie dowie. - powiedział uspokajającym tonem. - Możemy zacząć organizować pogrzeb. Jeśli chcesz, mogę do Ciebie przyjechać.

- To ja do Ciebie przyjadę. - powiedziałam, nie dając mu zaprotestować. - Powinnam wyjść z domu, po południu będę w Twoim gabinecie. Może po drugiej?

- Jak wolisz. - westchnął. - Do zobaczenia.


- Lena? - zawołała Ines, wchodząc do mojego mieszkania. Mogłam sobie wyobrazić, jak rozgląda się po przedpokoju, zaglądając we wszystkie drzwi po drodze. - Jesteś?

- Tutaj! - zawołałam, wkładając buty.

Usłyszałam jak jej kroki przyśpieszają. Przystanęła w drzwiach i westchnęła. Była w dresie, jakby dopiero wyszła z teatru i przybiegła od razu tutaj.

- Nie powinniśmy Cię zostawiać samej. - pokręciła głową.

- Właśnie wychodzę do Victora. - odpowiedziałam, siląc się na powierzchowny spokój. - Myślałam, że Nico Wam powiedział, że się z nim umówiłam. Uważa, że nie powinnam się z nim na razie kontaktować, jeśli nie chcę...

- Godzinę temu miałaś u niego być. - przerwała mi, podchodząc bliżej. - Przestraszyliśmy się, że mogłaś coś sobie zrobić. Poza tym uważam dokładnie odwrotnie. Frank zresztą też. Teraz jak nigdy wcześniej powinniśmy się trzymać razem. Zwłaszcza z Victorem.

- Rozmawiał z Tobą o śledztwie? - zapytałam, zmieniając temat. Nie chciałam rozmawiać ani o Victorze, ani tym bardziej z samym Victorem.

- Frank? - uniosła brwi. - Niewiele. Policja uważa, że mógł to zrobić ktoś ze środowiska muzycznego. On szuka innych osób, które mogły chcieć się pozbyć Henri'ego. Twierdzi, że żadne z nich nie wygląda na mordercę.

Zignorowałam ją, sięgając po gumkę, żeby móc związać włosy. Prychnęłam, bo nawet Frank ze swoją wrodzoną podejrzliwością nie wytypował żadnych podejrzanych.  

Z miłości - Lena & Nico Crime Story || Znajdź mnie w ParyżuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz