Rozdział 4

114 11 0
                                    

 Aż do teraz nie sądziłam, że ten notatnik istnieje. Teraz trzymałam go w ręku. Prosty kołonotatnik w linie, który skrywał w sobie wszystkie informacje dotyczące okoliczności śmierci Henri'ego, jakie Frankowi udało się zdobyć.

- Jesteś pewna, że chcesz to przeczytać? - zapytał, patrząc na mnie niepewnie.

- Tak, jestem pewna. - pokiwałam głową. - Muszę tu zajrzeć. Muszę wiedzieć, czego się dowiedziałeś. Inaczej nie da mi to spokoju.

Frank kiwnął głową, a ja otworzyłam zeszyt, przyciągając go do siebie. Policja skupiała się głównie na środowisku muzycznym, ale jeśli Frank zapisał dokładnie wszystko, co było w policyjnych aktach, to sprawcy nadal nie było.

- No, nieźle. - wymamrotałam, kiedy skończyłam.

- Mam prośbę. - powiedział po chwili. - Obawiam się, że sam sobie z tym nie poradzę i będę potrzebował wsparcia.

- Wsparcia? - zmarszczyłam czoło, patrząc na niego przenikliwie. - Co masz ma myśli?

- Muszę się udać w przeszłość, żeby znaleźć osobę mądrzejszą niż ja i Ines razem wzięci. - odpowiedział, patrząc mi w twarz z powagą. - Najlepszą detektyw, jaką w życiu spotkałem.

Przełknęłam ślinę, myśląc o tym intensywnie. Obiecałam, że będę zezwalać na podróże w czasie tylko w razie potrzeby. I że sama będę się cofać w czasie tylko jeśli będzie trzeba.

A to była taka potrzeba.

- Jak daleko musisz się cofnąć w przeszłość? - zapytałam, będąc gotowa na udzielenie zgody.

- Końcówka dziewiętnastego wieku. - odparł, rozkładając ręce. - Urodziła się na początku lat dziewięćdziesiątych, jej rodzina podróżowała w czasie od stuleci. Kiedy Victor zamknął Biuro po raz pierwszy, ona po prostu tam została. Ukryła się na tyle dobrze, że po nią nie przyszli. W Londynie rozwiązuje beznadziejne sprawy na podstawie artykułów prasowych. Pomyśl ile mogłaby wywnioskować, będąc na miejscu i mając dostęp do całych akt. Które są w tym notatniku.

Wskazał palcem na swój notes, który wciąż leżał przede mną rozłożony. Zamknęłam oczy, zastanawiając się nad wszystkimi za i przeciw.

- Dobrze. - kiwnęłam głową. - Ale ja też muszę się przenieść.


Kończyłam pakować swoją walizkę. Frank mi wyjaśnił, że w tej sytuacji lepiej najpierw polecieć liniami lotniczymi do Londynu, a dopiero później przenieść się w czasie. Na szczęście dysponowaliśmy czasomierzami, które pozwalały na przeniesienie się w czasie poza portalami. Wymagało to sporo energii, ale i tak to było lepsze, niż najpierw przeniesienie się do tysiąc osiemset dziewięćdziesiątego drugiego roku, a potem przejazd pociągiem do miasta portowego, wielodniowy rejs, a później znów przesiadka w pociąg.

Miałam w ręku jedną z moich starych sukienek, kiedy w mieszkaniu rozległo się pukanie. Wyprostowałam się i podeszłam do drzwi. Spodziewałam się Franka, który miał mnie zabrać na lotnisko, ale kiedy otworzyłam, w progu nie stał Frank. Tylko Nico.

- Wybierasz się gdzieś? - zapytał, wchodząc do środka, zanim go zaprosiłam.

Zamknęłam drzwi, idąc za nim do salonu, gdzie porozkładałam swoje stare ubrania, które pochodziły z tysiąc dziewięćset piątego. Nie sądziłam, czy kiedyś jeszcze mi się przydadzą.

- Jadę z Frankiem do Londynu. - wyjaśniłam, pochylając się nad kanapą i składając suknię. - Wiem, że to trochę wyprzedza modę z końcówki dziewiętnastego wieku, ale...

- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. - przerwał mi chłodno. - Niby dlaczego Frank chce, żebyś tam z nim jechała?

Zamrugałam patrząc na niego ze zdziwieniem. Wyraz jego twarzy się nie zmienił. Pokręciłam głową, chcąc mu wytłumaczyć, że jest zupełnie inaczej, niż mu się wydaje.

- To nie tak. - jęknęłam, nie przerywając pakowania. - To ja go prosiłam, żeby mnie ze sobą zabrał. Chciał iść sam, ale przekonałam go, żeby mnie wziął ze sobą.

- I po co chce tam jechać? - zadał kolejne pytanie, robiąc krok w moją stronę. - Myślałem, że kazałaś mu przeprowadzić śledztwo odnośnie śmierci Henriego.

Zamarłam, z dłonią w drodze po kapelusz.

Nie spodziewałam się, że to powie. W jego ustach imię mojego zmarłego ukochanego wydało się takie... dziwaczne. Jakby chciał je wypluć, nie cierpiąc samego jego brzmienia.

A może tylko mi się wydawało?

- Nie powinnaś z nim lecieć. - powiedział stanowczo. - Potrzebujesz teraz spokoju...

- Nico, lecę z Frankiem! - zawołałam, przerywając jego protesty. - Nie zmienisz mojego zdania.


Nie wyglądałam zbyt dziwnie ze starą walizką, prawda? Ludzie nadal noszą stare rzeczy, to jak odmiana stylu. Subkultura, która wtarła się w niektóre kręgi światowej społeczności.

Mimo, że moja stara walizka kontrastowała z nowoczesnym ubiorem, Frank, który zabierał ze sobą tylko jedną torbę, zapewnił mnie, że to najmniejszy problem.

- Jak ją znajdziemy? - zapytałam, kiedy zajęliśmy swoje miejsca. - Tę Twoją znajomą.

- Nie znajdziemy. - pokręcił głową. - To ona znajdzie nas.

Zadbał, żebyśmy siedzieli obok siebie. Cieszyłam się, że był w stanie tak poprowadzić organizacją, że nawet Ines się nie zorientowała, co tak naprawdę jest grane.

- Ines wie, gdzie lecimy? - zapytałam niepewnie, kiedy samolot wystartował.

- Wie. - przytaknął. - Powiedziałem jej rano. Uważa, że mam paranoję, bo tak długo trzymałem to w tajemnicy. Na razie spróbuj się przespać. Obudzę Cię, kiedy będziemy lądować.

Pokiwałam głową i obróciłam się na bok. Musiało mi naprawdę brakować snu, skoro zasnęłam praktycznie od razu. Tak jak Frank obiecał, obudził mnie, kiedy byliśmy już w Londynie.

Wyszliśmy z lotniska, Frank niósł moją walizkę i swoją małą torbę. Miał plan. Udać się na King's Cross, który stanowił kolej nie tylko w znaczeniu pociągów, ale zawierał nieśmiertelne skrytki dla podróżników w czasie. Tam się przebrałam. On nie musiał. W swoim garniturze w kratę nie miał problemu z wtopieniem się w tłum w każdym nowożytnym stuleciu.

- Jesteś gotowa? - zapytał, zanim jeszcze wyszłam.

- Daj mi jeszcze minutę! - odkrzyknęłam, ścierając mocniejsze elementy makijażu nawilżaną chusteczką, kupioną w kiosku przy peronie.

W końcu otworzyłam drzwi, a on wślizgnął się do środka. Nowoczesne ubrania schowałam w szufladzie dla podróżujących.

- Jesteś pewien, że nic stąd nie zginie? - zapytałam, kiedy ustawiał czasomierz na pożądany rok.

- Tak, jestem pewien. - odpowiedział uspokajająco. - W każdym większym mieście są takie skrytki. Znacznie bezpieczniejsze, kiedy podróżujesz w czasie. Drzwi się nie otworzą, dopóki my ich nie otworzymy po powrocie tutaj.  

Z miłości - Lena & Nico Crime Story || Znajdź mnie w ParyżuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz