Rozdział 10

83 12 0
                                    

Kolejny dzień mojego sprzątania rzeczy Henri'ego. Nie wiem dlaczego przedmioty, które powinnam wyrzucić na samym początku pakowałam do kartonów dopiero teraz. Harriet pomogła mi znaleźć kilka pudeł na drobiazgi w supermarketach. Spakuję tam rzeczy z jego szafek, a jeśli zdobędę się na odwagę, wyrzucę pozostałości po jego kosmetykach, które zostały w łazience. Przynajmniej tak mi doradził Victor.

Nie mogłam się tylko zdobyć na odwagę, żeby pozdejmować ze ścian w sypialni jego dekoracje. Nie zdjęłam gitary ze ściany, ani portretu z jego zespołem. Nie chciałam tego robić, chociaż wszyscy mi powtarzali, że muszę iść dalej i dla mojego komfortu psychicznego wystarczy, jeżeli zachowam tylko nasze wspólne zdjęcia. Chociaż tak naprawdę nie muszę wszystkiego wyrzucać. Wystarczy, że wyniosę niektóre rzeczy na poddasze.

Zapełniłam już całe pudełko czasopismami muzycznymi i komiksami, które kupował Henri. Uwielbiał je... Znalazłam ostatnio sklep, który sprzedaje archiwalne numery. Może zgodzą się je przyjąć i oddać komuś, komu bardziej się teraz przydadzą?

Zanim zdążyłam zakleić karton taśmą, zadzwonił mój telefon. Wyprostowałam się i przeszłam do przedpokoju, gdzie go zostawiłam. Spojrzałam na wyświetlacz, zanim jeszcze wzięłam go do ręki. Numer ojca Henri'ego świecił niczym światełko alarmowe. Żałowałam, że nie ma tu teraz Herriet, która mogłaby przynieść mi trochę otuchy samą swoją obecnością.

- Tak? - wcisnęłam guzik i odezwałam się niechętnie.

- Lena, tu Victor. - usłyszałam jego głęboki głos po drugiej stronie. - Organizujemy wieczór wspomnień. Pomyślałem, że miałabyś wiele do powiedzenia.

- Wieczór wspomnień o Henrim? - zapytałam, co musiało zabrzmieć wyjątkowo głupio. - Oczywiście. Kto będzie?

- Większość przyjaciół, nawet zjawią się koledzy z kapeli dla której Henri ostatnio śpiewał. - wyjaśnił. Słyszałam w jego głosie nutę żalu. - Wiem, że to może być dla Ciebie trudne, ale pomyślałem, że mogłabyś opowiedzieć...

- Przyjdę. - zapewniłam go, błyskawicznie podejmując decyzję. - Gdzie i kiedy?

- Henri zabierał Cię do tej muzycznej knajpy niedaleko Waszego mieszkania, prawda? - powiedział powoli, jakby od doboru jego słów zależało jak jasno go zrozumiem.

- Tak, jego ulubione miejsce. - pokiwałam głową. - A kiedy?

- Jutro wieczorem. Będziemy się zbierać do siódmej wieczorem. Dasz radę przyjść?

- Tak. Już powiedziałam, że przyjdę.

Pożegnaliśmy się krótko i odłożyłam telefon z powrotem na miejsce. W moich oczach stanęły łzy, kiedy wracałam do sypialni, gdzie na łóżku nadal były rozłożone pozostałości czasopism i komiksów po Henrim. Próbowałam sobie przypomnieć jak wygląda ulubiona knajpa Henri'ego wewnątrz. Dużo drewna, ścianka w pięciolinię z wymalowanymi ręcznie autorskimi kompozycjami właściciela baru, zdjęcia artystów muzycznych z autografami, instrumenty, scena z pełnym wyposażeniem z którego na co dzień każdy może skorzystać...

Usiadłam na łóżku, chowając twarz w dłoniach.

To było miejsce Henri'ego. Jak się poczuję, kiedy znowu się tam znajdę? Zaleją mnie wspomnienia? A może będę miała kompletną pustkę w głowie, bo wspomnienia o Henrim chwilowo wyparują, kiedy będę chciała wypowiedzieć je na głos?


Wracając do czasopism, które teraz spoczywały w kartanach przy drzwiach, szczegółowo opisane. Zapytałam Ines, jak ona i Frank porządkują czasopisma, które zbierają. Bo Henri nie porządkował ich wcale. Po prostu wrzucał je w nieładzie do szafki w regale. W końcu Ines pokazała mi pudło z czasopismami historycznymi Franka. Uporządkowane w specjalnych segregatorach w kolejności od najstarszych do najnowszych z dołączonymi karteczkami z ciekawszymi i bardziej przydatnymi zagadnieniami. Kiedy to zobaczyłam, wiedziałam, że osiągnęłam swój cel.

Takie uporządkowanie gazet i zeszytów komiksowych było czymś czego potrzebowałam, bo było czasochłonne, a to dawało mi szansę na ostateczne poznanie zainteresowań Henri'ego i większy kontakt fizyczny z przedmiotami, które były z nim związane.

Czytanie komiksów do jednego niewielkiego pudełka, które teraz poukładałam według serii i napisanie do każdego streszczenia zajęło mi sześć godzin. Do każdego numeru dołączyłam osobną karteczkę na której napisałam gdzie zeszyt został zakupiony i jak często Henri po niego sięgał wieczorami. To akurat dobrze zapamiętałam. Pewnie Ines powiedziałaby, że to doskonały sposób na zmarnowanie soboty, ale nie dla mnie. To dało mi szansę na kolejny etap pożegnania z Henrim.

Usiadłam trochę zmęczona, nie będąc pewna, co mam dalej ze sobą zrobić. Rozpisałam sobie plan pozbywania się rzeczy Henri'ego, bo wiedziałam, że inaczej nie będę w stanie tego zrobić.

W końcu usłyszałam, jak otwierają się drzwi i ktoś wchodzi do środka. Rozpoznałam charakterystyczny stukot niskich obcasów, które nosiła Herriet. Chwilę później w coś uderzyła i wydała z siebie odgłos niezadowolenia.

- Niech to! - wrzasnęła. - Czy to musi tu stać?

Wyjrzałam z pokoju i obserwowałam, jak zdejmuje buty i odkłada je na bok, powstrzymując się od kopnięcia w coś, co sprawiło jej ból.

- Przepraszam, powinnam to postawić dalej od drzwi. - zawołałam, nie mając odwagi do niej wyjść.

- Nic się nie stało. - odpowiedziała, wieszając płaszcz na jednym z haczyków. - Lepiej wstaw jakąś herbatę, albo coś...

- Dlaczego? - zmarszczyłam brwi, wstając i podchodząc do niej bliżej.

- Rozmawiałam z Frankiem. - wzruszyła ramionami. - Nico się tu wybiera.


Harriet miała rację. Nie wiem jakim cudem, ale miała rację. Nico zjawił się pół godziny po tym, jak to ogłosiła. Nie wiem, może ona i Frank są w jakimś porozumieniu, że on informuje ją o takich rzeczach? Jednocześnie cieszyłam się, że przychodzi. Nie dlatego, że za nim tęskniłam. To dało mi szansę, żeby przestać się dziecinnie boczyć i w końcu zmierzyć się z nim twarzą w twarz.

- Napijesz się czegoś? - zaproponowałam, kiedy usiadł przy stole.

Pośpiesznie uciekłam na drugą stronę i zajęłam miejsce oddzielona od niego bezpieczną barierą w postaci stołu. Wiedziałam, że muszę zacząć się normalnie zachowywać, ale to nie znaczyło, że miałam zamiar zrezygnować z dystansu.

- Jasne, bardzo chętnie. - pokiwał głową, a ja sięgnęłam po żaroodporny dzban ze świeżo zaparzoną herbatą i wypełniłam filiżankę do pełna, dając Nico znać, że nadal nie jest tu mile widziany.

- Jak postępują prace Biura? - zapytałam, stawiając przed nim herbatę.

- Na prawdę chcesz teraz rozmawiać o Biurze? - zmarszczył czoło, uważnie mu się przyglądając. - Przecież wiesz wszystko, bo Frank wysyła Ci szczegółowe raporty.

Myśl Lena, myśl...

- Chciałabym wiedzieć, jak to wygląda z Twojej perspektywy. - wzruszyłam ramionami mówiąc pierwsze, co mi przyszło do głowy. - Chyba nie ma w tym nic dziwnego, prawda?

Nico nie odpowiedział, najwyraźniej czując się zbyt skrępowany. Może zdołałam go zgasić wystarczająco skutecznie, żeby trochę odebrać mu śmiałość. 

Z miłości - Lena & Nico Crime Story || Znajdź mnie w ParyżuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz