ROZDZIAŁ 8

1.9K 63 0
                                    

Zacisnąłem dłonie na biurku. Ta dziewczyna potrafii wyprowadzić mnie z równowagi trzema słowami. ,, Idę na randkę " dobre sobie . Pójdzie, ale ze mną. Chwyciłem odrazu telefon i wybrałem numer do Nicka

-Co jest ?

-Macie dziś pilnować Olivie jakby gdzieś wychodziła to macie tak zrobić, żeby nie dotarła na miejsce -przez chwilę panowała cisza

-Trochę się boję. Ostatnio Dave nie został łagodnie potraktowany.

-To się do niej nie zbliżajcie. Podobno idzie na randkę ma do niej nie dojść. Ja jutro będę w Chicago

-Dobrze

-Możecie ja nawet porwać i zabrać do mojego mieszkania -Chwilę się zastanowiłem- albo lepiej nie to jeszcze wywoła wojnę i o wszystkich dowie się Diego

-Po prostu będziemy robić tak, żeby nad nie widziała - pokiwałem głowę, ale przypomniałem sobie, że on przecież tego nie widzi

-Dokładnie- zakończyłem połączenie i w pośpiechu zacząłem pakować swoje rzeczy do walizki. Na tym nakryła mnie Be

-Co robisz

-Lecę do Chciago

-Lecę z tobą-nawet nie czekałam na moją odpowiedź tylko pobiegła do swojego pokoju. Sądząc po hałasach jakie stamtąd dochodziły również się pakowało. Czekając na nią zarezerwowałem nam dwa bilety. Dla Diego miałem już wymówkę, po prostu powiem, że ktoś znowu wisi nam pieniądze

-Jestem gotowa - Be wydawała się podekscytowana. Na pewno się cieszyła,że znowu nie zostanie znowu sama z Diego w domu. Nie leciałem tam w sprawach ,, biznesowych" więc mogłem zabrać ja ze sobą a kto wie może mi pomoże - Po co lecimy do Chicago

-Powiem ci w samochodzie -próbowałem ja zbyć

-Uuu ja chyba wiem po co - poruszyła znacząco brwiami. Machnąłem na to ręką i z naszymi walizkami zjechałem na dół do samochodu - Mówimy temu debilowi gdzie jedziemy ?

-Ten debil stoi za tobą? - Be wyraźnie spięła się na głos Diega, czekałem tylko aż sam zacznie ja obrażać, ale nic takiego się nie stało. - Gdzie jedziecie?

-A wiesz pieniadze i te sprawy - brat pokiwał głową. Miałem nadzieje, ze to łyknął.

- A ona po co jedzie?

-Obstawiam,że trochę mi tam zejdzie, a po co Be ma znowu zostawać w domu

-Ważne że nie bede musiał jej oglądać.  Uważajcie na siebie -rzucił i po chwili zostaliśmy sami.

-Chodź- torby wsadziłem do bagażnika i usiadłem na miejscu kierowcy.

-Jezu jak ten idiota mnie drażni. Gdyby rodzice wtedy nie pojechali na to przyjęcie nie zostali by zamordowani. Wszyscy mieliby spokój, a ten idiota by się tak tutaj nie panoszył- momentalnie zacisnąłem ręce na kierownicy. Sprawa morderstwa rodziców nie dawała mi spokoju. Obiecałem, że znajdę tego człowieka lub ludzi i się zemszcze. Mieliśmy trochę wrogów to prawda, ale nikt nie myślał, że dojdzie do czegoś takiego.

-Postaraj się to unikać. Diego jest wybuchowy i nic z tym nie zrobimy

-Jego wybuchowość doprowadzi nas do grobu - rzuciła. Westchnąłem pod nosem . Miałem nadzieje, ze słowa Be okażą się prawda-  a teraz gadaj po co tak naprawdę lecimy do Chicago

-Olivia odkryła, że nasi ludzie za nią łażą. Pobiła Davea i przez telefon mi groziła. Na koniec powiedziała mi, że idzie na randkę, a ja muszę zrobić wszytsko, zeby tam nie dotarła.

-Rozmawiałam z nią dosłownie przez chwilę i nie wiem czy ci się to uda.

-Co masz na mysli ?

-Olivia nie da soba rządzić 

Zawsze i na zawsze- W TRAKCIE KOREKTY Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz