Kiedy dziecko wyrusza na spotkanie swojemu przeznaczeniu, kamera filmu lub narrator książki idzie za nim, rzadko poświęcając choćby spojrzenie przez ramię na świat, który zostaje w tyle. Tymczasem w dwudziestym pierwszym wieku oddanie dziecka na wychowanie magom nie jest takie proste. Rodzice Neosi nie zdecydowaliby się na to, gdyby tamtego lata nie przyjęli w salonie poważnego agenta wywiadu, który wytłumaczył im, co się teraz stanie. Musieli zgłosić formalne zaginięcie, którym przez jakiś czas żyła społeczność Włocławka. Po kilku miesiącach policja znalazła nad Wisłą plecak z osobistymi przedmiotami zaginionej. Uznano, że dziecko utonęło i zamknięto śledztwo.
Neokadia wiedziała, że w świecie Niemagicznym musi formalnie umrzeć, inaczej jej rodzice borykaliby się z podejrzeniami o przestępstwo. Teoretycznie mogłaby się z nimi skontaktować nieoficjalnie po skończeniu Akademii, chociaż podróże do świata Niemagicznego były odradzane i ściśle kontrolowane. Akademia należała do światowej rady szkół magicznych, które sprawowały realną władzę nad społecznością. Gdzieś na etapie XIX wieku podjęto uchwały o niemieszaniu się w świat Niemagiczny.
Dla Neo oznaczało to tyle, że kiedy znienacka znalazła się znowu w świecie Niemagicznym, była kompletnie sama.
Na ławce znaleźli ją strażnicy miejscy i przegonili do noclegowni. Spędziła tam kilka dni, próbując zorientować się, co będzie jej potrzebne do życia. Nie miała żadnego dokumentu. Nie figurowała w żadnym spisie obywateli, nie była ubezpieczona, nie miała wykształcenia. W rozmowie z psycholożką podała fałszywe nazwisko i pozorowała amnezję, bo przecież nie mogła powiedzieć, że spędziła dziesięć lat w magicznej szkole. Fundacja opiekująca się młodymi bezdomnymi zgłosiła jej rysopis na policję, ale ten nie pasował do nikogo z żyjących poszukiwanych. Sympatyczni społecznicy chcieli wdrożyć procedurę nadania Neokadii PESELu i wystawienia dokumentu tożsamości. Wtedy dziewczyna uciekła.
Spała po strychach i żywiła się resztkami wyrzucanymi przez restauracje. Unikała pojawiania się w jakichkolwiek kartotekach, dlatego podejmowała prace na czarno. Wciąż żywiła się nadzieją, że zdoła odnaleźć drogę powrotną do Akademii i koszmarny sen wypełniony bezdomną tułaczką po Krakowie po prostu pryśnie. Albo że pewnego dnia obudzi się znowu w swojej komnacie, a mistrzyni Gordona będzie ją wzywać na poranne ćwiczenia. Mijały jednak tygodnie, a nic takiego się nie działo.
Wiosna przeszła w późne lato, kiedy Neo zobaczyła ogłoszenie na drzwiach studenckiego baru. Nie pasowała za bardzo do podpunktu o miłej i schludnej aparycji, ale kierownik był zdesperowany, by zatrudnić kogoś po jak najniższych kosztach. Doradził jej, by zagadała do Grubej Gośki na recepcji akademika. Jak się okazało, wiele pokoi stało pustych, a Gośka za drobną łapówką dała się namówić na dorobienie klucza do numeru 216 – tego z popsutym oświetleniem. Władze akademika ignorowały temat naprawy, bo studentów było i tak niewielu. Dzięki temu Neokadia zdobyła dostęp do czystej wody i spania pod dachem, a po paru miesiącach zdołała nawet odłożyć parę groszy na stary telefon z komisu i kartę prepaid. Musiała tylko przemykać w godzinach, gdy na korytarzach nie było czujnych oczu nikogo z administracji.
W momencie, gdy do Syreny wkroczył Swetoniusz Bogin, nosiła się z zamiarem poszukiwania rodziny, tak bardzo dokuczyło jej życie osoby niewidzialnej. Oznaczało to pieniądze na podróż do Włocławka i przeżycie tam pewnego czasu, zanim zdoła dyskretnie nawiązać kontakt z rodzicami. Nie miała zresztą żadnej pewności, że po dziesięciu latach wciąż mieszkają w tym samym miejscu.
Swętek żył w prostej kawalerce na poddaszu jednej z kamienic na Kazimierzu. Ugościł nekromantkę kopiastym talerzem spaghetti carbonara i bułgarskim winem, które wydawały jej się królewską ucztą w porównaniu z tym, co jadała przez ostatnie pół roku. Najedzona aż do granicy mdłości rozparła się wygodnie w fotelu i podziwiała półki z książkami, owiniętymi dla niepoznaki w jednolite szare okładki. Grzbiety opatrzono równie enigmatycznymi skrótami, ale pilna studentka Akademii Twardowskiego wiedziała przecież, że Mg.I. Wit to pierwszy tom O magii mistrza Witelona, a tomy oznaczone Życ.Bul. to cztery księgi o mistrzu Bulandzie, zawierające najszerszy dostępny opis jego metodologii zaklinania chorób. Ziel.Vill to musiał zaś być almanach ziół na podstawie nauk słynnej Anny Villborn. Poza tym Swetoniusz miał ręcznie wykonane mapy geologiczne i hydrologiczne Polski oraz całe pudła kopert, teczek i segregatorów.
- Nie mam żadnych dowodów, ale podejrzewam, że Katastrofa w Magicznym świecie jest powiązana w jakiś sposób z tym, co działo się tu, na Ziemi.
- Co się działo na Ziemi?
- Zaraza. Nie zauważyłaś, jak mało ludzi jest na ulicach? Jak myślisz, czemu są wolne pokoje w twoim akademiku?
- Szczerze mówiąc nie wiem, ile powinno być zajętych pokoi w akademiku. Przeszłam przez lustro mając osiem lat.
- Na cycki Świtezianki, nie masz Internetu?
- Bardzo mały pakiet w telefonie, który pamięta chyba moje dzieciństwo, bo wiesza się przy wysyłaniu SMSów.
- W akademiku nie ma wifi?
- Być może. Nie znam się na tym.
Płanetnik potrząsnął smętnie jasną grzywą i wzdychając ciężko, zaczął przekopywać swoje pudła i szuflady. Po niedługim czasie wyłowił z nich lekko porysowany tablet.
- Trzymaj. Powinien jeszcze działać. A co do wifi, zadzwoń do mnie z akademika. Pomogę ci to skonfigurować.
- W porządku. Mówiłeś coś o zarazie.
- Ostatnie lata na Ziemi to czas pandemii antybiotykoodpornych bakterii. Nie pytaj mnie o szczegóły, bo oboje się na tym nie znamy. Umarło około miliarda osób na całym świecie. W ostatnim czasie epidemia po prostu wygasła. Tak sądzę, bo nic nie słyszałem ani o masowych szczepieniach ani rewolucyjnym lekarstwie. Ale, powtarzam, nie znam się.
- Czemu uważasz, że to istotne?
- Ponieważ moje zdolności magiczne zniknęły dokładnie w tym czasie. Wiosną tego roku, gdy pandemia zaczęła wygasać.
- Wtedy, gdy nagle przeniosłam się z Akademii na Planty.
- Tak. Oczywiście to może być przypadkowa zbieżność w czasie. Nie mam jednak innego tropu –zasępił się chmurnik, dolewając sobie wina. Neokadia też podstawiła kieliszek. A potem zaczęła głośno myśleć:
- Razem ze mną w Akademii było kilkoro studentów. Mistrzynie i służba to kolejnych kilkanaście osób. Co się z nimi stało? Jeśli tak jak ja przenieśli się do Niemagicznego Krakowa, gdzie są? A jeśli zostali, to dlaczego tylko ja tu trafiłam?
- Co działo się ostatniego dnia przed twoim obudzeniem się tutaj, Neo?

CZYTASZ
Polowanie na ocalałych
FantasíaPewnej nocy cały magiczny wymiar, w którym znajduje się Akademia Twardowskiego, po prostu znika. Niedoszła nekromantka Neokadia Lang budzi się jako bezdomna na ławce w postpandemicznym Krakowie. Dziewczyna nie ma wykształcenia, pracy ani mieszkania...