Domofon zapikał dyskretnie, sygnalizując, że ktoś znający kod właśnie go użył do otwarcia drzwi na dole. Dźwięk rozpoznawany przez ludzi i zwierzęta domowe: idzie swój. Neokadia aż podskoczyła z radości, rzuciła się wstawiać wodę na herbatę i wyciągać pieczywo z chlebaka. Piętnaście minut od SMSa dawno już minęło, była coraz bardziej zmartwiona.
- Jesteś! – krzyknęła, a potem uśmiech zamarł jej na ustach. – Na rydwan Peruna, co ci się stało?
- Zaraz będziemy opowiadać. Wy się chyba znacie, tak w ogóle.
Neo ujęła dłoń w brudnej rękawiczce. Laryssa wyglądała okropnie, ale nie to było przyczyną niechęci. Adeptka Gęślarki musiała wyczuć niezręczność sytuacji, bo szybko zabrała dłoń z powrotem.
- Poprosiłam o nocleg – powiedziała przepraszająco, zsuwając buty. – Mogę się umyć?
Kiedy drzwi łazienki zamknęły się za nią, Swętek musiał spojrzeć w oczy lodowatej furii.
- Ze wszystkich czarownic na świecie akurat ona?
- Przypuszczam, że tak, bo znakomita większość czarownic na świecie już nie żyje lub jest na drugim końcu świata. O co chodzi? Przenocuje dziś i...
- Tak, i co? Jak jutro nadal będzie bezdomna? A może wpuścisz ją na trzecią do łóżka?
Płanetnik westchnął. Był zmęczony do tego stopnia, kiedy irytuje dosłownie wszystko. Jednak wykrzesał z siebie na tyle empatii, aby nie wybuchnąć gniewem. Wiedział, że z ciemnych oczu Neokadii wyziera potworny lęk przed utratą tych niewielu dobrych rzeczy w życiu, jakie miała. A przecież jeszcze nawet nie zaczął opowieści o Kalinie, utraconym wymiarze. I Joannie Wikort. Neo jeszcze nie wie, że jej praca w barze właśnie się skończyła.
- Nic ci nie grozi. Posłuchaj, to był potworny dzień. Usiądźmy najpierw, zjedzmy, opowiedzmy wszystko. Spotkałem ją pół godziny temu, nie chcę mówić w jej imieniu.
- Przepraszam – zreflektowała się nekromantka. – Co ci się stało w twarz? Policzek puchnie.
- Przypuszczalnie pękła kość pod spodem. Poszedłbym do Juraszka, tylko...
- Wykluczone – ucięła Neo, dopiero teraz przypominając sobie, że Swętek nie wie o chorobie znachora. – Dam ci coś z zamrażarki. Robię wszystkim herbatę i jakieś kanapki.
Mrożona kostka szpinaku okazała się idealnym opatrunkiem. Swętek opadł na fotel, z którego musiał zaraz wstać, bo Laryssa zwolniła łazienkę. Neokadia pozwoliła sobie na lekką złośliwość, podając dawnej rywalce najbrzydsze ubrania, jakimi dysponowali: workowate spodnie dresowe i spraną koszulkę Łódź liderem rewitalizacji, wręczoną płanetnikowi dawno temu po interwencji w sprawie suszy. Jak na złość, Laryssa nie mrugnęła nawet okiem, za podarowane rzeczy podziękowała i z własnej inicjatywy pomogła robić kolację. Z jednej strony Neo walczyła z chęcią, aby ją przegonić, z drugiej – a niech tam, niech obiera jajka na twardo.
Powrót gospodarza z łazienki i podanie kolacji na maleńki stół zakończyło niezręczną ciszę. Najpierw płanetnik opowiedział historię swojej wizyty u Kaliny, by później móc zatopić się w chłodzie szpinaku i nie musieć mówić już nic. Laryssa opowiadała jako druga.
- Wyruszyłyśmy z Dragomierą najszybciej, jak mogłyśmy, ale Truszczyńska miała sporą przewagę. Zresztą pamiętasz, Neo, moment naszego wyjazdu... jechałyśmy bez postoju aż do wieczora, a i wtedy zatrzymałyśmy się tylko z uwagi na konie. Byłyśmy już daleko w lasach i nie było opcji ich wymienić. To był nasz błąd...
CZYTASZ
Polowanie na ocalałych
FantastikPewnej nocy cały magiczny wymiar, w którym znajduje się Akademia Twardowskiego, po prostu znika. Niedoszła nekromantka Neokadia Lang budzi się jako bezdomna na ławce w postpandemicznym Krakowie. Dziewczyna nie ma wykształcenia, pracy ani mieszkania...