Twelve

1.4K 69 18
                                    

*POV Edward*

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

*POV Edward*

Do dnia bitwy zostały trzy dni, atmosfera w domu była napięta. Emmett próbował kilka razy rozładować napięcie, ale średnio się to udawało, wręcz przeciwnie odniosłem wrażenie, że nasi goście jeszcze bardziej się stresowali. Nawet Renesmee już się nie uśmiechała, wątpiłem , że rozumiała co się dzieje, bardziej obstawiałbym tęsknotę za Hope. Widziałem jej list do niej, tak na prawdę odejście całej czwórki odbiło się na nas bardzo

Alice, zawsze wprowadzała pozytywny nastój, zagadywała każdego, w jej towarzystwie nie dało się choćby się nie uśmiechnąć, nawet jeśli czasami nas irytowała, to jej brak jest odczuwalny 

Hunter, zawsze najmądrzejszy , jego uwagi nie wprawiały nigdy w dyskomfort bo czuło się , że robi to z uprzejmości a nie ze złośliwości, każdy za tym tęskni

Jasper, uspokajał nas w  trudnych sytuacjach sam cierpiąc, zawsze nas wysłuchał i starał się dobrze doradzić, okazywał nam wszystkim bezgraniczną miłość i nic za to nie oczekiwał

I Hope, ta dziewczyna zmieniła życie całej naszej rodziny, nasz promyczek szczęścia, zawsze była dla każdego uprzejma i nie oceniała nikogo bezpodstawnie , nie odrzuciła mnie kiedy dowiedziała się o moich uczuciach, nie odrzuciła Jaspera kiedy prawię zabił je siostrę, była po prostu za dobra dla świata, była naszą nadzieją, a kiedy jej nie ma, trudno powrócić to dawnego monotonnego życia

-Edward?-usłyszałem głos Esme

-Tak?

-Myślisz, że jeszcze kiedyś ich spotkamy?-zapytała a jej glos delikatnie się załamał, straciła czwórkę osób, które traktowała jak własne dzieci, nie mogę sobie nawet wyobrazić jej bólu

Nie wiedziałem co mam jej powiedzieć, nie wiedziałem czy przeżyjemy, a nawet jeśli to zrobimy to prawdopodobieństwo, że spotkalibyśmy się przypadkiem jest małe, nie chcę łamać jej serca jeszcze bardziej, ale nie chcę też dawać jej złudnej nadziei

-Możemy mieć tylko nadziej, że tak

Poczułem jej ręce w tali i już po chwili wtuliła się w mój brzuch szlochając, sam wtuliłem się w nią i starałem się nie rozpłakać, tylko ją pocieszać

-Miejmy nadzieje-wyszeptałem cicho

-Miejmy nadzieje-wyszeptałem cicho

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

*POV Bella*

Siedziałam na klifie, obserwując jak Renesmee zbiera  kwiatki razem z Jacobem. Tak bardzo chciałbym to zrobić z nią, ale boje się, że się rozpłacze, a ona zapyta wtedy dlaczego, a ja nie będę mogła jej powiedzieć, że jej ukochana ciocia już nie wróci.

Patrząc na nią widzę, Hope jako dziecko, też uwielbiała zbierać kwiatki i robić z nich wianki, to była jej pasja od zawsze. Miała do tego talent, potrafiła zrobić cudo nawet z pokrzyw, nie przejmując się w ogóle tym , że będzie miała oparzone ręce, liczyło się dla niej to, że pokrzywy nie będą się czuły samotne, bo nikt ich nie lubi, miała złote serce, a kiedy dorosła to się nie zmieniło. Mimo wszystko cieszę się, że Renesmee wybrała sobie ją jako wzór do naśladowania, bo Hope jest aniołem i będę dumna jeśli moja córka też nim będzie

-Mamo! Zobacz

Zdążyłam tylko podnieść wzrok a ta już stała obok mnie pokazując mi bukiecik kwiatków, w oczach zebrały mi się łzy, ale szybko pomrugałam, nie chciałam płakać, muszę być silna dla Ness, tego chciała by Hope

-Śliczny kochanie

-Cioci by się spodobał?-zapytała 

-Oczywiście, ciocia Hope kocha kwiaty, włóż je do wazonu, a kiedy wróci na pewno się ucieszy

-Dobry pomysł, choć Jake- i nie czekając na niego pobiegła w stronę domu, a ja spotkałam się ze srogim spojrzeniem Jacoba

-Robisz jej nadzieje, że ona wróci, ale spójrzmy prawdzie w oczy, twoja siostra uciekła i już nie wróci-powiedział

-ONA WRÓCI!- podniosłam się i uderzyłam go w klatkę piersiową tak , że się przewrócił

-Wiesz, że nie-szepnął i udał się w stronę domu zostawiając mnie zalewającą się łzami

Ona wróci, musi

Ona wróci, musi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

*POV Hope*

Staliśmy pod klatką schodową apartamentu Felixa, czułam lekki stres, bo co jeśli nie będzie chciał nam pomóc . Nie wiem co bym wtedy zrobiła, bo on jest naszą ostatnią nadzieją, owszem zbierają świadków, ale Volturi może to nie wystarczyć, a wtedy zabiją Ren i całą naszą rodzinę, a tego bym nie zniosła. Do końca życia bym się obwiniała, że mnie tam nie było

Leonadro zadzwonił domofonem i już po chwili w słuchawce rozległ się niski głos

-Halo?

-Synu to ja

-Och, a więc wchodźcie 

Weszliśmy na korytarz i ruszyliśmy w stronę widny

-Mamo?-zapytał Chirs

-Tak słoneczko?

-Czy ten pan wam pomorze, bo wcześniej mówiliście, że ktoś jest w niebezpieczeństwie, znaczy jak szedłem do łazienki w nocy-wytłumaczył, a ja nie mogąc się na niego gniewać pogłaskałam go po głowę

-Wasza kuzynka, a pan do którego idziemy jest naszą ostatnią nadzieją

-To, dyba(chyba) ni dobze , ni?-Zapytał Will, mając twarz dosłownie w moim ramieniu, a do tego słodko przekręcał wyrazy 

-Z jednej strony tak z jednej nie, bo dobre chociaż to, że jest możliwość , że nam pomorze-wytłumaczyłam kiedy wsiadaliśmy do windy- Ale nie martwcie się tym, poradzimy sobie

Chłopcy pokiwali zgodnie głowami i już nikt się nie odzywał, ale czułam jak Chris mocno trzyma moją dłoń, chcąc go choć trochę zrelaksować, zaczęłam kreślić małe  kółeczka na jego dłoni

Po chwili dojechaliśmy na najwyższe piętro...CDN

(tradycja: sorki za błędy)

ZuzuRiddle


Na Zawsze | Jasper Hale [ 4&5]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz