6

22 6 2
                                    

Na szczęście Lathan nie musiał interweniować. W czwartek stoję na korytarzu, przed ostatnią lekcją i gadam z Amy, kiedy ktoś szturcha mnie w plecy. Obracam się i moje nogi prawie się pode mną uginają przez śliczny uśmiech Finn'a.

-Hej - Mówi chłopak.

-H-Hej - Odpowiadam.

-Słyszałem, że nie masz jeszcze z kim iść na studniówkę - Mówi, a ja zamieram.

-No nie mam z kim iść.

-Nie chciałabyś może wybrać się ze mną? - Pyta i uśmiecha się szeroko.

-Chciałabym - Odpowiadam i czuje jak się rumienię.

-To wspaniale - Chłopak się uśmiecha i obejmuje mnie. Wtulam się w niego i czuję jak ślicznie pachnie, po chwili puszczamy się. Uśmiecha się jeszcze raz i odchodzi. Tak po prostu. Obracam się do Amy, a ona patrzy na mnie spod przymużonych powiek za chłopakiem. 

-Co? - Pytam, a ona kręci głową.

Amy to najcudowniejsza osoba na świecie. Niska niebieskooka, z długimi, prostymi włosami. Zawsze emanuje od siebie dobrocią. Jest uśmiechnięta i w przyszłości chce być psychologiem, pomagać ludziom. Człowiek idealny.

-Nie podoba mi się to, w jaki sposób cię zaprosił - Powiedziała. Patrzę na nią i marszczę brwi.

-Co w tym złego?

-Zaprosił cię, jakby kupował chleb w sklepie - Mówi dziewczyna.

-Nie przesadzaj. O jest wspaniały - Obracam się za chłopakiem - Cieszę się, że w ogóle mnie zaposił. Mógłby mieć tyle innych dziewczyn.

-A ty mogłabyś mieć wielu innych chłopaków - Mówi, a ja śmieję się krótko.

-Przestań wiesz ile o już mi się podoba.

Dziewczyna nie odpowiada, bo dzwoni dzwonek. Ruszamy razem na lekcję. Po chwili do klasy wpada Alan i uśmiecha się do mnie szeroko. Ja całą lekcję uśmiecham się i nie mogę opanować mojej radości. 

Po lekcji ściskam mocno Alana, dziękując mu za to że jest najlepszym przyjacielem. Po lekcjach wychodze ze szkoły z blondynem, śmiejąc się. Chłopak przytula mnie jeszcze mocniej, gdy już przestał zobaczyłam, że Lathan stoi, oparty o budynek szkoły, patrząc na nas z krzywym uśmiechem na twarzy.

-Dobra, pa Alan - Mówię w końcu i ruszam w stronę Lathan'a.

-Co ty taka szczęśliwa? - Pyta, kiedy podchodzę do niego. Ruszamy powoli.

-Finn zaprosił mnie na studniówkę - Uśmiecham się szeroko.

-O wow - Zerka na mnie - Cieszę się. To miłe z jego strony.

-Nie brzmisz jakbyś był bardzo zdziwiony - Mówię. Zerka na mnie.

-Bo już to wiedziałem - Odpala papierosa.

-Skąd? 

-Powiedzmy że wieści się szybko rozchodzą - Mówi i wypuszcza dym z ust.

-Jak zaprosiłeś Alice na studniówkę? - Pytam w końcu.

-Normalnie chyba. Dość długo jesteśmy razem. To wyszło naturalnie, chyba po prostu wiedzieliśmy że pójdziemy razem.

-Ja chyba czekałam na coś spektakularnego - Mówię, a Lathan się śmieje - Co cię śmieszy?

-Na co czekałaś? Że Finn padnie przed tobą na kolana? Przyniesie kwiaty? Lily, nie żyjemy w filmie romantyczym - Chłopak kończy palić papierosa.

-Nie, Lathan, nie liczyłam na to - Docieramy do kawiarni. Chłopak otwiera mi drzwi. Siadamy tam gdzie zawsze - Ale chyba chciałam, żeby to jakoś ładnie ubrał w słowa.

Lathan kręci głową.

-Słowa to strasznie specyficzna rzecz, wiesz?

-Wiem.

-Daj kasę, pójdę nam kupić kawę - Lathan podnosi się. Podaje mu banknot, a o rusza. Patrze za nim i myślę że ma rację.

Słowa są specyficzne i trzeba się dobrze zastanowić, kiedy się ich używa. Ten moment to pierwszy raz, kiedy zaczynam się zastanawiać, czy Finn wie, jak ich używać. Ta myśl jest krótka, przelotna ale jednak gdzieś mi w głowie zostaję.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jeśli są błędy to jutro postaram się je poprawić. 

The quality of the smile★ Lil Mosey★Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz