7

23 6 0
                                    

Październik mija powoli. Kolejny tydzień jest dla mnie ciężki, bo Amy jest chora i nie ma jej w szkole. Spędzam więc czas z Alanem, do środy. Wtedy chłopak nie pojawia się w szkole. Piszę do niego, ale nie odpisuję. Dzwonię, ale nie odbiera. Dwie minuty przed dzwonkiem stoję załamana, przed klasą, w której zaraz ma być matematyka. Słyszę hałas, więc obracam się w tym kierunku. Korytarzem idzie Lathan z Carl'em i Kylian'em, a za nimi Alice i Claudia. Śmieją się głośno, a chłopaki się przepychają, przez co sprawiają że się uśmiecham. Lathan odłącza się od grupy i idzie do mnie.

-Siemka, Lily - Mówi. Uśmiecham się.

-Hej.

-Co tak stoisz sama?

-Alan nie odbiera. Nie ma go i nie wiem czy będzie. A Amy nie ma cały tydzień - Wzdycham ciężko. Chłopak patrzy na mnie chwilę.

-No to dzisiaj spędzasz czas z nami - Mówi uśmiechając się.

-Nie, Lathan nie chce wam przeszkadzać...

-Nie pierdol - Przerywa mi. Dzwoni dzwonek i wchodzimy do klasy. Kieruję się do mojej ławki, ale Lathan łapię mnie za rękę i ciągnie na sam koniec.

-Lathan...

-Dawaj, usiądziesz ze mną, Alex'a nie ma, więc Carl usiądzie z Kylian'em - Zarządza. Niepewnie rozkładam rzeczy obok chłopaka. Carl i Kylian patrzą na mnie, a  potem wzruszają ramionami i rozkładają swoje rzeczy. Gorzej reaguję Alice...

-Przepraszam bardzo, nie pomyliło ci się coś? - Mówi do mnie - Nie powinnaś siedzieć w pierwszej ławce?

-Nie, nie powinna - Mówi Lathan. Patrzę na niego zdziwiona ale chyba w większym szoku jest Alice.

-Skarbie? - Patrzy na Lathan'a - Czemu bronisz... ją?

-Ona ma imię - Mówi. A ja jestem w coraz większym szoku - Poza tym Lily będzie dziś spędzać z nami czas. Wiem, że jej nie lubisz, ale ja ją lubię, więc z szaunku do mnie, bądź miła.

Patrzę na chłopaka i nie wiem co powiedzieć. Alice otwiera usta, a Claudia mierzy mnie wzrokiem.

-Nie będę... - Zaczyna Alice ale przerywa jej nauczyciel.

-Dzień dobry, drodzy państwo - Wita się. Dziewczyny się obracają się, a ja uśmiecham się do Lathan'a.

"Dziękuje" - Piszę ołówkiem na marginesie jego zeszytu. Nic nie odpowiada tylko się uśmiecha. Całą lekcję mu pomagam gdy czegoś nie rozumie, a kiedy dzwoni dzwonek śmiejemy się z żartu który opowiedział Lathan. Alice i Claudia pakują się, a gdy to zrobią Alice obraca się do nas.

-Lathan idziesz?

-Już idziemy, zaczekaj przed salą - Mówi. Dziewczyna lekko zdziwiona wychodzi z klasy. Nagle zjawiają się Carl i Kylian. 

-Co jest? - Pyta Carl, a Lathan wzrusza ramionami. Wychodzimy z sali ale dziewczyn nie ma.

-Co teraz mamy? - Pyta chłopak.

-Hiszpański - Odpowiadam. Carl i Kylian zerkają na mnie i Lathan'a.

-Dobra, czekaj co się dzieje?

-Nie ma przyjaciół Lily, nie będzie siedziała sama - Wytłumaczył i spojrzał na chłopaków.

-Stary, ona zadaję się z konfidentem - Powiedział Kylian.

-Mi do konfidenta daleko. Jak to się mówiło... Konfidentów do wora, a wór do jeziora - Mówię dumna. Chłopaki spoglądają na siebie, a potem zaczynają się śmiać.

-O kurwa - Mówi Kylian - Dobra jesteś.

-Ale nie Alana - Dodaję, a oni śmieją się jeszcze bardziej.

-Dobra chodźmy - Mówi Lathan. Kylian chodzi na niemiecki więc on poszedł do swojej klasy, a my do swojej. Są tam trzyosobowe ławki, więc siadam z Lathan'em i Carl'em. Lekcja z nimi jest zabawna, ciągle żartują. Sama dorzucam parę żartów, którę śmieszą chłopaków. Alice i Claudia nie chodzą na hiszpański, więc nie mogę zobaczyć ich reakcji. Trochę żałuję.

-Idziemy teraz na szluga? - Pyta Carl, kiedy wychodzimy z sali.

-Jasne - Odpowiada Lathan. Już miałam się od nich oddalić ale zatrzymuję mnie - Chodź z nami, nie musisz palić.

-Bierne palenie jest bardziej szkodliwe od czynnego - Mówię.

-Jezy, Lily chodź - Mówi Carl i w ten sposób znajduję się za szkołą. Alice i Claudia nie zjawiają się, więc jestem sama z chłopakami.

Jestem zaskoczona bo nawet dobrze mi się z nimi rozmawia. Nie są tacy głupi, wręcz przeciwnie, dość inteligentni. Palą sobie papierosy, a ja stoję między nimi i się śmieję razem z nimi. Do szkoły chodzimy razem i mam wrażenie, że zaakcepowali to, że dziś z nimi spędzam czas.

Dwie następne lekcje jestem jednak sama. Odprwadzają mnie pod klasę i ruszają dalej. Lathan obraca się do mnie.

-Przyjdź na przerwie! - Woła. Pół korytarza obraca się, przez co się rumienię, ale szybko kiwam głową. Po pierwszej samotnej lekcji idę pod salę w której Lathan i Carl mieli lekcję. Ten jestek stoi przed klasą i rozmawia z Alice, bardziej to wygląda jakby się kłócili. Podchodzi do mnie Carl.

-Wiesz co ci powiem, Lily - Staje obok mnie i patrzy na parę - Nie jesteś wcale taka zła. Ale Alice ci nie odpuści - Zerkan na niego - Ale i tak jestem po twojej stronie.

Uśmiecham się. Lathan do końca przerwy kłóci się z Alice. Potem idę na chemię.
Ostatnią lekcją jest angielski. Lathan zawsze siedzi z Alie ale tym razem dziewczyna nie siada obok niego. Chłopak przywołuję mnie gestem.

-Coś się stało? - Pytam.

-Odpierdala jej - Mówi i zaczyna bujać się na krześle.

-Nie rób tak - Mówię.

-Jak?

-No, nie bujaj się. Przewrócisz się i zrobisz sobie krzywdę.

Śmieje się, ale przestaję się bujać.

-Wiesz co, Lily? Serio jesteś fajna.

Uśmiecham się. Ten dzień jest dla mnie tak różny od tych wszystkich innych spędzonych w tej szkole. Okazuję się, że osoby, które uważałam za najgłupsze na świecie, wcale takie nie są, a czas spędzony z nimi to jeden z najfajniejszych w tej szkole.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 

Jeśli są błędy to poprawię niedługo.

Ily! I miłych wakacji, bo w sumie za kilka dni koniec roku!

The quality of the smile★ Lil Mosey★Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz