Przez pierwsze dobre kilka minut, ja i Kief siedzieliśmy w ciszy na kanapie w salonie Malików, zupełnie nie wiedząc od czego by tu zacząć. No tak... Nie na co dzień dowiaduje się, że się ma ojca - seryjnego zabójcę i kompletnego skurwiela, jakim był Ray. Kief był dla mnie... nikim bliskim, gdyby tak na to patrzeć. Przez wiele lat żyłam w błędzie. Byłam okłamywana i nikt nie miał mi zamiaru wytłumaczył mi całej sprawy, która teraz wyszła na jaw. Czułam się oddalona, zagubiona i atakowana, tak jak w stadzie dziobiących wron. Byłam rozszarpywana z każdej strony kłamstwem, który ciążył na mojej rodzinie.
Chciałam prawdy, czy to tak wiele, do cholery?!
- Czy ty o wszystkim wiedziałeś? - odezwałam się, patrząc na niego wymownie.
- Tak - To nie była odpowiedź, jakiej się spodziewałam. Czułam się, jakbym dostała pięścią w brzuch. Wiedział?
- Nawet to, że mama Cię zdradziła?
- Nawet to - Zauważyłam w jego oczach cień smutku.
- Dlaczego mama uciekła od Ray'a?
- Spójrz na siebie... Traktował ją tak samo i chciała ochronić Ciebie przed nim. Matczyna troska.
- Po co były te wszystkie tajemnice? Wy myśleliście, jak będę się czuła, jak poznam całą prawdę?
- Ty jeszcze nie znasz wielu faktów, Katie i będzie lepiej, jeśli tak zostanie i nie będziesz ich znała.
- To jest nie fair! - podniosłam głos o oktawę.
- Życie jest nie fair. Daje w kość, ale trzeba iść dalej - odparł obojętnie, wzruszając ramionami.
- Czy ty w ogóle kochałeś mamę? Dlaczego nie chciałeś jej szukać? Tym bardziej, że była w Bradford!
- Twoja matka była najwspanialszą kobietą, jakąkolwiek poznałem. Kochałem ją, i nadal nie wierzę, że Isabella nie żyje, że oni ją zabili... Teraz po niej zostałaś mi tylko ty, Katie.
- To dlaczego wystawiłeś mnie w pokera jako nagrodę?! - zapytałam oburzona.
- Ja... Nie wiedziałem co robię. Koledzy upili mnie, kazali wciągnąć kreskę i... Tak jakoś wyszło.
- Tak jakoś? Ty wiesz co mi zrobiłeś?! Jakie piekło mi wyrządziłeś?! Wiesz, co ja przeżyłam w ciągu tych trzech dni u Ray'a?! - krzyknęłam cała w nerwach.
- Naprawdę Cię przepraszam... Ja tego nie chciałem. Dla mnie zawsze będziesz moją kochaną córeczką, Katie.
- Ale ty nie będziesz moim prawdziwym ojcem, Kief... Jesteś i na pewno będziesz idealnym tatą, ale... Nie moim.
- Ożeniłem się z Twoją mamą od razu po tym, jak wytłumaczyła mi dokładnie całą sprawę z Ray'em. Potem urodziłaś się ty... Opiekowałem się Tobą i wczułem w rolę ojca. Byłem przy Tobie, gdy stawiałaś pierwsze kroczki tymi małymi nóżkami, gdy pierwszy raz odezwałaś się do nas swoim piskliwym głosem... Może nasze życie nie było perfekcyjne, ale na pewno i nie takie beznadziejne. Był hazard, uciekaliśmy z Bradford... Ale za każdym razem tu wracaliśmy, bo to był nasz dom.
- Ale to nie o to w tym wszystkim chodzi... Przez dwadzieścia lat byłam w błędzie. Nie powiedzieliście mi prawdy... Ja tak nie mogę żyć dalej. Chcę zacząć od nowa - odparłam, będąc pewna swoich słów.
- Co masz na myśli? - Kief zmarszczył czoło.
- Po tym całym zamieszaniu z Ray'em, ja z Zayn'em wyjeżdżamy i zostawiamy Bradford w cholerę.
- Jednak coś Cię z nim łączy? - zmarszczył czoło.
- Oświadczył mi się - odparłam z lekkim uśmiechem. - A ja się zgodziłam i na pewno decyzji nie zmienię.
- Nigdy nie powiedziałbym, że wrogowie staną się sojusznikami i tym bardziej, że nasze dzieci będą ze sobą.
- Teraz nie wiem, kogo Zayn powinien pytać o błogosławieństwo... Ciebie czy Ray'a?
- Ray nie zasługuje na bycie Twoim ojcem - stwierdził.
- A ty zasługujesz?
- Popełniłem wiele błędów w swoim życiu, ale ojcem byłem dobrym i traktowałem Cię jak najlepiej.
- Nie wiem co o tym myśleć... To dla mnie za dużo.
- Rozumiem Cię, też mam dosyć - Kief westchnął. - Jak się czujesz, skarbie?
- Jest już w porządku... Nie jest tak źle jak wczoraj, ale bolą mnie plecy.
- Mnie też by pewnie bolały... Dostanie biczem pewnie nie należy do najlepszych przyjemności.
- No z pewnością... Ale nóż był zdecydowanie najgorszy. Wtedy jak on się wbijał w moją skórę... Ugh! - Wzdrygnęłam się, przypominając sobie tamtą scenę.
- Ray jeszcze poczuje, gdzie raki zimują. Gdy tylko dopadnę go w moje ręce, popamięta mnie skurwiel...
- On jest zbyt przebiegły. Nikt nie spodziewałby się, że znajdą nas w akurat w Stratford, a tu taka niespodzianka. Porwali mnie prosto z ulicy.
- Jak oni Cię tam... Traktowali? - odważył się mnie zapytać.
- Oni... Byli straszni - wyszeptałam z trudem. - Traktowali mnie gorzej, niż śmiecia. Nikt nigdy czegoś takiego mi nie zrobił... Pierwsze dwa dni były zdecydowanie najgorsze i bardzo bolesne. Ten ból... Przez chwilę wątpiłam, że ktoś mnie uratuje i zostawicie mnie na pastwę jego losy, a wtedy pewnie skończyłabym jak mama...
- Nie mów tak. Gdy Zayn dostał ten filmik, na którym Cię biją, od razu zareagował i przyjechał do Bradford z dwoma innymi gangami ze Stratford i wszystko dokładnie zaplanowali.
- Wiesz, że jutro też robią najazd na chatę Ray'a?
- Wiem, bo prawdopodobnie jadę z nimi.
- Nie no, kolejny się znalazł... Dlaczego to robicie? Wy wiecie na co się narażacie?
- Ray przegiął po całości. Nie możemy trzymać tego w ciszy. Zabijemy Ray'a jako pierwszego, a reszta to tylko kwestia czasu.
- Proszę, nie róbcie tego... Kocham Cię i Zayn'a zbyt bardzo, by was stracić. Jesteście moją jedyną rodziną, jaka mi została. Wszyscy nie żyją.
- Wrócimy szybciej, niż to sobie wyobrażasz, Katie. To będzie szybka i sprawna akcja.
- Ja tak nie myślę...
- Katie, zostaw to nam. Nie martw się. Będzie dobrze.
- To mają być słowa pocieszenia? Nie chcę nawet takich słyszeć. Co ja mam sobie myśleć po tym, co robił mi Ray? Jaka jest szansa na to, że ty lub Zayn lub pozostali wyjdziecie z tego cało? Bo ja w cuda nie wierzę, wiesz?
- Nie wierzysz w możliwości swojego narzeczonego? - Kiefy podniósł zagadkowo brwi.
- Zayn to Zayn, nigdy nie wiadomo, co mu odwali - stwierdziłam.
- No właśnie. Daj mu robić to, co wychodzi mu najlepiej.
- Wiem, że chce mnie chronić, ale nie kosztem ludzi.
- Ray to nie człowiek, Katie. Ray to potwór. Nie obchodzą go uczucia, on pragnie patrzeć na nasze cierpienie.
- Wiem to, widziałam to w jego oczach, gdy on był... Ze mną sam na sam - I znowu przede mną pojawił się obraz samej siebie, gdy wisiałam na linie, a Ray biczował moje plecy, ciesząc się przy tym jak małe dziecko z dostanego prezentu pod choinkę. Syknęłam cicho na to wspomnienie.
- Coś Cię boli? - zapytał mnie Kief, lekko zaniepokojony.
- Nie, to tylko... Wspomnienia - mruknęłam pod nosem, po czym dodałam głośniej. - Idę na górę. Źle się czuję - Oczywiście to była tylko wymówka od tego, by wymigać się od nieprzyjemnej rozmowy o trzech dniach tortur.
- To idź, lekarz zabronił Ci się przemęczać.
- Jaką postawił mi diagnozę?
- Nie chciałabyś tego słyszeć... Idź połóż się, i odpoczywaj. W razie czego, jestem tu.
- Dobrze - wstałam z kanapy i wtedy naprawdę poczułam zawroty głowy, które napadły na mnie nagłą falą. Utrzymałam się w pionie, ale gdy byłam już w okolicach kuchni, przez którą musiałam przejść by dojść do schodów na piętro, obraz przed oczami rozmazał mi się na chwilę, przez co padłam na zimną posadzkę, pechowo na prawe biodro. Zaskowyczałam z bólu, chwytając się za nogę, nie zważając na to, że świat się kręcił.
- Cholera! - zawołał Zayn, klęcząc przede mną na kolanach i objął moją twarz w swoje dłonie. - Katie, wszystko w porządku?!
- Noga... Boli... Głowa... - jęknęłam, zwijając się w kłębek.
- Zanieś ją do pokoju, Zayn. Zadzwonię po Jefrey'a - odparł nerwowo Harry. Zayn podniósł mnie z podłogi bez trudu i pobiegł do swojego pokoju, kładąc mnie na miękkim łóżku, które pachniało nim.
- Zaraz będzie po wszystkim, skarbie... - Zayn pogłaskał mnie głowie. Widziałam na jego twarzy zmartwienie i ból.
- Ja go widzę, Zayn... Ciągle go widzę... Nie mogę o nim zapomnieć... Nie chce wyjść z mojej głowy... - sapnęłam, łamiącym się głosem. - To mnie zabija... Skończ to, Zayn...
- Skończę, obiecuję Ci to - powiedział mi Zayn, i w jego oczach zauważyłam zaciętość. Tego bałam się najbardziej.
CZYTASZ
ANGRY
RomantikCo się stanie, gdy on - spotka ją w jednym z klubów ze striptizem, a ona będzie chciała chronić swoją tajemnicę za wszelką cenę?