Co pierwsze zauważyłam, gdy postawiłam stopę na Londyńskim lotnisku? Ogromny tłok ludzi ze swoimi dziećmi, przepychających się nawzajem, a w tle słyszałam gorzki płacz niemowląt.
Spojrzałam się zdezorientowana na Zayn'a, który tylko pokręcił głową i wyszeptał nieme "nie wiem" i wypatrywał kogoś w tym tłumie, kim był zapewne Justin, który miał na nas czekać. Ta sytuacja była na prawdę dziwna... Wydawała mi się cholernie podejrzana i śmierdziała na kilometr jakimś podstępem... I nie myliłam się.
Po jakiś kilku minutach za swoimi plecami usłyszałam głośny, męski krzyk : "Stary, znalazłem ich!" Bez trudu odnalazłam dwóch osiłków, którzy bez trudu przedzierali się przez tłum ludzi w moim i Zayn'a kierunku.
- Zayn! - krzyknęłam piskliwie, wskazując na napastników. Zayn wziął nasze walizki i ruszyliśmy biegiem przez lotnisku w poszukiwaniu wyjścia.
- Kurwa mać! - wrzasnął Zayn, spychając na ziemię jakiegoś nastolatka, który specjalnie torował nam drogę. Moje serce biło jak szalone, a w żyłach buzowała adrenalina.
- Zayn, tu! - Ktoś wymówił imię mojego chłopaka. Gdy chmara ludzi zrobiła się mniejsza, zauważyłam przy drzwiach wyjściowych Justin'a. Podbiegliśmy do niego i opuściliśmy lotnisko tak szybko, jak kto tylko było możliwe.
- Justin, co to do cholery było?! - zapytałam go przerażona, gdy całą trójką wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy z piskiem opon.
- Nie ma nas tylko od dwóch tygodni, a tu dzieją się takie jaja... Nieźle - odparł pogardliwie Zayn.
- To prawdopodobnie jakiś kolejny gang, czy coś... Jakieś niby niebezpieczne typy z Colorado...Chcą nas zniszczyć - pod koniec Justin zaśmiał się.
- Na pewno im się to uda - powiedział Zayn, na sto procent wywracając oczami.
- A ta akcja na lotnisku? - spytałam ponownie, ale tym razem odpowiedziała mi tylko cisza. - Justin?
- Nie wiem o czym ty mówisz... - odparł miedzianowłosy, patrząc ukradkiem na Zayn'a, a mulat na niego.
- Kłamiesz, widzę to.- Katie, nie wtrącaj się, to nie Twoja sprawa - stanął w jego obronie Zayn.
Że co do cholery...?
~ Zayn's P.O.V ~
- Więc, Panowie, o co w tym wszystkim chodzi? - zapytałem, wpadając do naszego "pokoju narad", jak strzała. Zdjąłem z siebie skórzaną kurtkę i rzuciwszy ją byle gdzie, padłem na kanapę, obok Harrego. Niall, Harry, Liam i Louis siedzieli zmartwieni, mając wlepiony wzrok w stół. Nim tu przyszedłem, kilkanaście razy powstrzymywałem Katie od pójścia ze mną, aż w końcu nie wytrzymałem i zamknąłem ją w pokoju. Tak byłem chamem, ale niektóre rzeczy nie powinny ją tak interesować. To nie była jej sprawa... Ale kto jej to przetłumaczy w jej języku?
- Może pierw tak cześć? - zapytał mnie Liam, cicho prychając.
- Uu... Komuś tu chyba humorek dziś siadł... - Rozłożyłem się na kanapie i popatrzyłem na nich wyczekująco. - Słucham. Czekam na wyjaśnienia. Z tego co Justin mówił, jest źle.
- W mieście jest brat Ray'a ze swoim gangiem. Szukają nas, a szczególnie Ciebie - oznajmił mi z grubej rury Niall, a ja zdębiałem. Co kurwa?!
- Że co?! Jak? Jakim cudem... To on ma kolejnego cholernego brata?! - krzyknąłem, waląc w stół pięścią.
- Gdy wykradłem informacje o Ray'u, musiałem przeoczyć, albo to było specjalnie zatajone... - odparł Justin, lekko zmieszany.
- Cholera, cholera, cholera! Po prostu nie wierzę! - Schowałem twarz w dłoniach.
- A ta akacja na lotnisku była ustawiona. Ludzie brata Ray'a zapłacili mieszkańcom Bradford by wyjechali i gdyby was spotkano na hali przylotów, mieli was powstrzymać, a wspólnicy Luke'a złapać.
- Wspólnicy kogo?
- Luke, brat Ray'a - Wywrócił oczami Justin.
- Ale skąd oni mogli wiedzieć kiedy wrócimy z Australii, jeśli nikomu nic nie mówiłem, tylko wam? - Spojrzałem na nich, na każdego, po kolei. Wtedy zdałem sobie z czegoś sprawę. W tym dom był zdrajca. - Przyznać się, który z was pracuje dla tego Luke'a?!
- O czym ty pierdolisz, Zaza? Tutaj każdy chce go zabić, a nie z nim pracować! Ogarnij się, Zayn!
- Nie kłamię. Ktoś z nas jest jego pieprzonym wspólnikiem, zdradza mu wszystko co tu mówimy, a teraz pewnie ma nas z debili, którzy są na tacy - fuknąłem wkurzony. - Cholera jasna!
- Zayn, nie przejmuj się tym. Zabijemy go i będzie po sprawie.
- Ty mnie nie rozumiesz! W pokoju na górze mam dziewczynę, która tego nie zniesie psychicznie. Sami widzieliście jak zachowywała się, gdy ktoś mówił o Ray'u... Próbuję jej pomóc zapomnieć, robię wszystko by tylko o tym nie myślała... Ale i tak codziennie widzę jak stoi w łazience i patrzy na siebie z obrzydzeniem, i dotyka rany jakie pozostawił po sobie Ray... Już nie zachowuje się tak jak wcześniej, nie uśmiecha się tak, jak dawniej... Mam poczucie winy, że wtedy jej nie pomogłem na czas...
- Zayn, to nie była Twoja wina... - Harry położył rękę na moim ramieniu, w uspokajającym geście, ale od razu ją strzepnąłem.
- Wiecie jak trudno jest mi na to patrzeć...? Jak cierpi za moje błędy? Nie chcę, by Katie była częścią tego bagna... To nie jest życie dla niej...- Zayn... - usłyszałem za swoimi plecami cichutki głos. Obróciłem głowę w tamtą stronę i ujrzałem w drzwiach Katie, która kurczowo trzymała się za brzuch, a po jej policzkach ciekły łzy.
- Coś się stało? Jak wyszłaś z pokoju? - Podszedłem do niej i objąłem opiekuńczo ramieniem. - Coś Cię boli?
- Brzuch i to strasznie... - wysapała przez łzy, wykrzywiając swoją twarz w grymasie. Nie lubiłem gdy cierpiała. I tak już dużo zniosła.
- Chłopacy, wrócę za kilka chwil... - Wziąłem moją Katie na ręce i delikatnie, by nie sprawić jej większego bólu, zaniosłem ją do mojego pokoju, kładąc na łóżku. - Jest aż tak źle? - spytałem, delikatnie masując jej podbrzusze.
- Tak... Nigdy nie miałam takiego bólu... - Katie schowała buzię w poduszce, by ukryć to jak ją boli. Okryłem ją szczelnie kołdrą i usiadłem obok niej.
- Zaraz Ci przejdzie, to pewnie reakcja na lot samolotem, czy coś - odparłem, całując ją w usta, przez co jej wargi wykrzywiły się w pół uśmiechu.
- To pewnie niestrawność.
- Tak... Zaśniesz sama, czy mam Ci pomóc?
- Zostań ze mną - poprosiła Katie i wyciągnęła ku mnie swoją lewą dłoń z pierścionkiem zaręczynowym. Ująłem ją bez wahania i położyłem tuż obok niej. Niemal od razu jej drobne ciałko wtuliło się w mój bok. - Zayn?
- Hmm...? - Spojrzałem na nią.
- O czym rozmawiałeś z chłopakami? - Zesztywniałem. - Bo wyglądałeś na bardzo zdenerwowanego.
- To nie Twój interes, Katie - burknąłem.
- Mój Zayn, na tym polega zaufanie - odparł cicho.
- Nie ufasz mi? - Zdziwiłem się.
- Ufam, ale czasami mam wrażenie, że na to nie zasługujesz - Auć, to zabolało. Własna dziewczyna mi nie ufa? - Powiedz mi, co się dzieje?
- To naprawdę nie jest Twoja sprawa, Katie. Nie interesuj się tym, i zostaw to mi.
- I właśnie to jest zaufanie! Ty mówisz mi coś, a ja Tobie. W samochodzie milczałeś, Justin to samo... Dlaczego nikt nie chce mi nic powiedzieć! To jest przytłaczające! - Podniosła głos Katie.
- O niektórych rzeczach lepiej jest Ci nie mówić... A te rzeczy nie tyczą się Ciebie - skłamałem.
- To jeśli to nie tyczy się mnie, to czemu nic nie chcesz mi powiedzieć?!
- Katie, skończ. Denerwujesz mnie, porozmawiamy o tym jutro, a teraz śpij - odparłem oschle.
- Zawsze tak mówisz... - Prychnęła Katie i odwróciła się do mnie plecami.
- Ej, no, nie obrażaj się... - Katie nic mi nie odpowiedziała. Brawo Zayn! Kolejny raz zdupczyłeś sprawę!Zrezygnowany zwlekłem się z łóżka i wyszedłem z pokoju, zostawiając Katie samą.
- Co z nią? - zapytał mnie Justin, gdy dołączyłem do grupy.
- Ból brzucha - odparłem wymijająco. - Na czym skończyliśmy?~ Katie's P.O.V ~
Palant. Zayn Malik jest i był palantem przez duże p! Jak on tak mógł się w stosunku do mnie zachować? Zaufanie to zaufanie, a on milczał jak przeklęty! To nie było fajne... Nim zdążyłam pomyśleć o tym głębiej, zasnęłam.
Miałam dziwny sen... Dziecko, śniło mi się dziecko... Było strasznie podobne do mnie i Zayn'a... Ale bardziej do mojego narzeczonego. To była dziewczynka o długich, gęstych czarnych włosach, o mulaciej cerze i kakaowych oczkach... Gdy się uśmiechała, jej białe ząbki lśniły w blasku słońca, a na twarzy pojawiały się rumieńce... Była bardzo piękna i urocza. Nigdy nie widziałam bardziej urodziwego dziecka, niż ona.
Jestem dziwna, ale czy ja chciałam, by to było moje dziecko?
******************************
No to tyle na ten temat :D Kochani! Zdecydowałam, że ANGRY nie będzie rozbudowane... Napisałam to tak, aby nie przeciągać końca 2 częśći... I już tak zostanie :D Potem lecimy z COD! Po namyśle póki co zrezygnowałam z LDG, gdyż udostępnię to później :D Do zoba jutro! xoxo.
CZYTASZ
ANGRY
Roman d'amourCo się stanie, gdy on - spotka ją w jednym z klubów ze striptizem, a ona będzie chciała chronić swoją tajemnicę za wszelką cenę?