ROZDZIAŁ 10 "PLAN UCIECZKI"

2K 39 7
                                    

Cały dzień po incydencie ze śniadaniem spędziłem w pokoju. Alex w dobrym nastroju przyniósł mi nawet obiad pod drzwi i powiedział, że nie muszę schodzić na dół. Cóż za wyrozumiałość! Palant jeden ! Coś tam podziubałem w jedzeniu ale nie byłem głodny. Oczywiście nie dopisywał mi apetyt.

Następnego dnia grałem jak mi zagrał. Zapukał, zawołał na śniadanie. Czym prędzej się umyłem i byłem już w salonie, żeby tylko czymś nie podpaść. Przecież gra toczy się dalej a ja nie chciałem wejść na przegraną pozycję, od której się w końcu zacząłem oddalać. Żeby wcielić plan w życie muszę jak najlepiej grać posłusznego. Posprzątałem po posiłku i grzecznie ruszyłem do siebie. Oczywiście drzwi zamknięte i czekam aż wyjdzie z domu. Wychodzi zazwyczaj raz na trzy dni więc to niebawem. Pukanie do drzwi.

- Daniel, wychodzę. Drzwi zamykam. - Jest nareszcie, to właśnie ta chwila.

- Dobrze. - Trzeba dać znać, że dotarło. A w tym czasie to było bardzo korzystne.

Uchyliłem drzwi , tyle wystarczyło mój pokój jest zaraz przy schodach. Teraz już tylko nasłuchiwałem. Szelest ubrań, zakłada buty. Coś zabiera z salonu, klucze. I upragniony dźwięk... Przekręcenie zamka. Nie jestem głupi, poczekam z 10 minut, tak dla pewności, że jest dostatecznie daleko. Tak zazwyczaj Alex wraca za 2 godziny  mniej więcej, więc i tak będę miał dużo czasu żeby się przygotować.Co też specjalnie nie zrobiłem wcześniej, żeby przypadkiem nie mógł coś podejrzewać.

Z pod łóżka wyciągnąłem plecak. Do środka spakowałem trochę ubrań, ładowarka, dokumenty, portfel i słuchawki. Na sobie już miałem założone dżinsy i bluzkę z krótkim rękawem, na to bluzę a do kieszeni telefon. Nic chyba nie zapomniałem. A nawet jeśli to nie zamierzam tu wrócić wcześniej niż będzie obecna moja rodzicielka. Najważniejsze, wziąłem kasę ! Wszystko co miałem, z tym nie zginę ! Gotowość jest. Sposobność jest. No cóż, raz się żyje, gorzej już i tak nie będzie. Czas ruszać.

Wtedy miałem takie pozytywne nastawienie, myślałem że wszystko było zapięte na ostatni guzik. Jak bardzo się myliłem i miałem się o tym przekonać niebawem.

Zeszłem po schodach najciszej jak się da. Nie wydałem najmniejszego dźwięku. Oczywiście idąc rozglądałem się . Nie ma go! Dobra kierunek taras. Powoli bez pośpiechu. Na spokojnie i z czujnością.

Dotknąłem drzwi balkonowych
Och... Coś tu nie gra?... Nie chcą się otworzyć?... W ramie jest...? Zamek?! Czemu?! Chyba nie przewidział mojego planu?! Przecież grałem bez najmniejszego błędu! Chyba, że... Ten zamek był tu od początku... No tak, pewnie też o tym pomyślał. Nawet nie zerkałem w tym kierunku żeby sprawdzić czy coś tu nie majstrował. Nie chciałem się zdemaskować. Plan nie wypalił. Głośno westchnąłem z rozczarowania.

- Niczego nie próbujesz? Już się poddałeś ?

Głos Alexa ocknął mnie z moich przemyśleń. Niemożliwe... A jednak. Gdy się odwróciłem stał za mną ze skrzyżowanymi rękami na piersi. Jestem pewny, że nie minęło więcej niż 30 minut od jego wyjścia. Dlaczego już wrócił ? Czyżby coś podejrzewał ?

- C-co ty tu robisz? - Tylko tyle zdołałem wymamrotać . Cały zbladłem , nie wiedziałem co zrobi, jest nieobliczalny. Muszę szybko coś wymyślić.

- Tak jakby mieszkam tu, ale tobie chyba nie o to chodzi.- Podszedł do mnie bliżej i przyłożył dłoń do mojego policzka, zaczął mnie nią powoli głaskać. Nie wiedziałem co mu chodzi po głowie więc na razie się nie ruszyłem. - Pomyślałem, że możesz coś kombinować, przecież tak łatwo byś się nie poddał. To nie w twoim stylu.

- Nic nie kombinowałem. Chciałem się tylko przewietrzyć. - Kiepska wymówka, ale tylko na to wpadłem i chyba mi nie uwierzył, bo jego dłoń już mnie nie głaskała tylko się zamachnął i nią uderzył, chyba najmocniej jak potrafił. Oczywiście musiało się to skończyć moim upadkiem, ponieważ się tego nie spodziewałem. Chwyciłem się za bolawe miejsce i spojrzałem na niego gniewnie.

- Pewnie każdy wybiera się przewietrzyć z plecakiem pełnym swoich rzeczy! Myślisz, że jestem głupi?! - Przykucnął przede mną i zaczął mówić bardzo spokojnie z tym swoim uśmieszkiem na twarzy. - Wiesz, że nie ujdzie ci to płazem ?

Pierwsza myśl w mojej głowie to - wiać !! Już się miałem za to zabierać, lecz Alex mi to uniemożliwił dając mi z pięści w brzuch. Bolało, mocno bolało, ale wiedziałem do czego to zmierza i nie chciałem do tego dopuścić. Stanął i dołożył mi jeszcze kopniakiem. Teraz nawet gdybym chciał to bym nie wstał.

- Co by tu zrobić żebyś zapamiętał, że nie można uciekać ? - Okrążał mnie, jak drapieżnik zwierzynę. Przynajmniej ja to tak czułem.  Zabrał mój plecak i postawił obok sofy. Kopnął mnie jeszcze raz w brzuch. Tym razem zdołałem go choć trochę ochronić, więc nie oberwałem tak mocno. Albo to Alex mniej siły do tego dokładał?

- Spadaj do pokoju! - Stał odwrócony do mnie tyłem, patrzył przez okno. - Nie słyszałeś?! Spadaj do pokoju!!

Nawet nie myślałem o tym żeby się sprzeciwić. Wstałem dalej czując ból , chciałem wziąć plecak ale szybko zrezygnowałem widać jak pokazuje mi palcem bym tego nie robił. Skierowałem się na górę na ile tylko szybko mogłem . Przy wyjściu z salonu, usłyszałem coś, co źle dla mnie wróżyło.

- Później spotka cię należyta kara, Daniel. - Alex powiedział ledwo słyszalnie. Jak tylko zamknąłem się w pokoju, położyłem na łóżku. Czyli nie odpuści mi. No cóż, wiedziałem już jakie stosuje kary więc się domyśliłem co i jak. Dam radę. Próbowałem sobie wmówić. Na pewno dam radę, kiedyś się to skończy. Trzeba tylko poczekać na powrót mamy.







OjczymOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz